<<Matt>>
Luke potrafił się zachowywać jak dziecko. Był uparty i nie szło przemówić mu do rozsądku.
Nasz stary pokój wyglądał dokładnie tak samo jak go zostawiliśmy. No... może było w nim trochę mniej kurzu.
- Długo zamierzasz się fochać? - zapytałem Luke'a.
Cisza. Westchnąłem. To mówi samo za siebie.
Przez chwilę miałem ochotę zadzwonić do Kiry i wymusić na Luku mówienie. Szybko jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie będę aż taki.
***
Podczas kolacji Luke w ogóle się nie odzywał. Ledwo ruszył jedzenie i jak najszybciej zabrał się z powrotem do pokoju. Taa... Luke zawsze lubił dobitnie wszystkim pokazywać, gdy coś mu się nie podobało.
$$Master$$
- Jak tam stary? - rzuciłem. - Wiesz, pilnuję Kiry, budujemy fortece z książek... Wcale nie walczyliśmy z galaretką jak spotkaliśmy YoYo... Tak czy inaczej, nie wiem jak się czujesz, ale ona tęskni. Zadzwoń chociaż do niej. Martwimy się tu wszyscy. Trzymaj się.
Skończyłem nagrywać się Luke'owi na sekretarkę i schowałem telefon. Westchnąłem. Gość nie odzywał się odkąd wyjechał, a jeszcze przed wyjazdem nie chciał z nami gadać...
Zatrzymałem się przed pokojem Kiry. Zapukałem. Po chwili drzwi się otworzyły, ukazując Kirę.
- Hejo! - zawołała. - Jak tam?
- Idę na grzyby - oznajmiłem. - Dołączasz się?
Uniosła brwi.
- Do lasu? Grzyby? Po co ci? I wiesz że to niebezpieczne? Ostatnio...
- Tak, wiem, ostatnio nie mogliście stamtąd wyjść. Ale to przecież ja, poradzę sobie.
- No dobra... Ale nadal nie wiem po co ci grzyby - oznajmiła.
- A dlaczego nie? - zapytałem.
<<Matt>>
Rozwiązanie okazało się prostsze niż myśleliśmy. Wystarczyło że usłyszała kto to Kira, żeby obudził się w niej jakiś matczyny instynkt. Zaczęła zadawać pytania z prędkością co najmniej 3 na sekundę i nagle zmieniła się nie do poznania.
- Nie mogę się doczekać kiedy ją tu przyprowadzisz! - oznajmiła w końcu.
Na te słowa Luke zakrztusił się kolacją.
Ja też zacząłem kaszleć. Ale żeby zamaskować śmiech.
Tym oto sposobem nie tylko nie odeszliśmy z Akademii, ale zakupiono nam nawet bilety na powrót. No i oczywiście już zaproszono do domu Kirę.
Zapowiadało się całkiem ciekawie.
$$Master$$
To ten... Może ten las faktycznie nie był najlepszym pomysłem.
Wcale się nie zgubiłem. Wcale.
- Mówiłam że to zły plan - usłyszałem Kirę.
- Hej, plan był dobry... - mruknąłem bez przekonania.
- Tylko wykonanie nieco gorsze? - podsunęła.
Mrugnąłem do niej.
- Widzę że rozumiesz.
Po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że północ jest tam, gdzie mech na pniach.
Chyba.
Więc poszliśmy w przeciwną stronę.
***
Udało nam się wrócić do Akademii.
Bez grzybów.
Bez koszyka.
Wcale nie zostawiłem go na jednym z postojów.
Nie, to na pewno nie byłem ja.
Na szczęście, wciąż mieliśmy fortecę z książek na pocieszenie. No i poro, z którym bawiliśmy się w przebieranki.
Tak, jestem facetem. I ninją. Ale poro wpadł do szafy Kiry i wyszedł z niej w szaliku i w okularach. Wyglądał jak wschodząca gwiazda mody.
I tak się zaczęło...
~~*~~*~~
Skye: Witamy po wielkim powrocie! Miło znowu tu pisać ^^
Master: Nom.
Skye: Tęskniłam za tym...
M: Nom.
S: A ty nie?
M: Nom.
S: ...
M: ...
S; ...
M: Nom.
S: Zabierzcie go ode mnie *wali głową w klawiaturę*
M: Nom.