czwartek, 29 stycznia 2015

Ziele angielskie- czyli najpierw czytamy, potem robimy herbatkę

**Fier**
Obudziłem się zlany zimnym potem. Śniło mi się, że stałem na środku jakiegoś pomieszczenia. Ręce do łokci miałem we krwi, a wokół leżały trupy. Od razu po przebudzeniu pobiegłem do łazienki i zacząłem myć czyste dłonie. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, co robię.
- Ogarnij się Wersars...- przemyłem twarz. Musiałem ochłonąć. Gdy to już zrobiłem, wyciągnąłem z szafy laptopa i usiadłem przy biurku. Włączyłem internet i szybko wyszukałem to, co mnie interesowało. Już po chwili moim oczom ukazał się artykuł:

"Szalony jedenastolatek zamordował 15 osób

Dnia 20 maja 2006 roku w Nowym Yorku około godziny 18:00 jedenastolatek mieczem zaatakował i zabił dwie osoby, po czym zniknął. Dopiero po upływie niespełna pół godziny, gdy sprawą zajmowała się już policja, pojawił się ponownie, kontynuując rzeź. Dziecko zabiło trzech funkcjonariuszy, pięciu dziennikarzy, dwóch ratowników oraz trzech kolejnych cywilów. Kilka kolejnych osób ciężko ranił. Chłopca nigdy nie złapano. Według relacji światków dziecko rozpłynęło się w cieniu. Również nietypowy był jego wygląd. Podobno chłopiec miał rogi i ogon, a zabijając kolejne osoby, śmiał się szaleńczo. Poniżej można obejrzeć fragment wiadomości relacjonowanych wtedy na żywo"

Włączyłem filmik. Moim oczom ukazała się młoda dziennikarka.
- Dobry wieczór- mówiła- Nazywam się Justyna Jaroszynska. Relacjonuję na żywo z miejsca, gdzie zaledwie 20 minut temu, jak twierdzą świadkowie, około jedenastoletni chłopiec, używając miecza zabił dwie osoby, po czym uciekł. Prosimy zachować szczególną ostrożność. Gdy zobaczą państwo jasnowłosego chłopca z rogami i ogonem, prosimy natychmiast poinformować policję i...- dokładnie w tym momencie dzieciak, o którym mówiła kobieta skoczył na nią i jednym precyzyjnym cięciem rozciął jej brzuch. Dosłownie kilka sekund później chłopiec z psychopatycznym uśmiechem rzucił się na kamerzystę. Zamknąłem laptopa. Naprawdę nie wiem, po co to kolejny raz przeczytałem. To należy już do przeszłości. Westchnąłem i wyciągnąłem przyrządy do rysowania. Jakoś zawsze mnie to uspokajało. Po trzech obrazkach, które od razu trafiły do odpowiedniej teczki, poszedłem zrobić sobie herbatę. Nie zapalałem światła, bo dobrze wiedziałem, gdzie co jest. Dopiero jak spróbowałem napoju, uświadomiłem sobie fakt, że coś jest nie tak. Herbata pachniała goździkami i cynamonem. Wytworzyłem mały płomień i przeczytałem, czego wrzuciłem sobie do kubka.
- Ziele angielskie? Serio?- westchnąłem. W sumie nie smakowało, aż tak źle. Rada na przyszłość: najpierw czytamy, potem robimy herbatkę.

wtorek, 27 stycznia 2015

Gdy miałem na myśli, że potrzebuję czegoś, żeby nie zasnąć, nie miałem na myśli odgłosów wiercenia i cięcia metalu.

<<Matt>>
- Powinnaś się zdrzemnąć - stwierdziłem, spoglądając na ziewającą Kirę.
- Luke i YoYo zajmują moje łóżko, a Yo nie zostawię samej - odparła, przeciągając się. - Wytrzymam jeszcze.
Czyli nie pójdzie spać do mnie. Westchnąłem.
- Naprawdę nie uważam, żeby to był taki dobry pomysł, Kira - powiedziałem.
Dziewczyna jednak uparcie twierdziła, że nie jest zmęczona. Postanowiłem więc przedsięwziąć inną strategię.
- Muszę się przejść. Usiądź sobie na tej poduszce, jest wygodniejsza - rzuciłem, wstając.
Kira posłusznie zajęła miejsce. Teraz półleżała na ogromnej miękkiej poduszce, którą niedawno załatwiłem. Wyszedłem z pokoju i spojrzałem na zegarek. 3:34.
Mój plan polegał na tym, żeby Kira usiadła na czymś na tyle wygodnym, że sama by zasnęła. Na Luke'a to zawsze działało - wcześniej czy później padał na wygodne poduszki i nie budził się do rana albo i nawet południa.
Wszedłem do kuchni i rozpocząłem poszukiwania herbaty. Musiałem się czegoś napić, żeby nie zasnąć.

                ~~Celestia~~
                Otworzyłam oczy. Był środek nocy a ja nie mogłam zasnąć! To przez to, że ostatnio zasnęłam w dzień i regulację czasu szlag trafił…
                Wstałam z łóżka, wzięłam z szafy spodnie, bluzkę na krótki rękaw i czarne spodnie. Nastawiłam Pająki, żeby pilnowały pokoju podczas mojej nieobecności.
                Poszłam do pokoju technicznego potocznie zwany warsztatem. Akurat był ulokowany niedaleko kuchni. Weszłam do środka.
                W warsztacie zobaczyłam duży drewniany stół po środku, stoły stały również pod ścianami, wszystkie pełne narzędzi i materiałów. Wzięłam magnez, metal, trochę śrub i pas z narzędziami i postanowiłam zabrać się za jeden z moich ambitniejszych planów-stworzyć homoidalnego robota, który rozpoznaje komendy głosowe.

                Przeniosłam wszystko na główny stół, zdjęłam okulary i założyłam soczewki, po czym założyłam okulary ochronne. Swoje standardowe szkła włożyłam do kieszeni. Chwilę później zaczęłam konstruować robota, robiąc przy tym sporo hałasu.

<<Matt>>
Gdy miałem na myśli, że potrzebuję czegoś, żeby nie zasnąć, nie miałem na myśli odgłosów wiercenia i cięcia metalu. Domyśliłem się, że to pewnie Celestia - nikt poza nią używał narzędzi ani nie interesował się budowaniem mechanicznych pająków. Westchnąłem, biorąc łyka gorącej herbaty. Właściwie to nie przeszkadzałby mi ten hałas, gdyby nie to, że Kira miała zasnąć. Szczerze nie miałem ochoty przyglądać się ziewającej przez cały dzień szatynce, a poza tym Luke nie byłby sobą, gdyby nie odegrał się na mnie za to, że pozwoliłem go tak załatwić. Szatynka po mojej stronie mogła okazać się decydującym argumentem w takiej kłótni, a niewyspana Kira, to niechętna do pomocy Kira.
Poszedłem w stronę, z której dochodziły dźwięki. Zobaczyłem uchylone drzwi. Ze szpary między nimi a ścianą sączyło się światło. Stanąłem w drzwiach i moim oczom ukazała się Celestia, majstrująca przy jakiejś metalowej dłoni.
- Cześć - powiedziałem, a dziewczyna podskoczyła wystraszona i spojrzała na mnie. - Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć.
- Nie ma sprawy - mruknęła i poprawiła okulary. - Czy coś się stało?
- Chciałem cię tylko poprosić, żebyś używała jakichś cichszych urządzeń... Najlepiej śrubokrętów... Prawie wszyscy już śpią.

~~Celestia~~
                Cholera…Sądziłam, że nikt nie będzie słyszeć tego hałasu, choćby dlatego, że warsztat jest na parterze, a sypialnie na piętrze. Westchnęłam.
                -I tak to, co najważniejsze już wycięłam i nie mam zamiaru używać wiertarek.-powiedziałam.-Więc nie musisz się martwić.
                -A co tak właściwie robisz?
                -Buduję robota.
                -To akurat wiem. Ale jakiego? To nie wygląda na jednego z twoich pająków.
                -Ech…-westchnęłam.-Ten robot będzie trochę bardziej zaawansowany niż Arachne czy Mice. Powiem jak najprościej: będzie sam umiał myśleć. Mówić. Nawet czytać i pisać go nauczę. Ale najważniejsze będzie to, że będzie umiał walczyć.-powiedziałam najprościej i najmniej jak potrafiłam.
                Chodzi głównie o to, że nie jestem przyzwyczajona do dłuższej obecności ludzi. Zwykle moimi jedynymi towarzyszami była muzyka, roboty i samotność. Przez co już dawno zapomniałam, jak powinno się rozmawiać z innymi. To bolało, fakt, ale z drugiej strony roboty mnie nie zawiodą-ludzie potrafią złamać nawet serce i zranić duszę.
                Odwróciłam się do stołu i zaczęłam budować ,,mózg’’ robota z kabelków, matryc, pamięci i wielu innych części. Powinno mi to zająć jakieś dziesięć minut.

<<Matt>>
Byłem straszne zmęczony, a obserwowanie skupionej Celestii, a raczej próbującej się skupiać w mojej obecności, wydało mi się całkiem zabawnym zajęciem. Oparłem się o framugę i upiłem łyk herbaty. Byłem ciekaw kiedy dziewczyna postanowi coś mi powiedzieć. Nawet nie musiałem długo na to czekać.
- Masz zamiar tu cały czas stać? - zapytała, nie odwracając się w moją stronę.
- Yep - rzuciłem i znów pociągnąłem łyka. - Coś nie tak?
- Trochę mnie rozpraszasz...
- Czyżby sam widok mojego brata wzbudzał w tobie tak silne emocje? - usłyszałem za sobą rozbawionego Luke'a. Odwróciłem się.
- Widzę że się obudziłeś. Jak się czujesz? - zapytałem.
- Nie jest źle - odparł i się przeciągnął.
- Nie spodziewałem się, że to dziadostwo będzie aż tak mocne - rzuciłem.
- Ani ja. Matt, powiedz mi jak długo Kira mnie pilnowała?
- Długo - mruknąłem.
Lukas uśmiechnął się.
- To teraz ja jej trochę popilnuje. Zasnęła na poduszce na ziemi, przeniosłem ją na łóżko. Pójdę sprawdzić, czy dalej śpi - stwierdził, po czym mrugnął do mnie. - Do zobaczenia!

~~Celestia~~
                Tiaa…Zapomniałam dodać, że ludzie często ignorują zdanie kogoś innego. Wyjęłam z kieszeni słuchawki douszne i je założyłam, po czym podłączyłam je do komórki. Wybrałam ,,Perfect Weapon’’ Black Veil Brides. Ta piosenka jest genialna i czasem potrafi mnie pocieszyć, choć pewnie ma przygnębiać, ale cóż, ja to nie większość ludzkości.
                Odetchnęłam głęboko, puściłam na fulla i już nie istniał dla mnie świat zewnętrzny. Nawet cichutko nuciłam, byleby nikt mnie nie słyszał, a dopóki Luke tu jest tak właśnie będzie. I chyba przez dłuższą chwilę tu zostanie i będzie śmiał się z tego, że nie lubię czyjejkolwiek obecności.

<<Matt>>
Odwróciłem się, tylko po to, żeby zobaczyć, że Celestia kompletnie nas olała i założyła słuchawki. Westchnąłem. Odwróciłem się do wyjścia.
- Do zobaczenia! - rzuciłem do dziewczyny, wychodząc.
I tak mnie pewnie nie usłyszała. Ruszyłem korytarzem w stronę swojego pokoju, mając nadzieję, że mój brat nic nie zrobi dziewczynom. 

niedziela, 25 stycznia 2015

Mito i kwiaty?

Mito i kwiaty? Czy ja mam omamy?
Moje usta same wygięły się w literkę "O" a ja stałam i patrzyłam oniemiała na chłopaka. Nie spodziewałam się usłyszeć od niego takich słów. Nie uwierzyłabym w to, gdybym tego nie widziała.
"- Mistle, pójdziesz ze mną jutro na randkę?"
Nadal w to nie wierzyłam.
Mito uciekł zanim zdążyłam się otrząsnąć i odpowiedzieć. Chociaż w sumie nadal się nie otrząsnęłam.
Włożyłam kwiaty do wazonu w moim pokoju i usiadłam na łóżku. Spojrzałam za okno. Czy on naprawdę zaprosił mnie na randkę? Mito?
I po chwili na mojej tworzy pojawił się uśmiech, gdy moja wewnętrzna część, ta tak bardzo dziewczyńska, przejęła kontrolę.
On naprawdę zaprosił mnie na randkę!
Miałam ochotę zacząć się śmiać. Po chwili jednak spoważniałam. Skoro uciekł to jak miałam mu to przekazać? Ech... Ale mi narobił kłopotów. A jak do niego pójdę i spotkam Kirę? Szatynka nie pozwoli mi po prostu tam pójść, nie opowiadając jej co się właściwie stało.
Wstałam i podeszłam do biurka. Otworzyłam jedną z szuflad i wyjęłam notes i pióro. Na każdej stronie notatnika, w górnym rogu narysowany był wilk na tle księżyca w pełni, mój ulubiony wzór. Usiadłam i napisałam na kartce jedno słowo, po czym zgięłam ją na pół i odłożyłam.
"Tak".
Zastanawiałam się czy nie powinnam dopisać czegoś jeszcze, ale nie wiedziałam co. Poza tym Mito na pewno się domyśli, że to ja, w końcu zna mój charakter pisma. I mój minimalizm. A ten obrazek z wilkiem w rogu powinien już rozwiać wszystkie wątpliwości...
Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam na korytarz, uprzednio upewniając się, że jest pusty i ruszyłam w stronę pokoju chłopaka. Szybko pokonałam dzielący mnie od niego dystans. Stanęłam pod wejściem. Wzięłam głęboki oddech i wsunęłam liścik przez szparę między podłogą i drzwiami. Z pokoju usłyszałam jakieś krzyki Mito i domyśliłam się, ze pewnie znowu z kimś w coś gra. Postanowiłam nie pukać, bo i tak by nie usłyszał, ale kartkę powinien zobaczyć.

sobota, 24 stycznia 2015

Drzemka

-Chyba się......zdrzemnęłam.- Oświadczyłam przeciągając się i ziewając.
Mrugałam, żeby przywrócić ostrość widzenia. Gdy coś zobaczyłam przez dosłownie jeną sekundę, moim ochom ukazał się czerwony księżyc. Niestety, wiedziałam, aż za dobrze co to znaczy. 
Słońce jeszcze nie zaszło, mam czas. Uspokajałam się, zerknęłam na ogromne lustro z czarno-srebrnymi zdobieniami. Tatuaże na moim ciele były całkowicie widoczne. Czerwone wzory na twarzy w okolicach oczu, czarne symbole na rękach, oczy po wewnętrznej stronie dłoni, napisy w różnych językach na różnych częściach ciała oraz wiele innych. Zdołałam jeszcze dostrzec czerwone pasemko na włosach. Otworzyłam księgę i zaczęłam przeszukiwać moją "kolekcję świecidełek", gdy nagle dostrzegłam coś małego i o ośmiu nogach...pająk. Wszystko działo się dość szybko. Wpadłam w panikę, usiadłam w kącie pokoju, krzyczałam i płakałam, tak głośno, że chyba każdy w Akademii to usłyszał. Po chwili w moim pokoju pojawiła się Celestia, w pierwszej chwili oszołomił ją chyba widok mojego pokoju. No cóż, gdybym tu nie mieszkała mnie też by zdziwił, bo wchodząc do mojego pokoju znajdujesz się na polanie w środku lasu, w dodatku w nocy. Na suficie rozgwieżdżone niebo, na ścianach bardzo gęsty las na horyzoncie, na jednej skalna pólka z wyjącym wilkiem i księżycem w pełni, okna dało się zasłonić grubą, czarną kotarą. Wszystkie meble oprócz dwuosobowego łóżka (które było białe) były ciemno brązowe, w kolorze podłogi (na której w miejscu łózka namalowałam wielką dziurę). W dodatku wszędzie walały się moje rysunki oraz z każdego mebla wylewała się moja "kolekcja świecidełek", nad łóżkiem wisiał łapacz snów, a z książki prawie nie mieściły się na regale. Kiedy dziewczyna zorientowała się co się dzieje schowała pająka do kieszeni i próbowała do mnie podejść, nie udało jej się. Tak jakby oddzielała nas od siebie szyba. Po chwili do pokoju wpadła Kira, zamknęła księgę, a w momencie gdy jej dotknęła na jej dłoni również pojawiły się tatuaże, lecz one zniknęły zaraz po zabraniu ręki. Bariera jednak nie zniknęła, a ja poczułam, że chyba zaczynam tracić przytomność. Zobaczyłam Jamesa, opuszczającego pokój, obrócił się.
-Przepraszam.-Powiedział i odszedł. Spojrzałam przez okno, słońce właśnie ostatecznie znikało z horyzontu. Celestia wyglądała na zdziwioną.
-Są rzeczy, o których lepiej nie wiedzieć.- Ledwo usłyszałam słowa Kiry do dziewczyny.
Poczułam, że bariera znika, po czym ostatecznie straciłam kontakt z rzeczywistością.
~~~~~~~~~~~~~
Otwierając oczy ujrzałam leżącego obok mnie Luka, już bałam się, że oboje nie żyjemy, gdy usłyszałam jak chłopak chrapie, Zorientowałam się, że znajduję się w pokoju Kiry

No jeszcze brakuje pierścionka.


 ~*~*~ Mito ~*~*~
Właśnie odprowadzałem Mistle pod sam pokój, ponieważ tak o dziwo dobrze nam się rozmawiało. A w planie miałem co innego. Czyli? Podokuczać jej. No cóż w tam tej chwile czułem się tak: Znacie te gówniane romantyczne filmy, gdzie popularny chłopak (czyli ja xD) ze szkoły bierze na randkę laskę, która jest kujonem. Randka idzie bardzo dobrze, ale kiedy się kończy i on odprowadza ją pod drzwi domu następuje cisza. Słychać tylko świerszcze w tej całej ciemności. Dłonie są głęboko wciśnięte w kieszeni jego spodni, gdy zerka na nią niemo prosząc o przyzwolenie na kolejny ruch. Ona z kolei, jest w swoim własnym świecie rozmyślając nad tym, czy chłopak ją pocałuje, czy po prostu powie Dobranoc. No w tym przypadku powinienem powiedzieć Do następnego spotkania. Właśnie tak w tym momencie wyglądamy.
O czym ja myślę? Jestem tak kurewsko głupi?
Tak jesteś kurewsko głupi. Moja podświadomość mnie dobija.
- Eeee... Mistle mogę cię o coś spy... spytać?- Ja się jąkam. Przecież ja  się nigdy nie jąkałem.
- Nawijaj- bąknęła to tak cicho, że ledwie mogłem to usłyszeć.
Co mam robić? Jak ją o to spytać? 
Chłopie uklęknij na jedno kolano i wyczaruj z magicznego ołówka czerwone róże i po sprawie. No i jeszcze spytaj! Mój głos wewnętrzny.
Tak też zrobiłem. Później działo się to wszystko tak szybko, że zacząłem za sobą nie nadorzać.  Szybko odwróciłem się do ściany i na szybko nabazgrałem kwiaty na ścianie. Następnie uklęknąłem na jedno kolano i wyciągnąłem w jej stronę kwiaty. No jeszcze brakuje pierścionka. Eee... tam głupota ta moja.
- Mistle czy pójdziesz ze mną jutro na randkę?- uśmiechnąłem się do niej tak jak nigdy. Czyli szczerze.- Nie musisz mi odpowiadać natychmiast przynajmniej powiedz mi to dzisiaj wieczorem: Tak czy Nie.  To dla ciebie kwiaty.- podałem jej moje arcydzieło i odszedłem.
Szkoda, że nikt tego nie widział. Była tak zaskoczona że jej usta otwarły się w literę ,,o.

~*~*~*~*~

Właśnie grałem w grę z kolegą na mojej wielgaśnej konsoli z kolegą. Czułem się jak  za dawnych lat. Gra nazywa się ,,Kill or live''. Chyba nie muszę tłumaczyć, co to znaczy.
W mojej słuchawce rozniósł się głos - Stary, co z tobą dzisiaj nie tak? Zaraz nas pozabijają, a ty myślisz o czymś innym!- Jak zwykle, Tom się skarżył. Nie dziwię mu się. Ja sam bym był na niego  wkurzony.
- Nic się nie dzieje. Po prostu martwię się czy taka jedna dziewczyna zgodzi się pójść ze mną na randkę. To kur** się dzieje.- powiedziałem tak rozpaczliwie, że sam się nie rozpoznawałem.
- Stary, jeśli potrzebujesz pomocy to mów. Wiem, że nie jesteś dobry w tych spawach .

piątek, 23 stycznia 2015

Nigdy więcej nie zaufam ciasteczkom od Mita

<<Matt>>
Poprawiłem sobie ramię Luke'a przerzucone wokół mojej szyi i zmusiłem go do zrobienia kilku kroków. Nie spodziewałem się, że to dziadostwo Mita aż tak źle się dla niego skończy. Zachowywał się jak zombie, a to co mówił tylko utwierdzało mnie w tym przekonaniu. Poza niewyraźnym bełkotem nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Teraz cały ciężar jego ciała opierał się o mnie i robił kroki tylko dlatego że go do tego zmuszałem.
- Dalej, Luke, jesteś już prawie na miejscu - mruknął.
Blondyn mruknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi i kontynuował włóczenie nogami w marnej imitacji prawdziwych kroków.
W końcu udało mi się dowlec brata do drzwi pokoju Kiry. Potrzebowałem kogoś, kto się nim zajmie. Chciałem pogadać z Mitem na temat czegoś, co sprawi że Luke będzie chociażby w stanie normalnie funkcjonować...
Zapukałem do drzwi. Nie musiałem długo czekać nim ukazała się w nich Kira. Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, jednak gdy tylko ujrzała Luke, zamknęła je. Spojrzała na mnie wpół rozbawiona, wpół zmartwiona, a ja odpowiedziałem na jej niezadane pytanie:
- Mito przetestował na nim coś czego chcą użyć na sprzątaczkach. Mogłabyś go przypilnować zanim go znajdę i zapytam o jakieś antidotum czy coś?
- Nie ma sprawy - odparła, po czym się zawahała. - Ale wiesz, że ja go nie uniosę, prawda?
- Jestem pewien że poradzisz sobie nawet bez tego - stwierdziłem, po czym wszedłem do jej pokoju i położyłem brata na jej łóżku.

~~*Mistle*~~
Jako że Kira zdążyła przeczytać już wszystkie książki, które dostała na urodziny, postanowiłam zabrać ją do księgarni, jednakże nie spodziewałam się, że Luke w taki sposób pokrzyżuje moje plany. Co prawda, mimo że widok blondyna nie będącego w stanie denerwować mnie swoim gadaniem był odrobinę satysfakcjonujący, to fakt, że będę musiała pomóc Kirze w opiece nad nim niezbyt do mnie przemawiał, no ale czego to się nie robi dla przyjaciół.
- Mistle, mogłabyś przynieść trochę wody? - zapytała szatynka, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Jasne - odparłam. - Dla ciebie czy dla niego?
- Dla mnie. Luke śpi już od piętnastu minut - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. - Znowu się zamyśliłaś?
- Nieważne - odparłam i wyszłam z pokoju, zanim zostałam zasypana pytaniami optymistycznej, chociaż już nieco zmęczonej całym dniem, Kiry.
Po drodze wpadłam na YoYo.
- Widziałaś gdzieś może Kirę? - zapytała.
- Tak - odparłam. - Siedzi u siebie w pokoju i pilnuje Luke na haju.
Dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Mito dał mu jakieś coś, żeby to przetestował i teraz chłopak nie wygląda zbyt dobrze - wyjaśniłam.
- Aha - mruknęła dziewczyna. - Czyli nie powinnam jej przeszkadzać?
- Raczej nic by się nie stało jakbyś tam weszła. Tylko go nie obudź.

~*~Kira~*~
Zanim Mistle zdążyła przynieść wodę, Luke zaczął się budzić. Siedziałam na krześle obok mojego łóżka, na którym leżał chłopak i przyglądałam się, czy zaczął już rozumieć co się wokół niego dzieje. Blondyn jęknął i zakrył oczy przedramieniem.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Źle - odparł. - Nigdy więcej nie zaufam ciasteczkom od Mita.
Zaśmiałam się. To oznaczało, że cokolwiek mu było, teraz minęło.
- Co się stało? - zapytał chłopak, rozglądając się wokół.
- Matt cię tu przyprowadził i poszedł szukać Mita, żeby dał mu jakieś antidotum. Miałam cię przypilnować, pomagała mi Mistle, ale na chwilę wyszła - wyjaśniłam.
Luke uniósł się na łokciach, zmierzył mnie spojrzeniem, po czym znów opadł na materac.
- Twoje łóżko jest takie wygodne... - wymruczał, zanurzając twarz w poduszkach.
- Możesz tu jeszcze trochę poleżeć - rzuciłam.
Wyglądało jednak na to, że Lukas nie usłyszał co do niego mówiłam. Znów zasnął i zanosiło się na to, że teraz nie obudziłby go nawet alarm przeciwpożarowy.
Rozsiadłam się wygodniej na krześle i sięgnęłam po leżącą obok książkę. Czymś musiałam wypełnić czas oczekiwania na Mistle.

Frytki się smaży.

**Tatsu**

-Taaatsuu~.- Usłyszałem tuż za plecami wesolutki głosik mojej przyrodniej siostry. Po świętach temat mojej małej eskapady z Mitem jakoś umarł, ale podejrzewam, że właśnie sobie o nim przypomniała...
-Tak?- zapytałem, odwracając się do niej przodem. Była ubrana w dżinsy i zgniło zielną bluzę, która definitywnie była na nią za wielka i została wyciągnięta z mojej szafy. Na to miała założony biały fartuch, a za plecami trzymała patelnię. What?- Po co ci to?
-Zgadnij.- Uśmiech na jej ustach tylko się poszerzył.
-Usmażysz mnie żywcem nim rzucisz wilkom na pożarcie?- zasugerowałem. Co prawda, nie mieliśmy w Akademii wilków - jeszcze, przecież nigdy nic nie wiadomo - ale  zapewne czają się gdzieś w lesie.
-Nope. Próbuj dalej.
-Będziemy wbrew mojej woli odgrywać scenę z "Roszpunki"?
-Nie! Wysil się trochę! Bo pomyślę, że ani trochę mnie nie nasz.- burknęła.
Westchnąłem. Bycie jej bratem to żmudna praca. Satysfakcjonująca, ale żmudna. Swoją drogą, ciekawe dlaczego jeszcze nie zapytała o moje zniknię...
-Mito puścił parę.- wyjaśniła.
Co ja ci mówiłem o naruszaniu ludzkiej prywatności?
-Żeby tego nie robić. A teraz wracajmy do rozmowy, no!
-Nie wiem... będziesz wywijać komuś jakiś kawał.- rzuciłem, bardziej odruchowo, sfrustrowany, że nie mogę na nic lepszego wpaść.
-Dokładnie! Czy to było takie trudne?!
Ponownie westchnąłem. Najwyraźniej myślenie mi nie wychodzi. Przynajmniej w jej przypadku.
-Pewnie mam ci pomóc?
-Oczywiście.
-A tym nieszczęśnikiem jest... em... Luke?
-Nie.
-Kucharka?- Skojarzyłem z atrybutem w jej dłoni.
-Blisko.
-Cały personel szkoły?
-BINGO! Gratulacje, twoją nagrodą będzie ugotowanie dla mnie trzech ciast owocowych z bitą śmietaną.- Chwyciła mnie za rękę i poczęła ciągnąć w stronę kuchni.
-Chyba upieczenie, nie ugotowanie.- poprawiłem ją.
-Nie. Jestem pewna, że mówi się ugotowanie. A upieczesz to mi frytki.- zapowiedziała, nadal uśmiechnięta. Albo ma dzisiaj wyjątkowo dobry humor, albo coś wciągnęła... Chociaż, z tego, co wiem smoczymiętka nie działa na nadludzi.
-Frytki się smaży.
-Cokolwiek.- Machnęła ręką.

**Will**

Naturalnie, zadbałam o wolną kuchnię, żeby kucharka i jej wielki wałek do ciasta nie przeszkadzały nam w robocie. Chociaż "nam" to raczej pojęcie względne, bo moja pomoc ograniczyła się do ubicia bitej śmietany i otworzenia telekinezą słoików z dżemami owocowymi. Podczas gdy Tatsu robił za chłopca od czarnej roboty, ja streściłam mu plan, który opracowałam z kilkoma innymi uczniami, między innymi Celestią i Fier'em. Mianowicie, chodziło o to, że ludzka ciekawość nie zna granic i koniecznie musimy się dowiedzieć jakie jest zastosowanie pomieszczenia, które Celestia widziała na swoim tablecie. Razem z Ilied próbowałyśmy wejść do głów, którejkolwiek z pracownic Akademii, jednak z marnym skutkiem, najwyraźniej myślały zbyt trzeźwo i to była pierwsza rzecz, której należało się pozbyć.
-W jaki sposób zamierzasz to zrobić?- zapytał Tatsu, nie przerywając pracy. Choć wiedziałam, że uważnie mnie słucha, to jednak czułam się dziwnie, mówiąc do czyichś pleców.
Zamierzałam właśnie odpowiedzieć, kiedy do kuchni wszedł Mito. Miał na sobie kitel laboratoryjny, a twarz zakrywała maska przeciwgazowa. Tak bardzo chciałabym zobaczyć miny ludzi, którzy się na niego gapili, kiedy tutaj szedł!
-Skończyłem to, o co mnie prosiłaś.- powiedział zdejmując maskę. Z szerokiej kieszeni wyciągnął średniej wielkości, szklaną fiolkę z różowo -fioletowym płynem wewnątrz.- Wywar z róży damasceńskiej. W niewielkich ilościach działa uspokajająco, ale kiedy się ją przedawkuje i zmiesza ze stworzoną przeze mnie esencją, której składu nie mogę zdradzić...
-Mózg zamienia się w papkę, podatną na wszelkie czynniki zewnętrzne.- dokończyłam, a on pokiwał głową.- Testowałeś?
-Tak. Na Luku.- powiedział.- Ilied przeszperała jego umysł bez najmniejszych oporów.
-To na pewno bezpieczne?- wtrącił Tatsu.
-Za jakiś czas powinien wrócić do siebie... teoretycznie.
-Mito!
-Ej, mam zgodę na piśmie!
-Zgodził się na to?- Nie mogłam wyjść z podziwu. Luke i takie poświęcenie?
-Nie on. Jego brat.- sprostował.
-I wszystko jasne...

**Tatsu**

Szybko skończyłem pieczenie, ciasta nie były duże, toteż ich wykonanie nie zajęło mi wiele czasu, a na koniec razem z Mitem zmieszaliśmy ten jego wywar z lukrem, którego użyłem jako polewy. Trzeba przyznać, że wyszedł mu mocny towar.  Wąchałem go tylko przez sekundę, a już zapomniałem, o czym myślałem w chwili poprzedniej.
-Wiesz co, Mito?- zacząłem.- Czasem człowiek myśli, że lepszego przykładu idioty niż ty nie ma na tym świecie. A kiedy przychodzi, co do czego rozbrajasz nas wszystkich.
-Uznam to za komplement.
----------------------------------------------------------------------
Jak rozumiem zaczynamy kolejną wielką aferę, tak? XD

czwartek, 22 stycznia 2015

Remoncik

**Fier**
Leżałem w swoim pokoju słuchając Thousand Foot Krutch i z nudów materializowałem ciemność pod rożnymi postaciami. Używana przeze mnie umiejętność wyglądała jak kopia mocy Matta z tą różnicą, że zmieniająca kształt nad moją dłonią kula była kruczoczarna i gdy przestałbym wpływać na nią magią po prostu by się rozpłynęła. Mimo, że skończyły mi się pomysły na to do przyjęcia jakiej postaci mam zmusić cień nie miałem ochoty wychodzić z mojego pokoju. Po prostu wpatrywałem się w szary sufit na którym cały czas były kolorowe ślady smoczych łapek. Uśmiechnąłem się przypominając sobie jak Ilied wpadła kiedyś do mojego pokoju akurat gdy malowałem przypadkowo włażąc w prowizoryczną paletę zrobioną z prostokątnego kawałka plastiku. Wystraszona smoczyca zaczęła biegać po całym pokoju nie omijając również ścian i sufitu o moim obrazie nie wspominając. W efekcie powstało abstrakcyjne dzieło które bardzo się spodobało YoYo, a cały pokój był w smoczych łapkach. Większość śladów udało mi się usunąć niestety zapomniałem o suficie i akryle zaschły na dobre nie dając się usunąć. Jedynym ratunkiem dla sufitu który dodatkowo był okopcony (nie pytajcie dlaczego) zostało ponowne pomalowanie. Zresztą w ogóle przydało by się tu zrobić mały remont. Na wszystkich meblach widniały ślady pazurów, drzwiczki jednej z szafek były naderwane, łóżko mam trochę zarwane. Jedną z szaf pozbawiłem nóg gdy przesuwałem ją by zasłonić fragment gdzie tynk odpadł. Niektóre rzeczy nosiły ślady niedoszłego pożaru. Niedoszłego dzięki dyrektorce która okazała się przezorna i zamontowała na suficie zraszacz. Cóż działania dwóch smoków bywają destrukcyjne szczególnie w momencie gdy jeden z nich jest młody i niezdarny. Na szczęście dla tego pomieszczenia odkąd Ilied zaczęła zmieniać postać otrzymała własny pokój. Nie zmieniało to jednak faktu, że mojemu przydał by się gruntowny remont.
~~~~~~~~~~~~
Po załatwieniu formalności zacząłem wywalać wszystko z szafek i pakować do worków. Nie wiedząc czemu miałem kupę radochy wyrzucając za siebie rzeczy które nie wymagały szczególnej delikatności. W ten oto sposób za moimi plecami zrobił się jeden wielki rozpiździaj. Cała logika sprzątania: zrobić jeszcze większy bałagan by to ogarnąć. Koniec końców to co się dało zapakowałem do worków to co się dało i zabierając kilka z nich ruszyłem do mieszkającej kilka pomieszczeń dalej smoczycy.

**Ilied**
Słuchałam muzyki gdy Fier ni z gruchy ni z pietruchy wpadł do mojego pokoju zostawiając centralnie na samym środku jakieś worki.
- Co ty odwalasz?- spytałam. Miałam zamknięty umysł dlatego nie zauważyłam, że tu idzie.
- Przeprowadzam się tu. Nie wiedziałaś?- powiedział z szerokim uśmiechem.
- Czy przypadkiem nie dostałam...
- Żartuję przecież. Po prostu mój pokój błaga o remont, a jedynie do ciebie mogę przenieść moje rzeczy. 
Przyglądałam się mu uważnie zawijając pasmo włosów wokół palca.
- Dobra. To co robimy?
- Po pierwsze przenosimy tu moje rzeczy, a potem rozmontowujemy szafki. Większość z nich pewnie pójdzie na straty, więc będziemy mieć ognisko.- chłopak cały czas miał na twarzy szeroki uśmiech- Chodź- rzucił szybko ciągnąc mnie za sobą. Chwilę później przenosiliśmy jego rzeczy do mnie. W  pewnym momencie zjawił się Akihiro i przyglądał się naszym poczynaniom. Nie podobała mi się jego obecność, Fierowi również, ale chłopak zwyczajnie go zignorował. W końcu piłkarz się odezwał.
- Co wy robicie?
- Remont- odpowiedział mu krótko smok nawet się nie odwracając. Akihiro najwyraźniej usatysfakcjonowała ta informacja bo sobie poszedł. Gdy z Fierem skończyliśmy przenosić rzeczy smoka, chłopak zwrócił się do mnie.
- Ilied, smoczku. Ściągniesz tu wszystkich?
- Dobra, ale powiesz mi coś ty jadł.
- Jak wywalałem wszystko z szafek rozsypało mi się trochę smoczymiętki.
Westchnęłam. To temu był cały w skowronkach.

~~Celestia~~
Musiałam przysnąć, bo kiedy się obudziłam, pokój już był w całości pomalowany, a roboty błyszczały, jakby nigdy nie miały styczności z farbą.
Trzy ściany na cztery były czarne: ta naprzeciwko łóżka była czarna, a na niej została namalowana aleja złoto-białych lilii. Ściana z oknem również była czarna, lecz na niej został namalowany wilk i księżyc białą farbą. Ściana z drzwiami, także czarna, miała w narożnikach namalowane białe i złote nuty oraz klucze wiolinowe i basowe. Ostatnia ściana była biała, a na niej została namalowana duża czarna lilia. Meble przylegające do białej ściany, w tym łóżko, zostały pomalowane na czarno, a reszta-na biało. Uchwyty wszystkich mebli były pomalowane złotą farbą.
Zdjęłam słuchawki i zawiesiłam je na szyi. Wstałam z łóżka, a z kieszeni wyjęłam gadżet przypominający domofon, a także nowy zamek do drzwi. Tyle że miał kilka dodatkowych ulepszeń. Wyjęłam śrubokręt i zamontowałam jedną część w pokoju, zamontowałam nowy zamek, który mógł zmienić kształt, kiedy włożyłam do niego klucz od starego zamka, po czym wyszłam i zamontowałam drugą część domofonu na zewnątrz.
Cenię sobie prywatność, więc nikt do mojego pokoju nie wejdzie nieproszony. Domofon był sprzężony z zamkiem, więc potrzebne jest hasło lub klucz, żeby ktoś mógł wejść, inaczej drzwi zostawały zamknięte na amen. No i była mała nauczka za próbę wtargnięcia.
Jeżeli ktoś chciał wejść do pokoju bez podania hasła lub klucza, tylko wbić bezceremonialnie, to nie dość, że nie wejdzie, to zostanie obsypany brokatem, który tak sobie ceni Magnus Bane z ,,Darów Anioła’’. Dzięki temu nadgorliwi nauczą się pukać do mojego pokoju.
Kiedy już zdołałam zamontować domofon, akurat przez korytarz przebiegła…Smoczyca? Tak, zdecydowanie. Nie powiem, zdziwiło mnie to troszkę, lecz nie dałam po sobie nic znać. Smoczyca zatrzymała się i zaczęła mi się przyglądać.
-Jesteś nowa, prawda? Jestem Ilied, a ty?
Myślę nad tym przez chwilę. Moje imię? Kojarzy mi się tylko ze wstydem i bólem, jakie do tej pory odczuwałam w domu i szkole. Yumi Wendetta. Pośmiewisko szkoły numer 1. Więc, skoro jestem w innym miejscu, to czemu by nie zacząć od nowa? Na początek warto mieć nowe imię.
-Haaaaloo, zacięłaś się, czy co?
-Przepraszam, Ilied, Jestem Celestia Empire, miło mi.-nawet się nie uśmiechnęłam, a głos miałam bezuczuciowy. Odruchowo poprawiłam okulary na nosie.
-Powiało chłodem…

>>*Luke*<<
Szedłem korytarzem szukając Kiry. Mieliśmy zamiar skorzystać ze śniegu na dworze i ulepić bałwana. Niestety szatynki nigdzie nie było widać, więc coraz bardziej zagłębiałem się w Akademię. W końcu usłyszałem jakiś huk, a po chwili przekleństwo Fiera. Zauważyłam, że jedne drzwi są otwarte, więc podszedłem do nich. Zobaczyłem jak chłopak pochyla się nad jakąś szafką i coś przy niej majstruje.
- Przytrzasnąłeś sobie paluszek? - zapytałem, opierając się o framugę.
Fier odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie z uśmiechem, który wydał mi się co najmniej dziwny.
- Przyszedłeś pomóc mi przy remoncie? - zignorował moje pytanie.
Uśmiechnął się i patrzył na mnie przez chwilę.
- Ee... Widziałeś może gdzieś Kirę?
- Czy ona też pomoże mi przy remoncie? - dodał uradowany.
- Wątpię. Ona nie jest zbyt silna - mruknąłem. - To widziałeś ją czy nie?
- Niby kiedy, skoro nie pomaga mi przy remoncie?
Spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Nie wiem co bierzesz, ale bierz mniej - stwierdziłem i odwróciłem się. - Idę jej poszukać.
Wyszedłem i ruszyłem dalej korytarzem. Tutaj z pewnością bym jej nie znalazł.


**Ilied**
Dobra... Sposób w jaki przedstawiła mi się ta dziewczyna wydał mi się co najmniej dziwny i przez chwilę nie wiedziałam co zrobić. Jednak coś zważyłam. Podeszłam do niej przybierając ludzką postać i spojrzałam jej w oczy. Zaskoczona dziewczyna się cofnęła.
- Ukrywasz coś- powiedziałam- Ale nie będę ci grzebać w głowie.
Zaskoczona Celestia patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Jestem telepatką.- wyjaśniałam.- Ile ty wiesz o Akademii?
Dopiero po dłuższej chwili odpowiedziała.
- Niewiele.
- Spotkałaś już kogoś prócz mnie?
- Jakiegoś chłopaka, ale z nim nie rozmawiałam. To jakieś przesłuchanie?
- Nie. Po prostu chcę wiedzieć na czym stoję, a jak mniema wolała byś, żebym ci nie grzebała w umyśle?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Ja natomiast wyczułam, że Luke jest u Fiera, a ich lepiej pilnować.
- Chodź, wyjaśnię ci co i jak. No chyba, że wolisz się alienować jak mój braciszek.
Trochę uderzyły ją moje słowa, ale zamiast się oburzyć zapytała?
- Masz brata?
- Przyszywanego- zaczęłyśmy iść- Do czasu aż nauczyłam się zmieniać w człowieka dzieliłam z nim pokój.
- Rozumiem. Ilu tu was jest?
- Chwilowo 12 włącznie z tobą i mną, a chwilowo bo Akihiro właśnie się wyprowadza.
- Wszyscy są, no... smokami?
Zaśmiałam się.
- Nie, tylko ja i Fier. Z tą różnicą, że on jest tylko w połowie. Chociaż zdążyłam już zauważyć, że drażni go jak ktoś mu się o geny pyta.
- Dobra...
- Tak to każdy z nas ma jakieś nadprzyrodzone zdolności. Niektórzy jedną inni po kilka.
- Jak długo już tu jesteś?
- Od września, i uprzedzając twoje następne pytanie: wyklułam się tu.
- Jak to wyklułaś?
- Braciszek znalazł jajo ze mną w okolicznym lesie i zadbał o to abym z niego wyszła.
- Zaraz, chcesz powiedzieć, że masz ledwo kilka miesięcy?
- Tak, a co?
- Nie, nic. Po prostu wydawałaś mi się nieco starsza.
- My smoki szybciej dorastamy niż wy i żyjemy dłużej
- Dokąd my tak właściwie idziemy?
- Do Fiera, ale najpierw pójdziemy do mnie bo muszę coś wsiąść.Poczekaj chwile.
Wbiegłam do mojego pokoju i zaczęłam szperać w rzeczach brata. Celestia  tylko stała w progu i mi się przyglądała.
- Mam!- wyciągnęłam małą buteleczkę z przejrzystym płynem.- Chodź- chwyciłam ją za nadgarstek i pociągnęłam za sobą. Nie była zbyt chętna do pójścia dalej kiedy jej powiedziałam dokąd zmierzamy.
- A jest parę rzeczy które jest lepiej unikać. Przede wszystkim nie wchodź w drogę personelowi szkoły, większość ma licencje na zabijanie. W stołówce i kuchni można spotkać krwiożerczą galaretkę. Niezbyt inteligentna maź, ale za to uparta. I kręci się tutaj pewna dość spora, zboczona stokrotka.
- Stokrotka?
- Tak, stokrotka, ale nie musisz się nią zbytnio przejmować. Upodobała sobie chłopaków, a w szczególności Luka.
- Rozumiem. Daleko do tego całego Fiera?
- To już tu.- wskazałam na otwarte drzwi- A, chwilowo nie bierz go na poważnie, nawąchał się trochę smoczymiętki.
- Dobra...
Weszłyśmy do pokoju. Fier dalej rozbierał szafki. Dopiero po chwili spojrzał na nas z upiornym uśmiechem.
- Przyszłyście mi pomóc w remoncie?- mówiąc trochę syczał- Zaras nie kojarzę cię.
Nie wytrzymałam. Szybko odkręciłam buteleczkę i podstawiłam mu pod nos. Chłopak gwałtownie odskoczył zmieniając się w smoka. Ogonem strącił karnisz który z brzdękiem spadł na podłogę. Hałas na chwile odwrócił jego uwagę ode mnie, ale zaraz Fier spojrzał na mnie i zasyczał przeciągle niezadowolony wyrwaniem go z krainy pełnej puchatych króliczków i jednorożców rzygających tęczą.
 - Czym ty go poszczułaś?- usłyszałam za sobą szept Celestii.
- To tylko sole trzeźwiące. Sam je trzyma- powiedziałam zakręcając buteleczkę z dala od własnego nosa.

**Fier**
Dopiero po chwili załapałem co się dzieje i zmieniłem się z powrotem w człowieka.
- Ilied, mogę wiedzieć dlaczego to zrobiłaś?
- Bo byłeś straszny?
Zabrałem smoczycy buteleczkę i dla pewności powąchałem zawartość. Drażniący zapach wdarł im się do nosa. Natychmiastowo odsunąłem flakonik. Już zdążyłem zapomnieć jaka suszona smoczymiętka bywa zdradliwa.
Zwróciłem się do dziewczyny.
- Jak mniemam zrobiłem kiepskie pierwsze wrażenie.
Skinęła głową. Nie wyglądała mi na zbyt śmiałą osobę.
- Ech.... Jestem Fier.
- Wiem Ilied mi mówiła.
- W takim razie ty?
- Celestia Empire, miło mi- dziewczyna poprawiła okulary i nawet się nie uśmiechnęła.
Zaśmiałem się.
- Odruch jak mniemam?- dziewczyna popatrzyła na mnie zaskoczona. Zbyt dobrze rozumiałem jej zachowanie. Zresztą sam swego czasu zachowywałem się podobnie. Naprawdę nie wiem kiedy stałem się taki otwarty. Jak na mnie aż, za.
-Mogła byś zapomnieć to co się tutaj przed chwilą zdarzyło? I wiem jak to wygląda z twojej perspektywy, ale to z tą smoczymiętkom było wypadkiem, a normalnie używam jej tylko w razie mega deprechy.
Dziewczyna wyraźnie nie wiedziała co myśleć. Staliśmy tak chwile. a mi nagle zrobiło się słabo. Musiałem usiąść.
- Fier co się dzieje?!- słyszałem wystraszoną Ilied. Wszystko widziałem jakby przez mgłę i było mi zimno. No tak... Zimno....
- Ilied zamknij okno- smoczyca najwyraźniej zrozumiała co mi jest, bo się trochę uspokoiła.
- Co mu jest?- usłyszałem Celestie.
- Spokojnie nic poważnego. Po prostu musimy go rozgrzać. Kiedy jest zimno jego organizm ma mały problem z termoregulacją. W efekcie Fier szybko się wychładza. Przyniosę mu koc. Pilnuj żeby był przytomny.- smoczyca wybiegła.
- Ej, czekaj! Niby jak mam to zrobić?
- Mów coś.-powiedziałem. Milczała chwile. Siedziałem z spuszczoną głową i nie widziałem jej twarzy.
- A więc...  Jak trafiłeś do Akademii?
- Nie pamiętam. Wiem tylko tyle, że ciężko ranny uciekałem. Prawe wszystko co się zdarzyło przed jest pustką.- prychnąłem- Za dużo gadam.
- Mam!- smoczyca wróciła. Chwilę później zostałem przykryty kocem.- Weźmy go gdzieś gdzie jest cieplej.
Dziewczyny ledwo zdążyły wyprowadzić mnie na korytarz, a pochłonęła mnie ciemność...
~~~~~~~~
Dryfowałem w pustce. Po prostu się unosiłem otoczony ciemnością. Coś wielkiego za mną przepłynęło. Gwałtownie się odwróciłem, ale nic nie zdarzyłem zobaczyć. Czułem tylko czyjąś bardzo znajomą obecność.
- Szybko sobie o mnie przypomniałeś Sárkányok- powiedziałem używając smoczego języka.
- Musisz być tak oziębły dla własnego ojca?- istota znów koło mnie przepłynęła.
- Tak. Zostawiłeś mnie całkiem samego na parę ładnych lat.
W swojej ludzkiej postaci objął mnie od tyłu. Byłem na niego zły ale się nie wyrwałem.
- Dobrze wiesz, że za hibernowałem. Zresztą myślałem, że jak smoki w twoim wieku dobrze sobie dasz radę.
- Zapomniałeś, że nie jestem smokiem...
- Po części jesteś. Zresztą dobrze wiedziałeś, że w każdej chwili mogłeś mnie wezwać.
- Może...

Trwaliśmy chwilę w ciszy, aż się znów odezwałem.
- Tęskniłem...
- Ja też, a teraz obudź się.
- Co? Zwariowałeś?! Po...
- Obudź się!
- Nie pozwolę ci znowu...

- OBUDŹ!- ryknął
~~~~~~~~~~
Ujrzałem skrzydlatego demona i z krzykiem zerwałem się z łóżka. Wystraszona Celestia prawie upuściła tablet.
- Nie strasz tak!- krzyknęła.
- Kretyn- prychnąłem.
- Ja ci dam kretyna- usłyszałem jeszcze na skraju umysłu i obecność smoka całkowicie zniknęła. Opadłem z powrotem na łóżko i spojrzałem na dziewczynę która nie bardzo wiedziała o co mi chodziło. Dopiero po chwili zauważyłem, że leżę w pokoju Ilied, smoczycy nigdzie nie ma i na zewnątrz jest całkiem ciemno.
- Która godzina? I gdzie Ilied?- spytałem. Celestia tylko poprawiła okulary.
- Jest środek nocy. Ilied spanikowała po tym jak zemdlałeś. Razem z innymi przenieśliśmy cię tutaj. Smoczyce musieliśmy stąd zabrać, bo nie mogła zasnąć. Nie chciała zostawić cię samego to jej obiecałam, że cię popilnuję. Teraz mała śpi u kogoś w pokoju. Wiesz, że nawet ją polubiłam.
- Ma dar do zrzeszania sobie przyjaciół.- kiwnęła głową.
- Jak czujesz?
- Już mi lepiej. Nie musisz się martwić.
- Jesteś świadom, że gadałeś przez sen?- usniosłem tylko brew- O ile to gadaniem można nazwać. Nic nie rozumiałam. Jedyne słowo które zdołałam wyłapać to Sakanyok czy coś w tym stylu, ale i tak nie wiem co znaczy.
Zaśmiałem się.
- Sárkányok, władczy, a poza tym to imię.- dziewczyna patrzyła na mnie zaskoczona.- Powiedzmy, że miałem świadomy sen. Dobra?
- Dobra...

~~Celestia~~
Kiedy Fier ni z gruszki ni z pietruszki zemdlał, Ilied zaczęła panikować. Biegała w kółko omal nie depcząc przy tym chłopaka. Westchnęłam. Panika była mocno nie wskazana, a skoro Ilied jest smokiem…Cóż, poświęcę swoje roboty.
Wyjęłam jedną Arachnę i pokazałam ją Ilied. Ta natychmiast przestała biegać, a kiedy pająk spadł na ziemię i zaczął biegać, Ilied wyglądała tak, jakby właśnie zobaczyła nową zabawkę do polowania.
Dobra, skoro się już uspokoiła na ile to w tej chwili możliwe, powiedziałam:
-Lepiej idź zwołaj wszystkich, bo same nie damy rady go gdziekolwiek donieść..
Ilied natychmiast wyleciała stąd, by pójść po kogokolwiek do pomocy. Ja natomiast podeszłam do chłopaka i przewróciłam go na plecy, żeby mógł w ogóle oddychać. Sprawdziłam puls. Serce bije mocno i równomiernie. To dobrze, bo nie będzie trzeba nikogo namawiać, żeby w razie co zrobił sztuczne oddychanie. A tym bardziej nie trzeba było wzywać personelu.
Kiedy położyłam pod kark Fiera poduszkę, którą wzięłam z jego pokoju, żeby drogi oddechowe nie miały żadnych przeszkód, by powietrze dostawało się do płuc, wróciła Ilied z resztą osób mieszkających w Akademii. Czułam się dziwnie, kiedy na mnie patrzyli, jakby w życiu dziewczyny nie widzieli, lecz chwilę później cała ich uwaga skupiła się na smoku.
-I…I nie wiem, co miałam kompletnie robić, więc zaczęłam panikować, a Celestii jakoś udało się mnie ogarnąć i wysłać po was.
Jakaś dziewczyna sprawdziła puls Fiera i odetchnęła z ulgą.
-Tylko zemdlał. Nic mu nie będzie.
Wtedy z wszystkich uciekło napięcie i mogli na spokojnie się mi przyglądać, co mnie niesamowicie drażniło, jednak nie dałam po sobie niczego poznać. Nie chciałam, żeby mnie poznali…Za szybko.
-Widziałem cię. To ty na mnie wpadłaś.-powiedział ciemnowłosy chłopak.
-Już przeprosiłam.
-Matt, znasz ją?-zapytała dziewczyna, która sprawdzała stan Fiera.
-Kiedy krążyłem po korytarzach, akurat na siebie wpadliśmy. Jednak nie zdążyłem się dobrze przypatrzeć.
-I nic mi nie powiedziałeś?!-zawołał jakiś jasnowłosy chłopak.
-Nie było takiej potrzeby, Luke, zresztą nie miałem pewności, czy jest uczennicą Akademii. Jestem Matt Wright, a ten tutaj typ to mój brat…
W tym momencie został odepchnięty przez jasnowłosego.
-Sam umiem się przedstawić, Matt. Lukas Wright, ale wszyscy mówią do mnie Luke.-powiedział, uśmiechając się szeroko.-Ała! Za co?!
Oberwał od swojego brata prosto w głowę.
-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny. Nie pchaj mnie więcej.-powiedział, kręcąc głową z dezaprobatą.
-Nie przejmuj się nimi, jestem Kira.-powiedziała dziewczyna, która sprawdzała puls smoka, ignorując kłócących się braci.
-Jestem Will~!
Coś mi mówiło, żebym zamknęła natychmiast swoje wspomnienia w wielkiej metalowej skrzyni i zamknęła ją na trzy kłódki, by później wrzucić je na samo dno mojego umysłu. Wydaje mi się, że tak zrobiłam, że upchałam do tej skrzyni wszystkie myśli i zamknęłam je. W moim umyśle zostały same monstrualne liczby, obliczenia i plany nowych robotów. Telepaci pewnie sobie pomyślą, że sama jestem robotem, ale mnie to nie obchodzi.
-Czołem, jestem YoYo, a to jest James-powiedziała dziewczyna z kotem.
-Jestem Mistle, miło mi cię poznać-powiedziała z uśmiechem ciemnowłosa.-Co prawda wiemy od Ilied jak masz na imię, ale się przedstaw.
-Celestia Empire, miło mi.-powiedziałam bez cienia uśmiechu i poprawiając okulary. Tak jak mówił Fier, to był mój odruch, kiedy się przedstawiam i kiedy mówię o jakimś oczywistym fakcie, jak na przykład to, że nie ma miejsca na Ziemi, gdzie śnieg byłby naturalnie czarny.-A teraz może byśmy coś zrobili z Fierem, bo podłoga nie bardzo się nadaje do leżenia.
-O Boże, Fier!-krzyknęła Ilied i zaczęła panikować. Westchnęłam.
-Ilied, zamiast panikować lepiej powiedz, gdzie możemy go przenieść, żeby nie leżał na podłodze. Jego łóżko za bardzo się od tego nie nadaje, choćby ze względu na to, że nie wygląda zbyt dobrze…Tak samo jak reszta pokoju.
Co tu dużo mówić, sypialnia Fiera wygląda jak ruina.
-Okey, dobrze, do mojego pokoju.-powiedziała lekko poddenerwowana.
Matt i Luke wzięli smoka tak, że jeden trzymał nogi, a drugi pod ramiona i wyszli z pokoju, przenosząc go do pokoju smoczycy. Reszta, w tym ja, wyszła za nimi, zamykając drzwi.
Weszliśmy do pokoju Ilied. Jej sypialnia wyglądała o niebo lepiej, niż Fiera. Chłopacy położyli go na łóżko, a Ilied przykryła go kocem.
Siedzieliśmy przy łóżku Fiera do wieczora. Ilied nie mogła zasnąć, wiedząc, że Fierowi może się przydać wszelka opieka, kiedy postanowi się obudzić, więc zgłosiłam się na ochotnika, że zostanę w pokoju. I tak bym pewnie nie zasnęła, bo chciałam przemyśleć to, co się dzisiaj działo i zobaczyć postępy w poznawaniu Akademii przez pająki. Widząc cały plan szkoły, który był gotowy wywnioskowałam, że prawdopodobnie są gdzieś tu ukryte tajne przejścia. Tam, gdzie pająki mogły wejść, zrobiły mapy, lecz pozostawało sporo przestrzeni, gdzie powinno coś się znaleźć.
Nawet nie zauważyłam ,kiedy minęło parę godzin. Było około 2 w nocy. A Fier gadał przez sen.
-Aaaa!
Spojrzałam na Fiera, niemal upuszczając przy tym tablet.
-Nie strasz tak!
-Kretyn.-powiedział.
Nic nie powiedziałam, gdyż jest w połowie smokiem, lecz u ludzi gadanie do siebie przejawia lekkie zaburzenia psychiczne. Po chwili jednak zapytał:
-Która godzina? I gdzie Ilied?
-Jest środek nocy. Ilied spanikowała, kiedy zemdlałeś. Razem z innymi cię tu przenieśliśmy. Smoczycę musieliśmy zabrać, bo nie mogła zasnąć. Nie chciała cię zostawić samego, więc obiecałam, że cię popilnuję. Teraz mała śpi u kogoś w pokoju. Wiesz, nawet ją polubiłam.
-Ma dar do zrzeszania sobie przyjaciół.
Kiwnęłam głową, po czym uświadomiłam sobie, co powiedziałam. Lecz zamiast rozmyślać, powiedziałam po prostu:
-Jak się czujesz?
-Już mi lepiej, nie musisz się martwić.
-Jesteś świadom, że gadałeś przez sen?-uniósł brew w geście zdziwienia-O ile gadaniem można to nazwać. Nic nie rozumiałam. Jedyne słowo, jakie zdołałam wyłapać to Sakanyok czy coś w tym stylu, lecz nie wiem, co to znaczy.
Zaśmiał się lekko i powiedział:
- Sárkányok, władczy, a poza tym to imię.-popatrzyłam na niego z deka zaskoczona- Powiedzmy, że miałem świadomy sen, dobra?
-Dobra…
Zdarzają mi się świadome sny, więc to nie jest nic nowego, lecz przeczuwałam, że sen Fiera był trochę bardziej, niż świadomy…Lecz zostawiłam to w spokoju, jak będzie chciał mi cokolwiek powiedzieć to mi powie. W tym momencie mój tablet ,,zapiszczał”. Fier zmarszczył brwi.
-Co to był za dźwięk?
-To mój tablet. Moje roboty najwidoczniej znalazły coś ciekawego…
-Budujesz roboty?
-Tak. A więc zobaczmy, co Arachne znalazły…
Usiadłam na łóżku obok Fiera i pokazałam mu tablet. Na ekranie widniała trójwymiarowa mapa Akademii.
-Uau…
-Dzięki. O zobacz, tutaj.-pokazałam na mały niebieski punkt.
Wklepałam komendę, dzięki której mogliśmy mieć bezpośredni dostęp do tego, co widziały pająki. A konkretnie te dwa, które były na środku dziwnego pomieszczenia. Miało ono czarne ściany i błękitną podłogę. W kamiennych misach palił się błękitny płomień. Jednak to wszystko, co zdążyliśmy zobaczyć, zanim moje roboty zostały zniszczone.

-Ciekawe, co to była za sala…-powiedziałam.

**Fier**
Coś mi w tamtym dziwnym pomieszczeniu nie pasowało i wolałem o nim na razie nie mówić. Szybko ustaliłem z Celestiom, że tą kwestie zostawimy na później. Nie chciało mi się spać i pomimo faktu, że był środek nocy wróciłem do remontowania mojego pokoju, czego oczywiście dziewczyna nie omieszkała mi wypomnieć. Po prostu musiałem coś robić i nikt by mnie nie przekonał do powrotu do łóżka. Jak już się zabrałem do pracy to robiłem resztę nocy i cały dzień. Celestia cały czas mnie pilnowała. Dopiero nad ranem zamieniając się z Ilied. Wieczorem mój pokój był już skończony. Stare szafy zastąpiłem jedną większą zyskując na przestrzeni, a przy tej samej ścianie stanęło biurko i zawisła szafka. Stojące po drugiej stronie pomieszczenia łózko zastąpiłem wielką poduszką na której mogłem się wygodnie wyłożyć w obu postaciach, a w rogu stanął regał. Na podłodze wylądował zielony dywan. Ściana za biurkiem i szafą została pomalowana na czarno, na pozostałych został namalowany horyzont, a na suficie niebo. Po zgaszeniu światła wszędzie ukazywały się gwiazdy. Byłem strasznie zadowolony z tego remontu. Przede wszystkim zyskałem mnóstwo wolnej przestrzeni którą wprost uwielbiam. I tak najbardziej cieszyłem się z faktu, że udało mi się nie zamalować tej jednej łapki Ilied. Po prostu mi się podobała.

czwartek, 1 stycznia 2015

Siedziałam spokojnie w pokoju i nagle jestem w szkole...Że co,do cholery?!

Weszłam do mojego pokoju trzaskając drzwiami.Czy ludzie zawsze muszą być zawsze tacy denerwujący?!Ja tylko spokojnie budowałam moje pająki,Arachne 3.0 ,ale musieli się przyczepić,że bawię się kawałkami metalu i magnesami!
Dobrze,że już zjadłam kolację,dzięki czemu nie musiałam się z nimi użerać i wrócić do mojego pokoju bez zbędnych pytań z ich strony.
Usiadłam przy biurku i patrzyłam na plan maszyny,która ma teoretycznie tak naginać przestrzeń,żeby móc przenieść kogokolwiek do innego wymiaru.Założyłam moje słuchawki i włączyłam muzykę.Nucąc pod nosem spojrzałam na środek pokoju-stał tam prototyp maszyny.Wzięłam tableta i od niechcenia wstałam i podeszłam do niej.Zaczęłam bawić się włącznikiem,kiedy nagle pojawiło się...Coś.To chyba był portal.Dotknęłam powierzchni i nagle zostałam wciągnięta do środka.
Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam jakiś gabinet.Na nim leżała jakaś kartka i klucze.Podeszłam do biurka i zaczęłam kurczowo trzymać mojego tableta.Zostało tam napisane:
,,Witamy w Akademii Niezwykłości.Tu masz swoje klucze do pokoju i plan lekcji.
Dyrektor Akademii Niezwykłości,Gertrude''

Akademia Niezwykłości?Chyba nie mam wyjścia i wziąć klucze oraz poszukać mojego pokoju.Planu lekcji nie wzięłam,bo po co?Spojrzałam na numer:65.Patrzę na drzwi naprzeciwko:1380.Cholera,w życiu nie znajdę tego pokoju!
Jednak postanowiłam odetchnąć i się uspokoić.Wyjęłam z mojej kieszeni dziesięć pająków,podłączyłam je do Wi-fi i wklepałam komendę,aby się rozeszły i opracowały plan 2D i 3D tej całej Akademii.Sama zaczęłam iść szybko wzdłuż korytarza i patrzyłam na ekran,obserwując postępy.
Akurat wtedy na kogoś wpadłam.Spojrzałam szybko na ciemnowłosego chłopaka,wymamrotałam ciche,,przepraszam''i poszłam dalej.Nic na to nie poradzę,że jestem osobą nieśmiałą!Podgłosiłam muzykę w słuchawkach i szłam dalej.Usłyszałam pikanie.Później cichy alarm.
Dwie informacje do mnie przyszły:Jedna to ta,że Arachne nr 3 znalazł pokój,który mam podobno zająć.A druga to taka,że jeden z pająków został brutalnie przez kogoś zdeptany.Reszta opracowywała bardzo szczegółowy plan tego,co jest w tej szkole.Dzięki temu dowiedziałam się,że mają hojnie wyposażoną pracownię inżynierską,salę muzyczną i składzik,w którym jest mnóstwo drewna,metalu i wiele innych rzeczy.
Nagle coś usłyszałam i zobaczyłam...Galaretkę?Wyglądała,jakby chciała się na mnie rzucić.Uznałam,że lepiej ją wyminąć i pójść dalej,ale nie zdążyłam.Galaretka się na mnie rzuciła,a ja się rzuciłam na podłogę.Galaretka rozprysła się na ścianie,a ja pobiegłam szybko korytarzem,żeby nie spotkać kolejnej krwiożerczej galaretki.
Zatrzymałam się dopiero przed moim pokojem.Chwyciłam klucze i otworzyłam go.Wyglądał jak każdy pokój w szkole z internatem:jasny,z biurkiem,szafą i jeszcze paroma innych mebli.Postanowiłam coś z tym zrobić.Dobrze,że zawsze noszę puszki z białą,czarną i złotą farbą.Wyjęłam kilka myszy Mice 4.5 i Arachne 3.0.Otworzyłam puszki,a roboty zaczęły wszystko malować,a ja w tym czasie położyłam się na łóżku i rozkoszowałam się muzyką.
------------------------------
Hejo^^.Jestem Darka3363 i od teraz będę współtworzyła te zacne opowiadanie^.^
Mam nadzieję,że rozdział się podobał.
Pozdrawiam:
Darka3363