piątek, 26 grudnia 2014

Dodatek od Irs :)

Z okazji Świąt mam dla autorów kilka artów

Magia Świąt

 Will nie męcz Tatsu

 Czyżby Akihiro coś kombinował?
Mistle i Kira
 Matt i Luke

Znowu pod jemiołą?

 
 Ach te kocie uszka

/\__/\
\(|).(|)/

Jakby to jej wytłumaczyć

 

środa, 24 grudnia 2014

Święta

~<<YoYo>>~
- Pobudka!- krzyknęłam razem z Kirą wylewając po wiadrze wody na Matta i Luka.
Zerwali się z miejsca natychmiast, w dodatku nie wyglądali na zbyt szczęśliwych (Jakoś mnie to nie dziwi)
- Oszalałyście?!- "uprzejmie" spytał Luke.
- Nie mamy czasu, potrzebujemy was do pomocy, a nie wiedziałyśmy jak twardy macie sen.- wyjaśniła Kira.
- Postanowiłyśmy wszystko postawić na jedną kartę- uśmiechnęłam się.
- Też musiałam przeżyć jej pobudkę.-westchnęła szatynka.
- Ale po co w ogóle nas budzicie?- spytał Matt.- I dlaczego do jasne ciasnej musi to być w środku nocy?
- Otóż cały personel poleciał na swoich miotłach na zlot czarownic w Salem- zaczęłam wyjaśniać.- Czy coś takiego. Tak, czy siak nie ma ich teraz i wrócą nad ranem, oznacza to, że możemy wejść do każdego pomieszczenia i nic nam nie zrobią, a święta już jutro.
- I...?- pustka.
- Dlaczego faceci tak wolno łapią.- skomentowałam to face palmem.
- Wykorzystamy to, żeby ładnie przystroić to miejsce.- wyjaśniła za mnie Kira.
Matt i Luke zgodzili się pomóc. Dałyśmy im 3 minuty na "ogarnięcie się"i przeszliśmy do działania. Na początku trzeba było znieść wszystkie świąteczne dekoracje ze strychu. Tą część zostawiłyśmy chłopakom, bo przecież tam są pająki, a ja mam arachnofobię. W czasie penetrowania pomieszczenia ja i Kira wykorzystałyśmy okazję, weszłyśmy do kuchni i wykradłyśmy mleko i ciasteczka.
 Druga taka okazja może się już nie zdarzyć.
Po około 30 minutach wszystkie świąteczne dekoracje były na korytarzu. Zabrały one tyle miejsca, że jak ktoś nie potrafił lata to miał dość spore trudności z poruszaniem się. Ozdoby były ładne, w klasycznych kolorach świąt i w dodatku Matt zadbał o to, żeby żadna z nich nie była zepsuta.
Zaczęliśmy od przystrajania pokoi, robiliśmy to cicho, żeby nikt się nie obudził. Poszło nam to dość sprawnie. Potem wzięliśmy się za korytarze, pokoje personelu i wszystkie inne pomieszczenia. Na końcu został już tylko dach, zewnętrzna strona Akademii i ogród. Zajęło nam to trochę więcej czasu niż się spodziewaliśmy, ale w końcu na wszystkich drzewach zawisły kolorowe łańcuchy, a na dachu i ścianach lampki zawieszone przeze mnie, Kirę i Luka. Matt stał na dole i koordynował pracę. Kiedy budynek wyglądał już jak wielka choinka Luke postanowił wyczyścić komin.
Bo jak dostaniemy prezenty, jeśli św. Mikołaj nie da rady wejść przez tak brudny komin.
Wziął potrzebny sprzęt ze schowka (który też został przystrojony). Wszedł do komina i.......zaklinował się.

**Fier**
Słońce już dawno wzeszło, a mimo to jeszcze nie wyszedłem z łóżka. Co prawda ciekawił mnie fakt dlaczego cały pokój mam w ozdobach świątecznych, ale i tak stwierdziłem, że wstanę dopiero jak ktoś postanowi mnie wywalić i okaże się wystarczająco przekonywujący. Z własnej woli na tą zimnice nie wyjdę.
- Oj wyjdziesz- usłyszałem nad sobą głos Ilied. Jednak zamiast smoka nade mną stała białowłosa dziewczynka o smoczych oczach. Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie to.
- Nauczyłam się zmieniać postać.- uśmiechnęła się widząc moją reakcję- Podoba ci się?
- Tak.
- Wstawaj, mamy Święta.- dziewczynka próbowała ściągnąć ze mnie koc.
- Ale jest zimno- Ilied mi nie odpowiedziała tylko zaczęła grzebać mi w szafie. Po chwili stała przede mną z moimi ciuchami w geście sugerującym, że mam się przebrać.
- Niech ci będzie- wziąłem ubrania wiedząc, że i tak nie wygram, a zadowolona z siebie smoczyca usiadła na biurku.
- Obchodziłeś już wcześniej Święta?- popatrzyłem na nią nieco zaskoczony.
- Kilka razy zanim babcia zmarła. Uparła się, że skoro w połowie jestem człowiekiem to powinienem je obchodzić. Ta kobieta była na tyle przekonywująca, że mój ojciec nie miał nic do gadania.- usiadłem obok smoczycy.- Na tym wzorowałaś swoją postać?- wskazałem na leżący na blacie rysunek.
- Tak. Skąd wiedziałeś?
- Wszystkie smoki się na kimś wzorują.
- A ty na kim?- spytała zaciekawiona.
- Nie wzorowałem się. Urodziłem się w tej postaci. Dobra, dosyć o mnie. Idziemy ubierać choinkę.
- Tak!- wykrzyczała radośnie smoczyca przybierając swoją pierwotną formę. Już mieliśmy wychodzić gdy dał się słyszeć stłumiony krzyk. Rzuciłem Ilied pytające spojrzenie.
- Luke utknął w kominie.
Parsknąłem śmiechem.
- Chodź muszę to zobaczyć.
~~~~~~~~
- Czemu Luke, nie jest mi ciebie szkoda.
- Przymknij się Fier.- usłyszałem głos chłopaka przytłumiony przez mur.
- Jak to się stało?- zapytała zaciekawiona smoczyca.
- Próbował wyczyścić komin- Matt zadawał się być zażenowany głupotom brata.
- Musimy go jakoś stamtąd wyciągnąć. Jakieś pomysły?- Kira popatrzyła na wszystkich.
- Dynamit?- pozostali spiorunowali mnie wzrokiem- Jeny. Po prostu pociągnijmy go za nogi może wylezie.
- Weźcie się pospieszcie. Co?- Luke przypomniał o swojej obecności. Nie czekając długo zabraliśmy się za wyciąganie go z komina. Niestety nie dało to zamierzonego efekt, bo wszyscy wybuchli śmiechem kiedy Ilied przypadkiem wydarła dość spory kawałek materiału ze spodni chłopaka.
- Co się tam dzieje? Ej!
- Masz dziurę na samum środku tyłka.- poinformowała go uczynnie Will nadal chichocząc.
- Co?! Wyciągnijcie mnie stąd!- Luke zaczął się rzucać, ale i tak nie mógł się wydostać. Koniec końców zlitowałem się nad nim i z pomocą kontroli nad ciemnością wywlekłem go z tego komina za co nie omieszkał mi nie podziękować. Po tym jak mnie uściskał byłem cały w sadzy. Zresztą nie tylko ja, bo chłopak rzucał się na wszystkich przy okazji brudząc. Wkurzyłem się. Prubowałem go złapać jednak był zbyt szybki. Na szczęście Luke postanowił porządnie wybrudzić Kirę. Szybko przybrałem smoczą postać i chwyciwszy chłopaka wyrzuciłem go przez okno prosto w zaspę. Dla pewności wyskoczyłem za nim i dokładnie wytarzałem go w śniegu, na koniec w nim zakopując.

**Tatsu**

Mito miał naprawdę wielkie szczęście, że upokorzenie, jakiego doznałem się opłaciło. Co prawda, nie znaleźliśmy mojego ojca, ale trafiliśmy na dość znaczący ślad i pewnie natychmiast ruszyłbym jego tropem... gdyby nie zbliżające się święta, o których przypomniałem sobie na akurat w wigilię. Musieliśmy wracać do Akademii, reszta pewnie zaczęła już przygotowania i wypadałoby im jakoś pomóc. Użyliśmy teleportu od pani dyrektor - i chwała jej za niego! Nie wiem, czy przetrwałbym próby Mita.
Kiedy pojawiliśmy się przed budynkiem szkoły, było koło południa. Ozdoby pozawieszane na budynku robiły spore wrażenie, aż zacząłem się zastanawiać, czy aby a pewno dobrze trafiliśmy. Mito gwizdnął.
-Kawał dobrej roboty.- stwierdził z uznaniem.
-Dzięki.
Odwróciliśmy się z stronę głosu. Za nami stała uśmiechnięta YoYo, a obok Matt spoglądający na coś ze zdegustowaną miną i lekkim załamaniem nerwowym. Odwróciłem głowę, żeby zobaczyć, co go tak dobiło psychicznie i natychmiast zrozumiałem. Kilka metrów od nas stali pozostali uczniowie, cali pokryci sadzą i śmiejący się z Fiera i Luka, którzy szamotali się w śnieżnej zaspie. A przynajmniej tak to wyglądało i nie wiem czy chcę, wiedzieć jak do tego doszło i co oni naprawdę robią.
-Eee... Powinniśmy wiedzieć...?- zwróciłem się do niebieskowłosej i bruneta, którzy, notabene, jako jedyni nie byli brudni.
-Nie.- odpowiedział krótko Matt.
-Okej, mnie to wystarcza.- powiedział Mito, szarpiąc się ze smyczą. Aarow strasznie wyrywał się w stronę chłopaków. W końcu mój kompan nie wytrzymał i puścił uprząż, bo jakby tak nie postąpił pewnie sam wylądowałby w śniegu. Nim się obejrzeliśmy owczarek skoczył na Fiera i począł zawzięcie oczyszczać jego twarz z sadzy za pomocą języka. Nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem zwracając tym na siebie uwagę Will. Najpierw wyglądała na zdziwioną moim widokiem, lecz nie trwało to długo.
-Tatsuyo Otsuka...- zaczęła grobowym tonem i już wiedziałem, że mam przerąbane.
-Will.- zawtórowałem jej, uśmiechając się przy tym przymilnie i mając nadzieję, że nie zechce się mścić, za zostawianie ją na dość długo bez słowa wyjaśnienia.
Podeszła do nas żwawym krokiem, patrząc mi wyzywająco w oczy, co wyglądało dość komicznie zwłaszcza, że jest ode mnie niższa i wymamrotała przez zaciśnięte zęby:
-Są święta, więc ci odpuszczę, ale lepiej się przygotuj, bo dwudziestego siódmego grudnia zacznie się rzeźnia.
-F-fajnie.
-Przepraszam, że przerywam tę rodzinną kłótnię,- Do naszej milutkiej rozmowy wtrąciła się Mistle.- ale jeśli chcemy wyrobić się przed pierwszą gwiazdką, powinniśmy wziąć się do roboty.
Przytaknąłem bardzo ochoczo, dziękując jej w duchu za ratunek.
Szybko podzieliliśmy się zadaniami i rozpoczęliśmy przygotowania do wigilii.  

**Ilied**
Po tym jak wszyscy się już ogarnęli po ataku Luka i rozdzieliliśmy zadania w końcu razem z Fierem mieliśmy się zabrać za przystrajanie choinki. Chłopak miał przynieść ozdoby więc musiałam poczekać kolo drzewka.
- Przydała by się nam jemioła- stwierdziła w pewnym momencie Kira
- Co to jemioła?
- To taka roślina. Na święta się ją wiesza pod sufitem i jak dwie osoby pod nią staną to muszą się pocałować.
Już miałam pytać co to całowanie, ale Will przesłała mi mentalnie scenę z filmu przedstawiającą właśnie całujące się osoby. Jak tylko wizja się skończyła wrócił Fier z ozdobami. Uradowana zaczęłam skakać. Gdy chłopak odstawił karton doskoczyłam do niego i przypadkiem uderzyłam w coś ogonem.
-Ilied!- krzyk Fiera zmieszał się z donośnym trzaskiem bitego szkła. Odruchowo się cofnęłam nie wiedząc czego bardziej się bać smoka czy trzasku za mną.
- Zostały tam jeszcze jakieś ozdoby?-zapytał Matt.
- Nie. To był ostatni karton- Fier zabrał się za szukanie ocalałych ozdób- To nie ma sensu. Za dużo tego.
- I co teraz?- odezwała się zaniepokojona Will.
- Po prostu kopnę się w tą zimnice na miasto i kupię to co trzeba.
- Idę z tobą- rzuciłam szybko.
- Ilied...- Kira chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałam.
- Tutaj tylko coś niszczę, a tak przynajmniej na spokojne większość uszykujecie.
- Jesteś smokiem nie możesz się tak pokazać w mieście.
Nie czekając na kolejny argument po prostu przybrałam ludzką  postać. Wszyscy prócz Fiera oniemieli.
- No dobra.- szatynka skapitulowała- To załatwcie przy okazji jemiołę, a my posprzątamy.
***
Wyskoczyliśmy z portalu na skraju jakiegoś parku. Fier nauczony ostrożności pierwsze co zrobił to uważnie się rozejrzał czy nikt nas nie zauważył.
- Daj rękę, nie chcę cię zgubić.- chłopak się uśmiechnął. Pierwszy raz byłam poza Akademią więc wolałam go posłuchać. Chwyciłam jego dłoń i wyszliśmy z parku. Byłam w szoku. Otaczały nas wielkie budynki i wszędzie kręcili się ludzie. Ziemie pokrywało coś twardego po czym poruszały się takie dziwne rzeczy na kołach z ludźmi w środku.
- Co to jest?- spytałam pokazując na poruszające się rzeczy.
- Ciszej- brat nachylił się do mnie nerwowo się rozglądając- Te maszyny to samochody. Ludzie używają ich, żeby szybciej się dostać do innego miejsca, a to po czym jeżdżą to droga. Pytaj myślami o takie rzeczy. Lepiej nie zwracajmy na siebie uwagi. Białe włosy i tak wystarczająco rzucają się w oczy.- jak na potwierdzenie jego słów przechodząca obok kobieta zmierzyła nas wzrokiem.- Chodź- chłopak pociągnął mnie za sobą.
- Dokąd idziemy?
- Załatwić to co may do załatwienia i zmywamy się stąd- Fier cały czas parł do przodu.
Czemu jesteś taki nerwowy?- spytałam myślą. Chłopak gwałtownie stanął i popatrzył mi prosto w oczy. Westchnął.
- Po prostu nie raz narobiłem sobie kłopotów przez zwracanie na siebie uwagi albo wygadanie komuś kim jestem.
Więc dlatego się tak odizolowujesz od reszty?- Fier popatrzył na mnie zdziwiony- Nie myśl sobie, że tego nie zauważyłam. Za dobrze cię znam.
- O wiele za dobrze- chłopak uśmiechnął się do mnie i złapawszy mnie w pasie przyciągnął do siebie- Chodźmy.
Zaskoczył mnie jego gest, ale posłuchałam. Koniec końców i tak zrezygnował z trzymania mnie w tali, bo przyciągało to wzrok z byt wielu osób.W końcu weszliśmy do centrum handlowego o którym wcześniej opowiedział mi po drodze Fier.
- Chodź, załatwmy co mamy do załatwienia i się stąd zmywajmy.- popatrzyłam na niego naburmuszona- Przyjdziemy tu kiedyś na spokojnie, obiecuję.- chłopak się uśmiechnął. Usłyszałam fragment rozmowy stojących niedaleko kobiet. Mimo, że szeptały doskonale je słyszałam.
-Widzisz tą dwójkę. To jakaś patologia, żeby chodzić z tak młodą dziewczynką.
- Coś takiego jest przecież karalne! Powinnyśmy to zgłosić...
Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń rzuciłam się Fierowi na szyję.
- Dziękuje, braciszku!- zaskoczony chłopak się zachwiał, ale za to kobiety oniemiały.- Wiesz co? Dziwne by było gdyby ktoś przypadkiem wziął nas za parę.- powiedziałam widząc pytające spojrzenie brata. Fier szybko zrozumiał o co chodziło, a moje słowa skuteczne uciszyły plotkary. Chwyciłam chłopaka za rękę i zaczęłam ciągnąć go w jakimś kierunku byle oddalić się od gapiów. Nie przeszliśmy parę kroków, a Fier mnie podniósł i z szerokim uśmiechem na twarzy posadził mnie sobie na ramionach.
- Tak bardziej przypominamy rodzeństwo, co nie?- usłyszałam jego myśl- Nieźle zagrane, ale trochę zbyt duże widowisko.
- Ale lepsze to niż tłumaczenie się policji?- chłopak przytknął.
- Kupmy te ozdoby i się zbierajmy. Zbyt duży tłum jak na mnie.
Znaleźliśmy już trochę bombek, ale nadal to było za mało jak na ten wielki świerk który mieliśmy przystroić. I tak musieliśmy przerwać przygotowania bo oboje byliśmy głodni, co nie było dziwne w momencie jak od rana nic nie jedliśmy.
- Usiądź przy jakimś wolnym stoliku, a załatwię coś do zjedzenia.- powiedział Fier.
Martwił mnie trochę fakt, że jedyny wolny stolik był daleko od kasy do której poszedł chłopak. Usiadłam i czekałam, aż wróci. W pewnym momencie dosiadł się do mnie jakiś obcy facet.
- Co taka śliczna dziewczynka tutaj sama robi?- zapytał chłopak. Odruchowo się od niego odsunęłam jednak stolik stał przy ścianie i nie bardzo miałam jak uciec.
- Siedzę- zaalarmowałam Fiera
- Pozwól, że ci potowarzyszę. Ktoś by mógł przecież zaatakować kogoś takiego jak ty?- facet złapał dłonią moją brodę i przyciągnął mnie do siebie.
- Łapy precz od mojej siostry- za chłopakiem pojawił się Fier. Nie tyle co zaskoczony, co wystraszony koleś mnie puścił. Od smoka biła dziwna władcza aura. Sama się odruchowo odsunęłam. Fier tylko stał z wbitym wzrokiem w chłopaka i miną mówiącą: "Spadaj, albo wytrę twoimi trzewiami podłogę". Spanikowany facet rzucił się do ucieczki. Mój brat tylko odprowadził go wzrokiem. Jak tylko tamten zniknął mu z oczu Fier zwrócił się do mnie, a ta dziwna aura zaczęła znikać.
- Wszystko w porządku?- brat usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Tak- oparłam się o niego. Po tej władczej aurze nie było już śladu. Chwilę później kelnerka przyniosła nam po tortilli i kubku gorącej czekolady. Bez słowa zjedliśmy i poszliśmy kupić resztę ozdób na choinkę. Po drodzę do parku z którego mieliśmy wrócić do Akademii jakiś dzieciak próbował ukraść Fierowi portfel. Smok jednak błyskawicznie chwycił rękę sięgającą przedmiotu. Zaskoczony chłopiec próbował się wyrwać jednak smoczy uścisk był zbyt silny.
- Pość mnie!
- Puszczę jak mi powiesz dlaczego chciałeś mnie okraść.
- Puszczaj!
- Odpowiedz!- warknął Fier. Dzieciak zamilkł uparcie wpatrując się w ziemie. Szybko poinformowałam Fiera, że chłopak ma trudną sytuację w rodzinie. Smok wcisnął zaskoczonemu dzieciakowi banknot.
- Kup coś fajnego sobie i swojej siostrze- Fier się uśmiechnął i poczochrał oszołomionemu chłopcu włosy. Zostawiliśmy tak tego dzieciaka i wróciliśmy do Akademii.

~*~Mistle~*~
Kira zaprowadziła mnie do kuchni, gdzie dołączył do mnie Mito oraz Tatsu. Dowiedziałam się, że mam gotować. Nigdy nie byłam w tym zbyt dobra. Właściwie, gdy kiedyś piekłam ciasto to zapomniałam dodać mąki, gdy gotowałam zupę, zapomniałam o niej i... No, nie trudno się domyślić co się z nią stało.
Kira zebrała się i poszła ogarnąć, gdyż jej ciuchy ciągle jeszcze nosiły ślady sadzy. Ja tymczasem podeszłam do książki kucharskiej, gdzie zaznaczone były niektóre przepisy. Przyjrzałam im się. "Karp z migdałami", "Barszcz czerwony" i inne tego typu, które brzmiały na dość skomplikowane.
- Chłopaki, mam nadzieję, że umiecie gotować - mruknęłam.
***
Ja, totalne beztalencie kucharskie, oraz Mito zostaliśmy zostawieni sami sobie. Żadne z nas nie miało pojęcia co robić, a ciągłe pytanie Tatsu "Co teraz?" stawało się denerwujące. Blondyn jakoś sobie radził, więc postanowił zająć się czymś trudnym - karpiem. Bez nas, gdyż bardziej mu przeszkadzaliśmy niż pomagaliśmy. Ostatecznie przydzielił nam jedno z najprostszych zadań, a my nadal nie potrafiliśmy zrobić nic sensownego. W końcu jednak zebraliśmy się i zaczęliśmy.
- Dwie szklanki mąki - przeczytał Mito.
Nasza współpraca polegała na tym, że chłopak czytał co jest potrzebne, a ja to przynosiłam. Na razie szło dobrze.
Wrzuciłam biały proszek do miski i poszłam po wodę. Dolałam odpowiednią ilość.
- Zacznij to mieszać - powiedziałam. - A ja pójdę po jajka.
- Okay - usłyszałam w odpowiedzi.
Mito podłączył mikser do prądu i włożył go do miski.
- Mito, nie powinieneś... - jednak chłopak nie posłuchał i włączył urządzenie.
Obłoczek mąki wzniósł się w powietrze, brudząc bruneta. Chłopak szybko wyłączył mikser i kichnął. Zachichotałam cicho, widząc jego zaskoczone spojrzenie.
- Mogłaś mnie ostrzec - mruknął.
- Próbowałam - odparłam.
Chłopak przetarł oczy rękoma przez co na jego twarzy powstały białe smugi. Zaśmiałam się na ten widok.
- Takie to śmieszne? - zapytał Mito.
Wziął garść mąki i sypnął nią we mnie. Zakaszlałam i usłyszałam jego chichot. Rozejrzałam się. Złapałam szklankę i napełniłam ją proszkiem. Mito był ode mnie wyższy, więc wzbiłam się w powietrze i wysypałam mu ją we włosy.
- Co wy robicie?! - usłyszeliśmy zaskoczonego Tatsu.
Mito złapał mnie za nogę i ściągnął na ziemię. Wysypał mi na włosy mąkę prosto z pudełka.
- Ej! - zawołałam, próbując jakoś uciec. Bezskutecznie.
Postanowiłam więc odpowiedzieć atakiem. W szale bitewnym nawet nie zauważyliśmy, gdy Tatsu oberwał i przerwał swoje wysiłki. W końcu usiadł z daleka od nas i nawet nie patrzył na kuchnię.
- Tatsu ma focha - stwierdziłam.
Mito obejrzał się na niego, przestając sypać mąką.
- Co? - zapytał zaskoczony.
Zmierzyłam bruneta wzrokiem. Wyglądał naprawdę dziwnie. Zachichotałam.
- Tatsu ma focha - powtórzyłam.

<<Matt>>
- Przebrałeś się już? - zapytałem, po raz n-ty pukając do drzwi pokoju mojego brata.
- Prawie! - padła odpowiedź.
Westchnąłem. W ramach protestu Luke postanowił zamknąć się w pokoju i udawać, że się przebiera. W tej chwili do szczęścia brakowało mi tylko tego...
Musiałem wymyślić jakiś sposób, żeby wyciągnąć go z pokoju. tylko co skłoniłoby go do takiego wysiłku?
- Cześć, Matt! - usłyszałem z końca korytarza.
Odpowiedź po prostu sama do mnie przyszła.
- Kira! - zawołałem. - Jak miło cię widzieć!
Usłyszałem jakieś poruszenie w pokoju mojego brata. Kilka sekund później drzwi jego pokoju stanęły otworem i na korytarzu pojawił się Luke.
- Hej! - krzyknął.
Szatynka podeszła do nas.
- Nie widzieliście gdzieś Yo? - zapytała. - Miałyśmy budować fort, ale nie mogę jej znaleźć.
Blondynowi zabłysły oczy.
- Ja też chcę! - zawołał.
***
- Aniołek! - zawołała niebieskowłosa, podziwiając swoje dzieło.
- Yo! Pomóż mi trochę! Zobacz ile oni już mają! - zawołała Kira.
Faktycznie, fort dziewczyn miał jakieś 10 cm wysokości, a nasz sięgał nam już do kolan.
- Pomogę im, bo nigdy tego nie skończą - mruknąłem, patrząc jak obie zaczęły robić aniołki ze śniegu, zamiast budować.
- Co? Zostawiasz mnie tu samego? - zapytał Luke, udając obrażonego.
- Jak widać - odparłem.
Po kilkunastu minutach obie budowle były gotowe. Nasz miał pełno strategicznych miejsc, przystosowanych do jednoczesnego rzucania śnieżek i bycia chronionym przed atakami blondyna. Wszędzie porozkładane było pełno śnieżek, mimo że ogłoszone było zawieszenie broni. Wcale nie mieliśmy zamiaru rozpętać żadnej bitwy, ale znając Luke'a postanowiliśmy się przygotować na wszystko.

~~*Kira*~~
Fort Luke'a znajdował się pod ścianą Akademii, a nasz w pobliżu kilku drzew, co okazało się kiepskim pomysłem. Blondyn przy pierwszej okazji użył swojej mocy, Przyspieszył, i uwiesił się na gałęzi drzewa, pod którym stała Yo, zrzucając na nią cały śnieg. Dziewczyna pisnęła i zaczęła krzyczeć, że Luke jest idiotą, co potwierdził Matt. Luke zaczął się śmiać i w ciągu sekundy znalazł się w swoim forcie. Niebieskowłosa użyła Podmiany i zmieniła ciuchy na suche. Ja tymczasem złapałam pierwszą lepszą śnieżkę i w ramach zemsty rzuciłam ją w blondyna. Rozbiła się na jego głowie, co wywołało śmiech po naszej stronie.
Tym właśnie sposobem rozpętała się bitwa na śnieżki.
***
Złapałam za śnieżkę i wychyliłam się z boku jednej ze ścian fortu. Zobaczyłam Luke'a i rzuciłam w niego śnieżką. Obok mnie atakowali go także Yo i Matt. Złapałam kolejną śnieżkę i wychyliłam się ponownie. Tym razem w moje ramię trafiła śnieżka. Usłyszałam tryumfalny okrzyk blondyna i odpłaciłam mu się tym samym.
Nagle znalazłam się pomiędzy naszymi fortami, sama nie wiem kiedy. Usłyszałam śmiech Luke'a i poczułam jego ramiona oplatające się wokół mojej talii.
- Żywa tarcza! - krzyknął ze śmiechem.
- Nie! Nie strzelajcie! - krzyknęłam, również się śmiejąc. - Puść mnie!
W naszą stronę poszybowały śnieżki, ale na szczęście żadna nie trafiła.
- Matt! Jak tak możesz! Pomóż mi, a nie... - zaczęłam, ale przerwała mi śnieżka, która przeleciała tuż obok mojej głowy. - Yo! Ty też przeciwko mnie?!
- Kira, przejdź na ciemną stronę mocy! - powiedział Luke. - Czyli na moją!
Śnieżki zaczęły mnie trafiać.
- Dobra!
Luke przeniósł nas do jego fortu i walka rozpoczęła się na nowo.

**Will** 
Ja i Akihiro zostaliśmy oddelegowani do nakrycia stołu. Gdy to usłyszałam odtańczyłam w duchu taniec radości. Przecież to nie może być trudne! Już wcześniej ustaliliśmy, że wigilia odbędzie się w jednym z większych pokoi, który wyglądem przypominał salon. W tym samym miejscu obchodziliśmy także urodziny Kiry... chyba powinniśmy wymyślić jakąś zmyślną nazwę dla tego pomieszczenia!
-Akihiro, pójdę do kuchni po talerze i te inne pierdoły.- oznajmiłam.- Zajmiesz się obrusami?
-Taa, jasne.- burknął.
-S-spoko.- jęknęłam. Włos mi się zjeżył na karku... czyli jego aura nadal tak źle na mnie działa.
Dotarcie do kuchni nie zajęło mi wiele czasu, aczkolwiek zajęłoby jeszcze mniej gdyby nie dorwał mnie Matt.
-Stało się coś?- zapytałam. Wyglądał na podekscytowanego. W złym tego słowa znaczeniu...
-Fier i Ilied kupili jemiołę.- oznajmił. I w sumie tyle było z naszej konwersacji, bo resztę wyczytałam sobie z jego głowy. Uśmiechnęłam się asymetrycznie.
-Nie ma sprawy.- odparłam, po czym ruszyłam w dalszą drogę.
Kiedy weszłam do kuchni zastałam tam... ostry burdel. Tak, ostry burdel, to najlepiej oddaje wygląd pomieszczenia, jak i przebywających w nim osób. Mistle próbowała wytrząsnąć z włosów mąkę, kątem oka zerkając na Mita, który z kolei stał nad głową fochniętego Tatsu i najwyraźniej próbował go nakłonić do powrotu do gotowania. Szybko połączyłam fakty i wcale nie potrzebna mi była do tego telepatia.
Westchnęłam.
-Tatsu, chodź.- powiedziałam, niczym do małego dziecka, które obraziło się, bo nie dostało lizaka.
-Nie!- pisnął.
-No, chodź.- powtórzyłam. Schyliłam się, żeby złapać go za nadgarstek i pociągnęłam do góry. Nie bez oporów, ale wstał.
-Nie będę z nimi pracował!- ponownie pisnął, pokazując palcem na Mita i Mistle.
-Oczywiście, że nie będziesz.- zgodziłam się.- Weźmiemy teraz talerze, szklanki i sztućce i pójdziemy do Akihiro, dobrze?- mówiłam powoli, żeby dokładnie zrozumiał, co mam na myśli.
-Yhym.- pokiwał głową, raz po raz pociągając nosem.
Co wyście mu zrobili z psychiką?, zapytałam telepatycznie. Niedoszli kucharze wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym uśmiechnęli się niewinnie.
Szybko wzięliśmy potrzebne rzeczy, pomagając sobie przy tym moją telepatią. Wychodząc przypomniałam sobie o czymś niezwykle ważnym i zawołałam do bruneta:
-Mito, skombinujesz mi zdalnie sterowany helikopter?
-Pewnie!... Ale po co ci?
Dzięki!- zawołałam, bez udzielenia odpowiedzi i wyszłam w ślad za blondynem.

~*~*~*~ Mito ~*~*~*~
No, więc zostałem sam z roześmianą Mistle, przez co też zaczełem się śmiać.
-Co cię tak bawi? Nadal mam mąkę w włosach?- spytała się.
-Już nie masz... ale zaraz będziesz miała!- zakomunikowałem. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni bluzy całe opakowanie mąki i wysypałem je na nią.
-Więc tak się bawimy? Pożałujesz tego!
Nawet nie zauważyłem, kiedy oberwałem roztopioną czekoladą, którą chwilę temu zajmował się Tatsu. Z włosów zaczęła spływać mi na oczy. To zagranie było definitywnie nie fair! Ale jakie słodkie...
-Pyszna czekolada, wiesz?- Oblizałem z czekolady palca.
-Powiedzmy, że ci wierzę.- mruknęła z przekąsem.- Kocham czekoladę. Szkoda, że zmarnowałam ją w taki sposób... Mogłam patrzeć, za co się chwytam, żebyw ciebie rzucić.
-Jak chcesz to podzielę się posiłkiem.- Uśmiechnąłem się, pukając palcem w polik, po którym również spływała czekolada.
-Pff! Ty zawsze tylko o jednym!- oburzyła się.
-Oj tam... przesadzasz.- rzuciłem cynicznie i już wiedziałem, że posunąłem się o krok za daleko. Nie zdążyłem zarejestrować, czym dokładnie oberwałem, ale czymś na pewno, przez co przewróciłem się i zemdlałem.
 ~*~*~*~ 
Otworzyłem oczy i ujrzałem światło. Bardzo jasne światło. Dobrze by było mieć tu jakieś okulary przeciwsłoneczne... które wisiały na mojej białej, okropnej koszuli. Czekaj, czekaj. Jakiej koszuli?! Przecież ja nie mam żadnych koszul w swojej szafie! Co tu się dzieje?
-Nic się nie dzieje.- Kobiecy głos się odezwał za mną.- A teraz wstań, młody chłopcze.
Młody chłopcze? Czy ktoś ze mnie robi żarty? Na pewno Tatsu wymyślił to, aby się na mnie odegrać. I jak znam życie to Will mu pomagała! Swoją drogą, czy ja nie miałem jej narysować zdalniesterowanego helikoptera?
-Łatwo się dekoncentrujesz.- stwierdziła ta sama osoba.
Odwróciłem się i ujrzałem przed sobą kobietę uderzająco podobną do tej z książek mojej siostry. Jak ta postać się nazywała...? Pani Świąt? Tak, chyba tak. Miała taką długą, czerwoną suknię z ozdobami świątecznymi...
-Mniejsza z tym.- Machnęła ręką.- Muszę z tobą porozmawiać. Jak tak dalej pójdzie to przez ciebie wszyscy się pokłócą i nici z gwiazdki. A ja mam już dość problemów z innymi ludźmi, którzy nie chcą obchodzić stworzonych przeze mnie świąt. Więc - ja mówię, ty słuchasz. Zrozumieliśmy się?
Pokiwałem tylko głową, nie bardzo będąc w stanie coś powiedzieć. Czym i przede wszystkim, jak mocno przywaliła mi Mistle, że zebrało mi się na takie halucynacje?
-No, więc...- zaczęła tłumaczyć mi jak mam się zachowywać (zupełnie jak jakiemuś dzieciakowi), a potem nawet podrzuciła mi pomysł na prezent dla pewnej osoby.- Więc mam rozumieć, że wszystko zrozumiałeś i nie wywiniesz żadnego numeru?
-Ma się rozumieć.- odpowiedziałem.
-To dobrze. A! Prawie bym zapomniała... to, co ci powiedziałam, ma zostać między nami. Mam nadzieję że nikomu tego nie powiesz.
Niech się pani nie martwi, nie przyznam się do takich omamów nawet pod groźbą śmierci.
-A teraz zamknij oczy, ponieważ nie chcemy, żeby ktoś w kuchni bardziej się przez ciebie wystraszył, nie? Żegnaj!
~*~*~*~
Dziwnie się czułem. Ktoś, tak przynajmniej uważam, robi mi masaż serca łącznie z wdechami ratunkowymi... ewentualnie mnie gwałci, ale wolę nawet tak nie myśleć. Zerwałem się do siadu, gwałtownie łapiąc powietrze. Gdyby nie refleks Mistle, pewnie zderzylibyśmy się głowami, a tak zdążyła się w porę odsunąć. Szybko połączyłem fakty i spojrzałem na nią pytająco, rozsiadając się wygodniej na pokrytej mąką podłodze.
-To... zostaje między nami!- zadecydowała tak władczym tonem, że aż nie śmiałem się nie zgodzić. W takich chwilach była przerażająca.- A teraz wracamy do pracy! Przez poprzednie wygłupy straciliśmy jedynego członka ekipy, który miał pojęcie o gotowaniu.
-Spokojnie, mamy przecież książkę kucharską z ilustracjami.- powiedziałem, wstając.- Załatw mi kredki i wszystko da się narysować.

>>*Luke*<<
Po skończonej bitwie poszliśmy się przebrać. Pomyślałem że sprawdzę jak idzie innym. Skierowałem się więc do kuchni. I to co tam zobaczyłem całkowicie przerosło moje oczekiwania.
Cała kuchnia była brudna. Wszędzie pełno było mąki i innych składników, które znaleźć się powinny w daniach wigilijnych. Obok Mistle stała Kira i pomagała jej wytrzepać mąkę do końca z ciuchów i włosów. Mito, również cały w białym proszku, ścierał z twarzy czekoladę. Obok Will kucała obok opartego o ścianę Tatsu, który najwyraźniej przeżywał jakieś okropne załamanie nerwowe, cały się trząsł i nie bardzo mógł wydusić z siebie cokolwiek sensownego. Jakby tego było mało za blatem siedziała ukryta Yo, która ukradkiem zwinęła skądś jeszcze trochę czekolady i właśnie konsumowała swoją zdobycz.
Przechyliłem się nad blatem tak, że moja głowa znalazła się nad dziewczyną.
- Podziel się, albo powiem reszcie, że tu jesteś - zażądałem.
Niebieskowłosa podskoczyła zaskoczona i spojrzała na mnie. Ułamała rządek czekolady i podała mi go.
- Proszę - mruknęła.
- Dziękuję - zawołałem z szerokim uśmiechem i stanąłem normalnie.
Zdecydowałem się dowiedzieć co tu się stało, a przynajmniej dlaczego Mito jest tak słodko udekorowany. Podszedłem więc do niego.
- Hej - zawołałem z uśmiechem. - Co ci się stało w twarz? - zapytałem zaczepnie.
- Najpierw ty mi powiedz co jest nie tak z twoją - odparł chłopak.
- No weź - powiedziałem. - Kto cię tak przystroił?
- Nie twój interes - odparł.
Westchnąłem. Rozejrzałem się i spostrzegłem Kirę, która chichotała. Widocznie rozbawiło ją coś co powiedziała Mistle.
Nagle doznałem olśnienia. Przecież Mistle miała gotować razem z Mitem i Tatsu! A skoro Otsuka trząsł się pod ścianą...
- Czym tak zdenerwowałeś Mistle? - zapytałem i wyszczerzyłem się do chłopaka.
- Dlaczego sądzisz, że to ona? - odpowiedział pytaniem.
- To moja błyskotliwa dedukcja - odparłem lekko zniecierpliwiony. - Więc? Palnąłeś jakąś głupotę?
Chłopak już otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć, gdy przerwał nam krzyk Mistle.
- Mito, narysowałeś już jakieś jedzenie?! - zawołała.
- Właśnie się za to zabieram! - odparł, po czym spojrzał na mnie. - Cóż, jak słyszysz, obowiązki wzywają.
Po czym ruszył w stronę stołu.
- I tak się dowiem! - zawołałem za nim.

*~*Tatsu*~*
Zasiedliśmy do kolacji wigilijnej, gdy na niebie pokazała się pierwsza gwiazda. A przynajmniej planowaliśmy tak zrobić, jednak szare chmury pokrywające niebo uniemożliwiły nam zobaczenie jakichkolwiek gwiazd, więc trzeba było poradzić sobie w inny sposób i to jeszcze taki, aby nie sprawić Ilied zawodu - ona najbardziej wyczekiwała gwiazdki. Przeprowadziliśmy małe głosowanie i ostatecznie stanęło na ubraniu Fiera w zapasowe, złote lampki choinkowe, działające na baterię i wypędzenie go na zewnątrz, żeby trochę polatał po niebie.
-Ale dlaczego ja?- zapytał, niezbyt zadowolony z takiego obrotu spraw.
-Ponieważ jesteś jej kochanym, słodkim braciszkiem.- YoYo uśmiechnęła się uroczo.
-Tylko pamiętaj, żeby nie przesadzać z tym zmienianiem położenia. Gwiazdy zazwyczaj się nie ruszają.- pouczyłem go, choć zapewne sam o tym doskonale wiedział. Potem wywaliliśmy go za drzwi i ruszyliśmy w drogę powrotną do salonu, gdzie Luke i Kira zabawiali Ilied.
Nigdzie nie widziałem Will i Mita. I bynajmniej nie byłem tym faktem zachwycony.
Jeśli znowu będę musiał przechodzić załamanie nerwowe, to chyba pójdę się pociąć.

**Will** 
-Masz to, o co prosiłam?- zapytałam Mita półgłosem. Ten skinął w odpowiedzi głowa i wyjął z reklamówki zdalnie sterowany helikopter.
-Ale nadal nie wiem, do czego on ci potrzebny.- powiedział. Był lekko zaniepokojony moim dziwnym zachowaniem i w duchu rozważał, czy aby nie planuję czegoś, za co i jemu się oberwie. Parsknęłam śmiechem.
-Jedyne, co nam grozi to gniew Kiry.- zapewniłam. Wyciągnęłam z obszernej kieszeni bluzy gałązkę jemioły na sznurku i przywiązałam ją do jednej z podpórek helikoptera.- Poproszę pilota.
-Trzymaj.
-Dzięki.- Szybko zapoznałam się z obsługą urządzenia, żeby przypadkiem nie pomylić klawiszy.- Patrz i podziwiaj.
Sterowane przeze mnie urządzenie wzniosło się do góry i powoli wleciało do pomieszczenia, w którym obecnie przebywała jedynie młoda smoczyca, Kira i Luke. Ilied siedziała na parapecie, tęsknym wzrokiem wpatrując się w niebo.
-Nic się nie bój, mała.- Chłopak próbował ją jakoś pocieszyć.- Zobaczysz, jeszcze chwilka i gwiazdka się pojawi. Prawdę mówię, Kira?
-Jasne.- przytaknęła. Ona jako pierwsza usłyszała buczenie, wywoływane przez helikopter i odwróciła głowę w jego stronę.- Co to jest?
-Jemioła!- pisnęła Ilied.- I zatrzymała się nad wami!- dodała jeszcze bardziej ucieszona. Kira i Luke najpierw spojrzeli w górę, potem na siebie nawzajem.- No dalej! Przecież taka tradycja!
Chyba jeszcze nigdy nie byłam z siebie taka zadowolona, pomyślałam i przybiliśmy z Mitem piątkę.

~*~Mistle~*~
Wyszłam ze swojego pokoju z zamiarem znalezienia czegoś do picia, najlepiej gorącej czekolady. Uwielbiałam czekoladę, a że na dworze padał śnieg, to była to świetna okazja. Przechodziłam korytarzem, gdy nagle usłyszałam za sobą jakieś kroki. Obróciłam się i zobaczyłam za sobą zamyślonego Matta ze słuchawkami na uszach.
- Matt? - zapytałam.
Chłopak nie odpowiedział, najwyraźniej nawet mnie nie usłyszał. Kiepsko wyglądał. Szedł przygarbiony. Wydawał się być... szary. To chyba było najlepsze określenie. Wiedziałam, że dużo czasu spędzała z nim Kira, ja za bardzo go nie znałam, ale mimo to zmartwiłam się. Podeszłam do niego i stuknęłam go w ramię. Podskoczył zaskoczony i spojrzał na mnie. Zsunął słuchawki.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Jasne - odparł Matt. - A co?
- Nic. Tak pytam. Nie jesteś z resztą?
- A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Chciałam zrobić sobie gorącą czekoladę - wyjaśniłam.
- Jasne - mruknął. - Ja już pójdę.
Nie czekając na moją odpowiedź założył słuchawki i ruszył w przeciwnym kierunku. Westchnęłam.
***
Jak to możliwe, że w całej kuchni nigdzie nie ma żadnej czekolady ani mleka? Przeszukałam już chyba wszystkie szafki. Wygląda na to, że wszystko poszło na nasze nieudane eksperymenty kulinarne.
Westchnęłam zrezygnowana. Więc pozostało mi już tylko poprzestać na herbacie.

>>*Luke*<<
Spojrzałem zaskoczony na helikopter nade mną i Kirą. Poczułem się dziwnie widząc przyczepioną do niego jemiołę. Spojrzałem na szatynkę stojącą obok mnie i zauważyłem rumieniec na jej policzkach. Na moich prawdopodobnie był podobny.
- Patrzcie, pierwsza gwiazdka!! - krzyknęła nagle Ilied, przyklejając się do okna. - Kiedy...
Ale dalej jej już nie słuchałem. Miałem takie dziwne uczucie, że albo teraz, albo nigdy. Zauważyłem w drzwiach Will, która przybijała Mitowi piątkę. Więc to ich sprawka...
Jednakże nie zastanawiając się nas tym długo pochyliłem się i pocałowałem Kirę.
***
- CO?! - usłyszałem wrzask YoYo.
Odsunąłem się od Kiry i Przyspieszyłem. Wyrwałem Will kontroler i pojawiłem się przed szatynką. Mito gdzieś zniknął. Czas wrócił do normy.
- Masz ochotę się zemścić? - zapytałem z uśmiechem, pokazując dziewczynie kontroler.
Kira przez chwilę była zaskoczona, po czym spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Jasne - odpowiedziała uśmiechem.

<<Matt>>
Wyszedłem z pokoju przy pierwszej okazji. Kiepsko się czułem. Nie chciałem psuć reszcie świąt. Jakoś nie potrafiłem cieszyć się z tego wszystkiego. Nie czułem magii świąt ani nic podobnego. Od zawsze gwiazdka kojarzyła mi się z czymś okropnym - zadbać o to, żeby Luke miał święta, odwiedzić rodzinę, której nawet nie znam i której nic nie obchodzę, ale udają że jest inaczej. Niezręczny moment przy łamaniu się opłatkiem gdy nie wiadomo nawet jak osoba obok ciebie się nazywa. Nie, święta są zdecydowanie nie dla mnie.
Poszedłem do pokoju i wyciągnąłem moje szare słuchawki. Podpiąłem je do MP3, którą dostałem na urodziny od mojego brata. Wybrałem pierwszy lepszy utwór i ruszyłem na spacer po korytarzach. Nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu. Miałem potrzebę ruchu.

~~*Kira*~~
Luke złapał mnie za rękę i pociągnął na korytarz. Złapałam zaskoczone spojrzenie Yo, ale nie zdążyłam na nie zareagować.
- Gdzie my biegniemy? - zapytałam po chwili.
- Do stołówki - odparł chłopak z uśmiechem.
Niedługo później znaleźliśmy się przed drzwiami. W środku zauważyłam Mistle i Mita. Brunetka siedziała na blacie bufetu, o który opierał się chłopak. W rękach miała jakiś parujący napój, który powoli piła. Mito tymczasem rysował coś w swoim szkicowniku, czemu przyglądała się dziewczyna.
- Gotowa? - zapytał Luke.
- Jasne - mruknęłam i zachichotałam. - Aż się boję, co Mistle nam za to zrobi.
- To zemsta - mruknął chłopak. - Zwalimy na Will. Tylko na niej nikt się jeszcze nie zemścił.
Zaśmiałam się.
- Genialny plan. Ty jej to mówisz.
- Dlaczego ja? - zapytał, udając obrażonego. - To ciebie bardziej lubi!
- Ale ty umiesz szybciej uciekać! - odparłam.
Luke przez chwilę się zastanawiał.
- No w sumie racja - przyznał w końcu z uśmiechem. - Zaczynaj!
- Dobra, dobra - powiedziałam.
Wcisnęłam odpowiedni guzik, a Luke przytrzymał drzwi. Helikopter bez problemu wleciał do stołówki. Mistle usłyszała go prawie od razu. Spojrzała na niego w momencie, gdy się nad nimi zatrzymał. Mito zauważył go zaraz po niej.
Zachichotałam, widząc ich minę.

~<<YoYo>>~
Ruszyłam za Kirą i Lukiem.
Czułam, że poleje się krew, szkoda tylko, że nie wzięłam kamery i popcornu. Kiedy dogoniłam Kirę i Strusia Pędziwiatra akcja już trwała, jemioła zawisła między głowami Mistle i Mita i.......znów włączyła się pauza. Nie ruszali się dobre 5 minut. Już miałam ochotę z nudów zacząć pisać testament, kiedy pojawił się James. Szepnęłam mu polecenie na ucho, a on poleciał nawet nie chcąc niczego w zamian. Widocznie uprzykrzanie ludziom życia mu wystarczy, jesteśmy tacy podobni. James rozpędził się i odbił się od pleców Mistle w taki sposób, że dziewczyna musiała się pochylić.
Tak o to jej usta zetknęły się z ustami Mita.
- Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.-rzucił James w stronę bruneta.
Nastała cisza, sądząc wyrazach twarzy zgromadzonych tym razem wszyscy zrozumieli co "zwierzę" powiedziało.
Ten spokój nie trwał jednak długo, twarz Mistle przybrała kolor pomidora czy raczej papryczki chilli i dziewczyna ruszyła w pogoń za kotem.
-Cieszcie się, gdyby nie ja wy bylibyście teraz ścigani.-Rzuciłam w stronę Kiry i Luka.- Mimo wszystko lepiej już stąd chodźmy.

**Fier**
Nie podobał mi się ten pomysł z lampkami, ale ostatecznie i tak wkurzony na YoYo wszyłem na dwór. Wkurzyłem się na nią za tego "kochanego braciszka", co nie zmieniało faktu, ze dziewczyna miała racje. Po prostu włączyłem lampki i wzbiłem się w powietrze. Gdy znalazłem się na odpowiedniej wysokości zacząłem zataczać małe kręgi na niebie. Okazało się to bardzo złym pomysłem bo zakręciło mi się w głowie i jeszcze trochę, a został bym "spadającą gwiazdką". Po prostu zawisłem w powietrzu, co osobiście uważam za najnudniejszy ze sposobów latania. Na szczęście nie musiałem tak trwać długo.
- PIERWSZA GWIAZDKA!- usłyszałem mentalny krzyk rozradowanej smoczycy. Chwile później Will dala mi znać, że mogę już wrócić. Nie czekając dłużej po prostu złożyłem skrzydła. Wbrew pozorom spadanie jest bardzo odprężające. Zachciało mi się spać przez co za późno rozłożyłem skrzydła i runąłem w zaspę. Całe szczęście, że smocze łuski są twarde, bo zgniotłem kilka lampek. Musiałem się szybko pozbierać bo Ilied już mnie szukała. Wbiegłem do Akademii i lampki wrzuciłem do szafy, a sam pobiegłem do pomieszczenia gdzie zebrali się wszyscy. Całe szczęście, że smoczyca była zajęta zaciąganiem na "Luke" marudnego Matta. Wedle niej wszyscy musieli na wigilii być i koniec. A młodemu smokowi się nie odmawia.

**Ilied**
Po tym jak zobaczyłam gwiazdkę zaczęłam zbierać wszystkich na wigilie. W końcu sami mówili, że trzeba zacząć wraz z pierwszą gwiazdką. Najwięcej problemów było z Mattem, ale ostatecznie udało mi się go tam zaciągnąć. Fier po drodze też się znalazł. Zaczęłam wszystkim zakładać czapki Mikołajów. Akihiro od razu zerwał przedmiot z głowy.
- Nie będę nosił tego czegoś!- chłopak cisnął czapką która momentalnie się zapaliła w choinkę. Drzewko również zaczęło palić. Tatsu momentalnie wpadł w panikę i znowu się załamał. Nikt nie wiedział co robić. Tylko Fier okazał się przytomny i ugasił swoja mocą choinkę.
- Kontroluj się- warknął- Nie kontrolujesz, ani mocy, ani siebie.
Znów poczułam od brata tą dziwną aurę, chociaż nie była tak silna jak wtedy w centrum handlowym. Akihiro tylko zmierzył się z Fierem wzrokiem.

piątek, 5 grudnia 2014

Łapiemy świętego Mikołaja!

<<Matt>>
- Czego chcesz pasożycie... - powiedziałem nie otwierając oczu.
Luke potrząsał mną, aby mnie obudzić, a dzisiaj miałem zamiar się wyspać. Nie trudno zgadnąć, że nie byłem zbyt szczęśliwy.
- Wiesz który dzisiaj jest? - zapytał zadowolony, że się odezwałem.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek.
- Dlaczego budzisz mnie o tak nieludzkiej godzinie...? - zapytałem, gdy moim oczom ukazała się 4:52.
- Jak to dlaczego! - zawołał, raniąc moje uszy. - Który dzisiaj jest?!
- Piąty... - mruknąłem. - A co to ma do tego?
- Jutro Mikołajki! - krzyknął. - Musimy złapać Mikołaja!
- Co? Po co ci mikołaj?! - zapytałem, budząc się na dobre.
- Jak to po co? Po cukierki!
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Nie piszę się na to - powiedziałem i opadłem na poduszkę.
Luke zrzucił ze mnie kołdrę.
- Piszesz!
Blondyn złapał za mój materac i zrzucił mnie razem z nim z łóżka.
- Ty to sprzątasz... - mruknąłem, układając się wygodnie na podłodze.
Usłyszałem westchnienie.
- Sam tego chciałeś...
Brat złapał mnie za kostkę i zaczął ciągnąć razem z materacem na korytarz.

>>*Luke*<<
Moje argumenty okazały się na tyle przekonywujące, że już po 6 minutach Matt był gotowy. Oznaczało to, że jeszcze przed piątą obudzimy Kirę! Ruszyliśmy w stronę jej pokoju.
- Właściwie to po co mamy wstać tak wcześnie? Mikołaj przychodzi dopiero jutro w nocy... - zapytał brunet.
- Jak to po co! - krzyknąłem. - Musimy się dobrze przygotować!
Matt już więcej o nic nie pytał.
Dotarliśmy pod drzwi i załomotałem w nie.
- Kira! Wstawaj! - krzyknąłem.
- Czy ty wiesz która jest godzina?! - usłyszałem w odpowiedzi.
- Wiem! Ale musimy złapać świętego Mikołaja!
- To go sobie łapcie!
- Musisz nam pomóc! - spróbowałem znów.
- Nic nie muszę! Daj mi spać! - odkrzyknęła.
- Jak go złapiemy to będziemy mieć pełno czekolady! - krzyknąłem, wiedząc, że Kira ją wprost uwielbia.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Przekonałeś mnie!
Drzwi się otworzyły i stanęła w nich szatynka w piżamie i szlafroku, rozczesująca włosy.
- Będę gotowa za pięć minut! - dodała.

~~*Kira*~~
Ledwo skończyłam mówić, a otworzyły się drzwi sąsiedniego pokoju. Wyszła z nich Mistle, z miną mówiącą, że zabije tych, którzy ją obudzili.
- Czy wy wiecie która jest godzina? - zapytała powoli.
- No ale święty Mikołaj! - zawołał Luke.
- A co ma do godziny święty Mikołaj?
- Czekoladę - dodałam.
Mistle najwyraźniej nic nie zrozumiała z naszej wypowiedzi.
- Nie zabijcie się. I bądźcie ciszej. Mam zamiar jeszcze pospać - oznajmiła i wróciła do pokoju.
***
Gdy tylko się ubrałam, co zajęło jednak trochę więcej niż przewidywałam, spotkałam się z chłopakami w stołówce. Jedli śniadanie. Luke coś opowiadał, lecz gdy tylko mnie zobaczył, zamilkł i wskazał na bufet.
- Weź sobie śniadanie - powiedział. - I będziemy mogli zacząć.
Nie do końca wiedziałam co mieliśmy rozpocząć, ale byłam głodna, więc posłuchałam. Znalazłam jakieś tosty i dżem i wróciłam do stolika.
- Więc? - zapytałam siadając.
- Plan jest taki - powiedział konspiracyjnym szeptem Luke, czym wywołał mój śmiech - cicho mi tam! Ja tu plan wyjaśniam! Zostawimy wszystkich buty na dole przed wejściem. Na wszelki wypadek umieścimy w kominku obok pułapkę. My się ukryjemy w szafie. Będziemy w nocy zmieniać warty - oznajmił.
- Myślałem że wymyślisz coś lepszego - stwierdził Matt. - Zwykle jesteś bardziej kreatywny!
- No ale co mam tu wymyślać? Im prostszy plan tym lepszy! - zawołał.
- Przemyśl go jeszcze - mruknął Matt.

**Fier**
- O czym gadacie?- spytałem pojawiając się za chłopakami i Kirą.
- Fier, jak ty?- spytała zaskoczona szatynka.
- Ostatnio wyczaiłem, że mogę zmieniać się w cień. Fajnie, nie?-nic nie powiedzieli, więc po prostu usiadłem obok Matta.
- Co ty tutaj robisz o tej godzinie?- spytał chłopak
- Mógłbym was spytać o to samo- powiedziałem zabierając czarnowłosemu kanapkę.
- Ej, to moje!- chłopak próbował odzyskać jedzenie.
- Już nie- wziąłem gryza- To o czym tak dyskutujecie?
- Będziemy łapać Mikołaja- wyszczerzył się Luke.
- Czasami święta nie są dopiero za parę tygodni?- zapytałem.
- Pokręciło ci się- poinformowała mnie uczynnie Kira- Jutro są Mikołajki. Na noc stawia się buty koło drzwi, a rano są w nich...
- SŁODYCZE!- wykrzyknął entuzjastycznie blondyn.
- Które przynosi Mikołaj. I to właśnie jego chce złapać Luke- dokończył Matt.
- Co tylko ja? Wy też go łapiecie- oburzył się chłopak.
- Zmusiłeś mnie do tego
- Wcale nie
- Właśnie, że tak
- Nie
- Tak
Obserwowałem kłócących się braci jedząc. Jak już skończyłem kanapkę czarnowłosego spojrzałem w talerz Luka. Naczynie momentalnie znikło. Nieco zaskoczony przeniosłem wzrok na chłopaka.
- Wara od mojego jedzenia. Zrób sobie swoje- warknął.
- Nie chce mi się- powiedziałem biorąc czyiś kubek- Fu! Koto nie słodzi herbaty?- usłyszałem ciche śmiechy Luka i Kiry. Matt tylko patrzył na mnie z politowaniem.

**Ilied**
- I widzisz wyszło ci bokiem podjadanie- powiedziałam wskakując Fier'owii na ramie.
- Mówi ta która zjadła mi całą paczkę Pocky i potem bolał ją brzuch- brat popatrzył na mnie naburmuszony.
- Skąd mogłam wiedzieć, że tak się stanie?
- Już dobrze, nie kłóćcie się- powiedziała Kira, chcąc nie dopuścić do kolejnej kłótni.
- To on zaczął- oburzyłam się.
- Wcale nie
- Właśnie, że tak!
- Dajcie już spokój, co?-  przerwał nam Matt. Prychnęłam i poszłam sobie wziąć coś do jedzenia. Fier zrobił to samo. Kiedy już siedzieliśmy Luke nas zapytał:
- To łapiecie razem z nami Mikołaja?
- A zjemy go potem?- zapytałam. Fier wybuchł śmiechem, a Matt przejechał ręką po twarzy mrucząc coś pod nosem.
- Nie, Ilied- powiedział smok, gdy przestał się śmiać- Złapiemy Mikołaja, żeby nam dał więcej dobrych rzeczy do jedzenia.- przekręciłam łepek na bok nie do końca łapiąc o co chodzi z tym całym Mikołajem.
- A co jeśli go nie złapiemy?- zapytałam w końcu.
- Będziemy polować na gwiazdora- wyszczerzył się Luke.
-  O nie. Do tego mnie nie zmusisz- Matt poinformował brata.
- Ale no weź. Będzie fajnie!

~~Will~~
Wślizgnęłam się cichutko do stołówki, od razu zauważając przyjaciół. Oni raczej nie zwrócili na mnie uwagi, ale ja wiedziałam o ich obecności jeszcze zanim weszłam. Postanowiłam trochę rzadziej blokować umysł, a ich myśli usłyszałabym nawet na drugim końcu Akademii. Moje śniadanie polegało na herbacie ziołowej i herbatnikach, toteż przygotowanie go nie zajęło mi dużo czasu i już po chwili przysiadłam się do rozmawiających.
-A ja tam nie wierzę w  świętego Mikołaja.- powiedziałam na przywitanie.
-Hm? Dlaczego?- zainteresował się Luke. W jego mniemaniu niewierzenie w Mikołaja było awykonalne i właśnie zastanawiał się jaki okrutny człowiek mnie wychowywał. Uśmiechnęłam  się cierpko.
Trzeba było jednak blokować umysł., pomyślałam.
-Normalnie.- Wzruszyłam ramionami.- Wierzę, że Mikołaj, później ogłoszony świętym żył dawno, dawno temu, ale nie wmówicie mi, że pulchny dziadek z bujną brodą lata po świecie saniami, przyodziany w czerwony kubraczek.- Na koniec mojego wywodu ugryzłam kawałek ciastka i popiłam gorącym napojem.
-W takim razie chodź z nami na misję to się przekonasz!- rozkazał Luke. Chyba pojechałam mu po ambicjach. Cóż, przynajmniej wiadomo kto wymyślał ten chory plan.
-Mogę iść. Nie mam nic do roboty.- zgodziłam się.- Ale i tak sądzę, że jedyne, co tej nocy złapiemy, to przeziębienie.- stwierdziłam, kierując wzrok w stronę okna. Pogoda na zewnątrz była raczej bura, nie wspominając o zimnym wietrze.
-Ciekawe, czy w tym roku spadnie śnieg.- Kira postanowiła zmienić temat.
-Wszystko na to wskazuje.- zgodził się Fier.
-A co to śnieg?- zapytała Ilied.
Zaczęłyśmy z Kirą i Fierem tłumaczyć jej, o co dokładnie chodzi, podczas gdy Luke zadręczał brata kolejnymi szczegółami swojego genialnego planu.

~*~Mistle~*~
Gdy weszłam do stołówki przywitała mnie grupka osób dyskutujących na temat świętego Mikołaja. Nie żebym jakoś bardzo w to wierzyła, nie obchodziłam jego święta dopóki nie poznałam Kiry. Chociaż nawet wtedy bardziej chodziło o czekoladę niż o istotę tych świąt. Nie sądziłam że ktokolwiek jeszcze w to wierzy.
Zgarnęłam płatki z mlekiem i przysiadłam się.
- Biorąc pod uwagę, że to plan Luke'a to jestem szczerze zdumiona, że jeszcze nic nie zniszczyliście ani nie zrobiliście sobie krzywdy - stwierdziłam, zabierając się za śniadanie.
- Mówi się dzień dobry, a nie krytykuje od rana - odparł przekornie blondyn.
Pochwyciłam wdzięczne spojrzenie Matta. Widocznie właśnie uwolniłam go od wysłuchiwania planów brata.
- Pewnie byłabym milsza, gdybyście o piątej rano mnie nie obudzili - odparłam.
- Zgaduję, że mogliśmy być cichsi - powiedziała Kira z przepraszającym uśmiechem, nie pozwalając nam kontynuować.
Luke strzelił focha i więcej na mnie nie spojrzał, więc do wyjaśniania mi jego genialnego planu przystąpili pozostali.
***
Około godziny szesnastej zaczęło się ściemniać i wtedy też zaczęliśmy przygotowania. Fier rozpalił ogień w każdym kominku, aby Mikołaj na pewno wszedł do odpowiedniego miejsca. Standardowo towarzyszyła mu Ilied. Kira z Will poszły załatwić buty od każdego (w sumie nie dziwiłam się temu wyborowi, były chyba najbardziej neutralne i stanowiły najmniejsze ryzyko wszczęcia kłótni, a poza tym Will mogła załatwić buty Tatsu, a Kira te YoYo). Ja razem z braćmi zaczęliśmy wszystko szykować. Ostatecznie za radą brata, Luke zgodził się przenieść całą imprezę do jednego z pokoi na piętrze. Uznali że w holu jest mało miejsc do ukrycia się i mieli rację. Na wypadek gdyby Mikołaj uciekał, miejsce, które wybrali było oddzielone od wyjścia całym labiryntem schodów i korytarzy. Matt wykorzystał swoje umiejętności i zaczął wzmacniać podłogę w szafie, do której wszyscy mieliśmy wejść (nie powiem, napawało mnie to przerażeniem, nie wyobrażałam sobie siebie tak blisko Luka chociaż przez pięć minut, co dopiero przez cały wieczór), a Luke szykował jakąś pułapkę. Udało mi się wymigać i zajęłam zaszczytne miejsce obok okna, podpierając ścianę. Zaczęłam też myśleć jak się wykpić z siedzenia z ferajną w szafie tak, aby nikt się nie obraził.

<<Matt>>
Nie każdy miał ochotę siedzieć w szafie, ale siła argumentów Luke'a zwykle wygrywała. Może nie były całkowicie poprawne, ze względu na to, że prawie nikt oprócz niego nie wierzył w Mikołaja, ale Ilied bardzo chciała dostać cukierki, a z nią nikt się nie kłócił. Raczej nie mieli serca powiedzieć jej, że nie wierzą w świętego.
Wzmocniłem dno największej szafy jaką znaleźliśmy deskami, ale nie było gwarancji, że wytrzymają nasz ciężar. W sumie to nawet nie wierzyłem że się nie zawali, ale więcej zrobić się nie dało. Szafa nie prezentowała się zbyt dobrze, było jasne że mimo wszystko będzie ciasno, ale cóż zrobić.
- Jak długo jeszcze musimy czekać? - zapytał ze znudzeniem Fier.
- Dopóki nie przyjdzie Mikołaj - odparł Luke.
- A kiedy przyjdzie Mikołaj?
- W nocy - rzucił blondyn.
- W nocy to znaczy o której? - dociekał chłopak.
- Nie wiem o której! - nie wytrzymał mój brat.
Blondyn zmierzył Fiera zabójczym spojrzeniem, ale Kira postanowiła nie dopuścić do dalszego rozwoju kłótni.
- Luke, chodźmy po coś do picia i jedzenia, nie wiadomo jak długo będziemy tu siedzieć - powiedziała, łapiąc chłopaka za ramię i wyciągając z pokoju.
Odetchnąłem z ulgą, widząc, że wojna jednak nie wybuchnie.

~~*Kira*~~
- Uspokoiłeś się już? - zapytałam, gdy minęliśmy kilka korytarzy.
- Yhm.
- Postaraj się nie kłócić. Jak tak dalej pójdzie to nie wytrzymacie razem w jednej szafie - powiedziałam.
Zachciało mi się śmiać, gdy pomyślałam o tym co mogłoby się stać, ale z drugiej strony mogli sobie zrobić krzywdę, więc lepiej było nie ryzykować.
Szliśmy przez chwilę w ciszy, jednak Luke zbyt długo nie wytrzymał.
- Kira? - zapytał. - Wierzysz w Mikołaja?
Wzruszyłam ramionami.
- Od małego wszyscy mówili mi że Mikołaj nie istnieje - mruknęłam. - Ale chciałabym żeby istniał.
Doszliśmy do stołówki. Chłopak cicho uchylił drzwi i rozejrzał się.
- Poczekaj tu - mruknął.
Mrugnęłam, a on stał obok mnie. Odskoczyłam wystraszona.
Luke zachichotał.
- Czyżbyś się wystraszyła?
- Nie rób tak więcej! - warknęłam.
- Dobra, dobra. Kucharki nie ma. Można wchodzić - powiedział.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Luke szedł za mną i dalej chichotał. Przeszłam przez salę i weszłam do kuchni. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że mają całkiem spory zapas krwiożerczej galaretki. Poza tym nie było zbyt wiele, zwłaszcza jadalnych rzeczy.
- Znajdź tu coś czym się nie otrujemy - mruknęłam i podeszłam do najbliższej szafki.
- Przecież rano jeszcze było wszystko normalne - odparł Luke.
- No ale już nie jest.
Otworzyłam szafkę i szybkim ruchem ją zamknęłam. Zapleśniałe kanapki, którym chyba wyrosły już nogi prawie się na mnie wysypały. Ohydztwo.
Na następnej półce znalazłam kilka kartonów soku i butelkę wody mineralnej. Zgarnęłam je i położyłam na stole, obok kilku owoców Luke'a.

>>*Luke*<<
Po kilku godzinach siedzenia w szafie zegar wybił północ, a nasze zapasy dramatycznie się skurczyły. Jakieś pół godziny wcześniej Mistle zasnęła oparta o Kirę, a Kira o mnie, więc starałem się za bardzo nie ruszać. Fier grał z Ilied w jakąś grę, bo bardzo chciała dotrwać do spotkania z Mikołajem, a Will chyba drzemała oparta o jedną ze ścian, ale nie byłem pewny, bo nie widziałem jej dokładnie. Matt po drugiej stronie bawił się kulkami z metalu, formując z nich różne kształty. Chyba nie chciał zasnąć, żeby się upewnić, czy się nie pobiję z Fierem.
Sięgnąłem po butelkę wody i wziąłem łyka. Miałem nadzieję, że to mnie trochę orzeźwi.
Spojrzałem przez szparę między drzwiami. Wciąż pokój był pusty. Już miałem się odsunąć, gdy nagle drzwi stanęły otworem. Zobaczyłem wielki worek, na tyle duży żeby zasłaniał swojego właściciela.
- Wstawajcie - szepnąłem, potrząsając ramieniem Kiry.
- C-co? - zapytała zaspana.
- Mikołaj!
Ilied podskoczyła i podleciała do drzwi, otwierając je. Ruszyła w stronę worka, a Fier zaraz za nią. Ja Przyspieszyłem i złapałem za worek przybysza. Pozostali też się zerwali.
Postać szarpnęła worek, ale go nie puściłem. Zanim się zorientowałem Mikołaj zniknął, a ja zostałem z workiem w ręce.
- Widziałam go! - usłyszałem radosny pisk Ilied.
Smoczyca zaczęła opisywać Fierowi mężczyznę. Pozostali zgromadzili się obok mnie. Otworzyłem worek i moim oczom ukazała się... Nicość. Worek był pusty.
- Jak to możliwe?! - zapytałem.
- Chyba byliśmy ostatni - mruknął Matt. - Zobaczcie.
Nasze buty były pełne cukierków i czekolad. Uśmiechnąłem się.
- Jak dla mnie może być - stwierdziłem.

środa, 19 listopada 2014

Drugiego tak nieogarniętego ze świecą szukać.

**Tatsu**

Okiwanie policji okazało się prostsze, niż nam się wydawało. Mito był trochę zawiedziony i marudził, że poszło zbyt łatwo i nie zdążył się "rozkręcić", - cokolwiek ma to oznaczać w jego języku - ale niezbyt mnie to interesowało. Skupiłem się raczej na budynku znajdującym się przed nami. Była to siedziba władz rosyjskich.
Wszędzie pełno straży., pomyślałem, zastanawiając się nad kolejnym ruchem.
-Tatsu, co my tu w końcu robimy?
Westchnąłem. Przecież tłumaczyłem mu to przed opuszczeniem akademii, dlaczego ten facet zawsze musi wszystko komplikować?! Drugiego tak nieogarniętego ze świecą szukać.
-Zupełnie przez przypadek dowiedziałem się, że Hiiro Otsuka, facet którego szukamy,- dodałem, widząc pytające spojrzenie przyjaciela... i jego psa przy okazji też.-przebywa obecnie na kontynencie azjatyckim, a właśnie dzisiaj przyjedzie do Moskwy, żeby rozmawiać z prezydentem...
-Aa. Dobra, pamiętam. Twój ojciec i Putin snują plany podbicie świata! Mwahaha!
-Nie wiem, co oni tam sobie snują i nie wiem, czy chcę się dowiedzieć, ale jego znaleźć muszę.- sprostowałem.- I nie odpuszczę, dopóki mi wszystkiego nie wyjaśni.

~*Mito*~

Pokiwałem głową. Okej, to pozostała jeszcze jedna rzecz, o którą muszę zapytać. I wbrew pozorom nie były to dziwne "kontakty" Tatsu.
-Dlaczego tu stoimy zamiast wejść?
-Bo mnie zagadałeś, idioto!- warknął, na co wystawiłem ręce w obronnym geście. Chodzi ostatnio jakiś zdenerwowany...
Może okres mu się zbliża? Okres bożonarodzeniowy oczywiście. Hi, hi, hi. Dobrze, że Tatsu nie czyta w myślach, jak Will czy Ilied. Miałbym przerąbane.
-Nie ważne...- westchnął.- Jakieś sugestie jak dostać się do środka?- zapytał.
- A wiesz... że nawet mam pomysł...
*~*~*
-Ostatni raz słucham, twoich pomysłów.- zapowiedział Tatsu, patrząc na mnie jakbym mu wielką krzywdę zrobił. A przecież ładnie wyglądał w tym stroju sekretarki!
-Ta... ja też.- zgodziłem się. Sam miałem na sobie zwykły mundur strażnika, ale patrzenie na blondyna ubranego w granatową marynarkę, tego samego koloru spódnicę i czarne buty na podwyższeniu, miałem ochotę płakać ze śmiechu, a nie mogłem. Dlaczego był zmuszony do takiego poświęcenia? Powód był bardzo prosty; otóż w tym przybytku pracownicy musieli nosić specjalne stroje, a w ich szatni znaleźliśmy tylko te dwa. A skoro Tatsu ma taką dziewczęcą urodę...- Ale spójrz na to z drugiej strony, szybko sprawdzimy, to co mieliśmy sprawdzić i wracamy.
-Bardzo mnie to pociesza.- burknął.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Zielsko mnie goni!

[Akihiro]
Biegłem z piłką tuż przed polem karnym, gdy nagle poczułem silny ból w kostce. Wylądowałem na ziemi.
- Co za faul - powiedział komentator - za to należy się czerwona kartka - dodał. Podszedłem gdy tylko udało mi się wstać i od razu zacząłem go odpychać.
- Ty idioto, miałem okazję sam na sam! - odepchnąłem go.
Cała drużyna moja oraz przeciwnika się zleciały i zaczęła się dyskusja, aż w końcu on odepchnął mnie, a wtedy nie wytrzymałem i uderzyłem go z pięści prosto w twarz. Arbiter od razu podbiegł do mnie, pokazując mi czerwoną kartkę. Nawet nie mogłem wtedy opisać swojego wkurzenia całą tą sytuacją.
-To jak kur... dostałem czerwoną a on nie? To jest po prostu śmieszne, sędzia debil - dodałem, idąc w kierunku szatni.
Wszedłem szybko, wziąłem prysznic, przebrałem się i, nie czekając na nikogo, chciałem wyjść z szatni, jednak drogę zablokował mi trener Talon.

- Coś ty zrobił odbiło ci? - zapytałopierając się o futrynę.
- On mnie sfaulował i nic nie dostał, a ja miałem szanse strzelić gola, ale sędzia debil nawet mu żółtej nie pokazał nawet w piłkę nie trafił - dodałem, krzycząc z wściekłości.- Ale żeby od razu go bić? - znowu zadał bardzo głupie pytanie.
- Mogłem jeszcze przywalić sędziemu na pożegnanie. Wychodzę stąd - odparłem, przechodząc obok niego.
-Akihiro, zaczekaj, nie denerwuj się, masz tylko jeden mecz pauzowania za czerwoną kartkę - zawołał trener

Idąc obok jednej z szafek przywaliłem w nią, że aż połamałem drzwi.


 
>>*Luke*<<
- Zostaw mnie! - krzyknąłem po raz kolejny. - Niech ktoś spali to zielsko!
Stokrotka widocznie nie wyobrażała sobie beze mnie życia, gdyż gdziekolwiek się pojawiałem, ona także przychodziła. Musiałem coś wymyślić. I nawet wpadłem na pomysł. Przyspieszyłem i znalazłem się przed pokojem Kiry. I, uwaga, zapukałem! W końcu, mogłaby mi nie pomóc jakbym tak po prostu tam wbił. Ze środka dobiegło stłumione przez drzwi "Proszę!" a ja natychmiast znalazłem się w środku.
- Kira, musisz mi pomóc! Zielsko mnie goni! - wykrzyknąłem, łapiąc szatynkę za ramiona i potrząsając nią.
- Co? Jakie znowu zielsko? - zapytała, marszcząc brwi.
Spojrzałem na okno, aby jej to wytłumaczyć i zamarłem. Jedno z nich było otwarte! Już chciałem je zamknąć, ale niestety, było już za późno. Stokrotka znalazła się w środku. Stanąłem za Kirą i popchnąłem ją do przodu.
- Bierz ją, nie mnie! - zawołałem.
Stokrotka z niezwykłą szybkością owinęła się wokół Kiry, ale na tym zakończyła swe niecne działania.
- Luke! - usłyszałem wściekły głos dziewczyny. - Zdejmij to ze mnie!
- Przynajmniej ciebie to nie chce zgwałcić! - wrzasnąłem. - Tylko się... Przytula?

~*~Mistle~*~
Postanowiłam odwiedzić Kirę, obiecała mi pożyczyć jedną ze swoich książek. Przechodząc korytarzem zauważyłam korkową tablicę przypiętą naprzeciwko drzwi stołówki, której wcześniej z pewnością tam nie było. Podeszłam do niej i przyjrzałam się jedynemu artykułowi, który na niej wisiał.
Piraci Forsetti mają nowego kapitana! Akihiro Fernandes, jeden z najlepiej zapowiadających się nowych piłkarzy poprowadzi naszą drużynę do zwycięstwa! 
Artykuł ciągnął się jeszcze dalej, ale niezbyt mnie interesował. Jedyne co pomyślałam to "To my mamy drużynę piłkarską?".  Postanowiłam później to ogarnąć. Szczerze mówiąc, nigdy nie interesowałam się sportami, więc teraz nie czułam usilnej potrzeby pognania na mecz i kibicowania. Znów ruszyłam w stronę pokoju Kiry, i już po chwili stałam przed drzwiami. Uniosłam rękę aby zapukać, ale usłyszałam stłumiony krzyk dziewczyny i zamiast tego po prostu je otworzyłam i znalazłam się w środku.
To co zobaczyłam było co najmniej dziwne.
Kira, owinięta przez Storkotkę i Luke stojący przed nią i zastanawiający się na głos czy warto jej pomóc, czy może lepiej ratować siebie. Odchrząknęłam, zwracając na siebie ich uwagę.
- Mistle! - zawołała dziewczyna. - Zdejmij to ze mnie!
- Okay - mruknęłam. - Ale jak?
- Przyniosę nóż! - zaoferował się Luke.
Po sekundzie chłopak był już z powrotem, dumnie dzierżąc w dłoni przedmiot. Westchnęłam. Wyrwałam mu go z ręki i podeszłam do kwiatka.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, stokrotka odplątała się z Kiry i owinęła wokół mojej nogi. Pociągnęła mnie, przez co upadłam, wypuszczając z ręki nóż. Zanim się zorientowałam, znalazłam się za oknem, a stokrotka gdzieś zniknęła.
W takich chwilach bardzo cieszyłam się, że umiem latać.
Lekko wylądowałam na ziemi, obok wejścia do Akademii. Odwróciłam się i zobaczyłam, że patrzy na mnie pewien chłopak z niebieskimi włosami.
- Em... Cześć? - rzuciłam. - Nie widziałeś może gdzieś gigantycznej stokrotki?

[Akihiro]
- Serio? Stokrotki? Nie jestem w nastroju do żartów - odpowiedziałem. - Wiem co mi poprawi humor - powiedziałem sam do siebie, wyciągnąłem piłkę i zacząłem sobie nią robić kapki.
Po chwili jednak poczułem, że coś złapało mnie za nogę. Spojrzałem w dól i zobaczyłem coś zielonego. W strachu kopnąłem piłkę, która wleciała komuś przez otwarte okno, a sam zostałem przez tego chwasta podniesiony do góry. Zwisałem głową do dołu.
- Zostaw mnie ty chwaście - powiedziałem.
Nie wiedząc czemu, stokrotka zaczęła płonąć w miejscu, gdzie mnie trzymała, a ja zacząłem spadać. Trochę to zastanawiające, dlaczego zaczęła się jarać, ale teraz, podczas spadania, nie miałem dużo czasu na gdybanie.


 .>>*Luke*<<
Wychyliliśmy się z Kirą z okna, sprawdzając, czy z Mistle wszystko dobrze. Szatynka odetchnęła z ulgą, gdy tylko brunetka bezpiecznie wylądowała. Nagle stokrotka zaatakowała jakiegoś niebieskowłosego chłopaka, który nagle znalazł się dość wysoko w powietrzu, głową w dół. Stokrotka nagle została podpalona i zwiała do oczka wodnego, a chłopak zaczął spadać. Przyspieszyłem.
***
Wychyliłem się z okna naprzeciwko chłopaka z niebieskimi włosami i złapałem go za ramię. Czas zaczął płynąć normalnie, a ja odczułem cały jego ciężar.
- Współpracuj trochę - mruknąłem, wciągając go do pokoju.
Chłopak chwycił się parapetu i z moją drobną pomocą wylądował bezpiecznie na podłodze w pokoju. Szybko się z niej pozbierał i spojrzał na mnie.
- Kim jesteś? - zapytał. - Jak to zrobiłeś?
- Jestem Luke - odparłem. - Mogę poruszać się naprawdę szybko. A ty?
- Akihiro - odparł. - Kapitan tutejszej drużyny piłkarskiej.
Zanim zdążyłem o coś zapytać, drzwi otworzyły się i stanęły w nich Kira i Mistle.
- Akihiro! - zawołała szatynka. - Nic ci nie jest?
- Nie - odparł tamten.
- Ze mną też wszystko w porządku, dzięki za troskę - rzuciłem.
Kira uśmiechnęła się do mnie i podeszła do nas.
- Akihiro, to Mistle. Mistle, to Akihiro - przedstawiła ich sobie.

[Akihiro]
- Bardzo mi miło, naprawdę - odpowiedziałem irytująco i rozglądnąłem się po pokoju. Znalazłem swoją zgubę.
- Moja piłka! No i to mi się podoba - włożyłem ją z powrotem do torby i spojrzałem na całą trójkę.
- A teraz przyznać się, kto podpalił tą stokrotkę skoro macie moce?
- Nikt z nas nie posiada mocy żywiołu ognia, więc hmm... może to ty - zaczęła Kira.
- Ja? Co ty gadasz?
- No wiesz, tutaj nie trafiają zwykli ludzie tylko ci, którzy mają jakąś moc, a ty tu jesteś więc musisz jakąś mieć - dodał Luke.
- Czekaj, przecież mecz dalej trwa, więc co tutaj robisz? - zapytał Luke
- A, szkoda gadać, jeden debil mnie sfaulował, sędzia nie dał mu nawet upomnienia to wziąłem sprawy we własne ręce i w konsekwencji dostałem czerwoną kartkę - odpowiedziałem, ciesząc się z tego, że przyłożyłem tamtemu gościowi.
- A wy nie macie żadnych zajęć tylko siedzenie w tej akademii? - zapytałem, spoglądając na nich.
- Najwyraźniej nie - odparł Luke.

niedziela, 9 listopada 2014

A na kogo będzie polować?

~~Will~~

Leżałam na łóżku w taki sposób, że moja głowa wystawała poza jego krawędź i wpatrywałam się w drzwi. Cały pokój wypełniała głośna muzyka. Konkretnie składanka utworów zespołu Globus.
Boże, jak nudno.
Od kiedy Tatsu i Mito zniknęli nie miałam, co ze sobą zrobić. Fakt, byli też inni uczniowie, ale jakoś tak to wyszło, że zajęli się sobą, ewentualnie treningami, jak na przykład Akihiro. Sympatyczny chłopak, ale za bardzo zadufany w sobie, jak na mój gust. Mogłabym pójść z nim pograć, ale, przyznam szczerze, trochę się go boję. Emanuje taką dziwną, mroczną aurą.
Dlaczego tu jest tak nudno?!
Jak na złość moja prywatna nauczycielka gdzieś zaginęła, a ja nie wiem, czy chcę jej szukać. Ostatnio przez przypadek, skręciłam w zły korytarz i zobaczyłam obraz, który na zawsze pozostanie w mej pamięci. Mianowicie, sprzątaczkę tańczącą "Takie tango" z mopem. A potem nawet dała mu buziaka... Fuj...
Jasny holender... 
-Zaraz mnie coś trafi!- krzyknęłam, gwałtownie zrywając się z łóżka i niechcący posłałam zboczoną stokrotkę - która, btw, właśnie wlazła mi do pokoju przez okno - na drzwi. Spodziewałam się, że w nie uderzy i się pobija, czy coś w tym stylu, lecz tak się nie stało. Czemu? Otóż, Luke wykazał się niebywałym wyczuciem czasu i otworzył włości do mojego pokoju, akurat w tej podniosłej chwili i roślinka wyleciała na zewnątrz.
-Hej, Will! Chciałem zapytać czy... O JEZUS MARIA!- wrzasnął, gdy stokrotka owinęła mu się w okół pasa i zaczęła robić rzeczy, których wolę nie oglądać, serio.
-Mówiłem ci, drzwi są po to, żeby w nie pukać.- przypomniał uczynnie Matt, zupełnie nie przejmując się zaistniałą sytuacją.
-A co się... ZNOWU TO ZBOCZONE ZIELSKO?!- wystraszył się Fier. Spojrzałam na niego.
-Po co tobie ten ogon?- zapytałam głupkowato.
-Zablokował się.- wyjaśnił.
-Spoko. Jest całkiem słodki.- przyznałam.- Jeszcze tylko takich smoczych uszu ci brakuje ^^
-LUDZIE, JA TU JESTEM GWAŁCONY!!!
-Oj, przesadzasz.- machnęłam ręką.- Właściwie, dlaczego tu jesteście?
-Chcieliśmy się spytać, czy idziesz z nami patrzeć, jak Ilied uczy się polować?- wyjaśnił lekko zaczerwieniony smok. A ten, co takiego buraka spalił, staram się być szczera.... Zaraz, jaka nauka polowania?
-A na kogo będziecie polować?- zainteresowałam się. Luke mógłby stanowić niezłą przynętę z tą swoją szybkością.
-Na sarny.- dopowiedział, szczerze zaskoczony. Jednocześnie, oboje zaczęliśmy się przyglądać, jak Matt postanowił zlitować się nad bratem i pomaga mu się uwolnić.- Nie słyszałaś? Przecież przez moc Ilied wszyscy byliśmy połączeni telepatycznie.
-Tak? Sorry, nie wiedziałam.- odparłam.- Musze częściej odblokowywać umysł, bo sporo rzeczy mi umyka.- dodałam zakłopotana.- Chętnie z wami pójdę.... a zjemy potem te sarny?
-Kolejna.- bąknął Matt.
-Jestem typowym mięsożercom. Dla mnie nie ma obiadu bez mięsa.
-Aha...    

piątek, 7 listopada 2014

Co to znaczy majaczy?

<<Matt>>
Leżałem na łóżku i patrzyłem w sufit. Na uszach miałem słuchawki. Lekko poruszałem stopą w rytm melodii i zastanawiałem się co ja właściwie robię w Akademii. Nigdy nie miałem ambicji, aby jakoś lepiej wykorzystywać moje moce. Okazjonalne robienie ludziom prezentów, naprawianie jakichś drobnych metalowych przedmiotów... Nie było w tym nic trudnego. Zwykłe podstawy. 
Usłyszałem na korytarzu szybkie kroki i westchnąłem. Zsunąłem słuchawki, poznając z daleka kroki mojego brata i spodziewając się, że zapewne zaraz znajdzie się on w moim pokoju próbując namówić mnie na jakiś kolejny szalony pomysł.
Usłyszałem otwierające się drzwi i nie odrywając wzroku od sufitu zapytałem:
- Luke, czy ty kiedyś nauczysz się pukać?
- Ale ja umiem pukać - odparł wesołym tonem. - Tylko nie do ciebie.
Westchnąłem.
- Miło mi - powiedziałem. Po chwili mruknąłem - Czego?
- A co ty taki wściekły? - zapytał blondyn, rzucając się na krzesło obok mnie. - Spójrz jaki świat wokół nas jest kolorowy! A ty taki ponury...
Rozejrzałem się wokół. Ściany w moim pokoju pomalowane były na szaro, sufit był biały, meble w większości ciemne. 
- Rzeczywiście, tyle kolorów... - mruknąłem.
- No, może nie tutaj, ale ogółem! - zawołał.
- Nie drzyj się, jestem obok ciebie - warknąłem. 

>>*Luke*<<
- Chodź! - powiedziałem, zrywając się z krzesła. - Poszukamy ci jakiegoś zajęcia!
- To idź - odparł Matt.
- No weź... - mruknąłem. - Nie bądź taki!
- Jaki? - zapytał be cienia zainteresowania.
- Taki! - zawołałem. - Chodź!
Złapałem go za rękaw i pociągnąłem. Matt zręcznie zeskoczył, unikając zderzenia z podłogą i posłał mi mordercze spojrzenie. Założył słuchawki na szyję.
- Dobra... Ale daj mi potem spokój - poddał się.
- Stoi! - zawołałem i pobiegłem do drzwi. - Idziesz?
- Ta, jestem tuż za tobą - odparł, podążając za mną wolnym krokiem.
Przyzwyczajony do osobowości bruneta, po prostu ruszyłem przed siebie, raz na jakiś czas oglądając się na Matta.

~~*Kira*~~
Skończyłam już oprowadzać Akihiro i postanowiłam wrócić do mojego pokoju i znaleźć sobie jakieś zajęcie. Nie szło mi za dobrze. Skończyłam kładąc się na łóżku i zwieszając głowę za jego krawędź, podziwiając mój pokój do góry nogami.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Nie zawracając sobie głowy wstawaniem, krzyknęłam:
- Proszę!
Po chwili w moim pokoju pojawił się Luke, a zaraz za nim wszedł Matt, wyglądający na znudzonego.
- Ładne słuchawki - rzuciłam do bruneta.
- Dzięki - mruknął.
- Kira, szukamy jakiegoś zajęcia! - zawołał Luke.
- Źle trafiliście - odparłam. - Też się nudzę.
- To co robimy? - zapytał.
- Nie wiem... - mruknęłam.

~<<YoYo>>~
Spacerowałam sobie po szkolnych korytarzach słuchając muzyki z słuchawek, na które poszły wszystkie moje ostatnie oszczędności. Nie żałowałam wydanych pieniędzy, gdyż dzięki temu wspaniałemu urządzeniu nie słyszałam nic, a nic, nawet jeśli ktoś by stał 10 cm ode mnie i coś mówił to bym go na 100% nie usłyszała. Zamknęłam oczy słysząc ulubioną piosenkę i szłam przed siebie prostym korytarzem. Nagle poczułam lekkie uderzenie w ramię, właściwie nie można tego chyba nawet nazwać uderzeniem, gdyż to co się ode mnie odbiło okazało się gąbką. Obróciłam się i zauważyłam wściekłą sprzątaczkę wychodzącą ze składzika z mopem w ręku, wyglądała na wściekłą i biegłą prosto na mnie. Zaczęłam uciekać. Przebiegłam kilka korytarzy nie patrząc za siebie, a kiedy wreszcie to zrobiłam nadal biegnąc zorientowałam się, że wściekła kobieta o wzroku zdolnym zamienić w kamień i wężach zamiast włosów już mnie nie goni. Wydawało mi się to dziwne, bo przecież woźna ma świetną kondycję.
Wzięłam głęboki oddech nadal patrząc w tył i biegnąc przed siebie, gdy straciłam równowagę i przewróciłam się na......mokrej podłodze. Narobiłam przy tym strasznego hałasu. Leżałam bezwładnie na ziemi, półprzytomna, niezdolna do podniesienia się i czekałam na straszliwą gorgonę, gdy drzwi pokoju obok się otworzyły i nade mną znalazły się 3 głowy, byli to Luke, Matt i Kira.
Zauważyli od razu w jakim jestem stanie i chyba usłyszeli to co ja, coraz bliższe syczenie węży kobiety. Zorientowali się co się dzieję, Luke szybko wziął mnie na ręce i wszyscy zniknęliśmy za drzwiami pokoju numer 18.
Staliśmy chwile bez ruchu czekając, aż syczenie ucichnie. Położyłam rękę na głowie Luka.
-Masz fajne włosy.-Powiedziałam z głupkowatym uśmiechem.
-O nie! Ona majaczy.-Krzyknęła Kira z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

**Ilied**
- Co to znaczy majaczy?- spytałam myślami.
- Ilied!- usłyszałam chóralne myśli Kiry, Luka i Matta. Potem dziewczyna westchnęła.
- To znaczy, że ktoś nieświadomie gada głupoty.
- Jak Fier przez sen?
- Ja nie gadam przez sen!- odezwał się mój brat.
- Fier? Ale jak?- zdziwił się Luke
- Moc Ilied. Wszyscy na terenie akademii słyszą to co ona.
- Poprawka. Wszyscy uczniowie.- oburzyłam się.
- Całe szczęście- odetchnął Matt- Jakby usłyszała to ta meduza od razu by tu była.
- Teraz kręci się koło naszego pokoju- powiedziałam
- To lepiej nie wychodźcie- Kira zdawał się martwić
- Siedzimy na dachu. Puki co nic nam nie grozi.- uspokoił ją Fier
- Po co wy tam siedzicie?- Luke się w końcu otrząsnął się z osłupienia
- Gadałem z dyrką. Mówiłem jej, że musiał bym nauczyć Ilied polować. Obiecała, że załatwi kilka saren.- smok się oblizał.
- Co wy macie zamiar z nimi zrobić jak je już złapiecie?- Matt był trochę zmieszany.
- Jak to co? Zjemy.- Fier jeszcze raz się oblizał. Pozostali jęknęli z niesmakiem.
- Czego wy się spodziewaliście po smokach?- zapytałam.

**Fier**
- Z resztą nikt nie mówił, że muszą być koniecznie na surowo.- powiedziałem- Jak ktoś zna jakiś przepis na sarninę to z chęcią się podzielimy. Przynajmniej będziemy mieć kilka pewnych obiadów.
-Może tak zamiast gadać o jedzeniu zajmijmy się Yo- Kira była trochę znudzona.
- Jasne. Pomóc wam jakoś?- spytałem
- Możemy ją przewieść na twoim grzbiecie do jej pokoju?
- Zaraz tam będę. Ilied pilnuj czy jest bezpiecznie
- Hai
Chwilę później razem ze smoczycą staliśmy pod pokojem Kiry. Chłopaki szybko ułożyli na moim smoczym grzbiecie YoYo. Uniosłem lekko skrzydła tworząc prowizoryczne barierki by dziewczyna przypadkiem nie spadła. W połowie drogi do jej pokoju poczułem lekki ciągniecie na plecach. Niebieskowłosa bawiła się moim futrem. Nie ukrywam, że było to dziwne uczucie. Już miałem coś powiedzieć, ale odezwała się Ilied
- Sprzątaczka! Za nami!- rzuciliśmy się pędem przed siebie. Oczywiście Luke był pierwszy. Otworzył nam drzwi do pokoju YoYo. Chciałem tam wbiec, ale się zablokowałem w futrynie. Albo mi się wydaje, albo drzwi do mojego pokoju są szersze. Zresztą nie ważne. Mat i Luke szubko ściągnęli dziewczynę z mojego grzbietu. Wszyscy weszli do jej pokoju. Próbowałem przybrać ludzką postać, ale nadal nie mogłem.
- Fier!- usłyszałem zdenerwowaną Kirę.
- Już prawie tu jest! - zaalarmowała Ilied. Znów spróbowałem przejść przez drzwi. Z maksymalnie złożonymi skrzydłami udało mi się tam wcisnąć.
- Ogon!- usłyszałem Matta, szybko zabrałem kończynę z progu, a chłopak zamkną drzwi.
- Bezpieczni- Luke odetchnął z ulgą. W końcu udało mi się zmienić w człowieka, ale ogon został.
- Nie mogłeś wcześniej?- zdziwił się blondyn
- Byłem zablokowany w smoczej postaci. Raz na jakiś czas to mi się zdarza.

poniedziałek, 20 października 2014

Pierwszy Mecz

Siedziałem sobie w szatni przebrany w klubowy strój z opaską kapitana na prawym boku razem z całą drużyną która się przebierała lub czekała na trenera. Po 5 minutach trener wszedł i reszta drużyny razem ze mną wstała i zrobiła kółko.
-Wiecie co macie robić .. zagramy ustawieniem 4-3-3 na środku ataku wystąpi nowy zawodnik Akihiro mam nadzieję że uwierzycie w jego możliwości i dacie mu okazje do strzelenia bramki oraz sami je zdobędziecie, a teraz wszystkie łapy do środka i - Kto wygra mecz ? -Piraci! Piraci! Piraci!- wszyscy udaliśmy się do wejścia na boisko i razem z sędziami  weszliśmy na murawę. Zobaczyłem na trybunach dużo kibiców tej drużyny opłacał mi się transfer bo będę sławniejszy. Podszedłem na środek boiska i stanąłem obok piłki, sędzia do nas podszedł.
-Orzeł czy Reszka - zapytał przeciwnika
-Reszka -odparł, sędzia wyrzucił monetę do góry i złapał ją w powietrzu i wyleciała reszka.
-Piłka czy strona ? - zapytał sędzia.
-Bierzemy stronę -odparł
-A więc piłka wasza, powodzenia panowie - dodał sędzia i piłka została  po naszej stronie więc poczekałem na gwizdek sędziego i podałem piłkę do kolegi z drużyny.

15 minuta. Stałem w polu karnym i czekałem na dośrodkowanie i takie dostałem jednak byłem kryty więc szybko wyprzedziłem swojego obrońcę i próbowałem strzelić piłkę z główki ii... piłka trafiła w ręce bramkarza.

20. minuta. Akcję ofensywną przeprowadzała drużyna przeciwna zawodnik zbiegając do środka z lewej strony oddał strzał prawą nogą jednak strzał był niecelny.

32 minuta. Dostałem piłkę przed polem karnym spojrzałem że za moimi plecami stoi obrońca, wysunąłem sobie piłkę piętą obiegając go byłem na pozycji strzeleckiej, bramkarz zaczął biec w moją stronę lecz sprytnie finezyjnym strzałem uderzyłem piłkę w prawy dolny róg i piłka zatrzepotała w siatce.
 -Taaaaaak! -krzyknąłem i zacząłem biec w stronę narożnika boiska i zrobiłem salto do tyłu, pozostali koledzy podbiegli i zaczęliśmy razem świętować bramkę. Kibice zaczęli się cieszyć że ich drużyna prowadzi.
Do przerwy nie działo się już nic ciekawego i wynik po 1 połowie pokazywał 1:0. Siedziałem już zmęczony troszkę odpocząłem i uzupełniłem płyny pijąc wodę.
-Grajcie tak jak gracie a na pewno wygracie -powiedział trener chwaląc naszą drużynę.
-Kto jest najlepszy ? -zapytał krzycząc
-Piraci! Piraci! Piraci! -krzyknęła cała drużyna wychodząc ze mną na drugą połowę. Tym razem to ja dostałem podanie od środka po gwizdu i rozpoczęła się druga połowa.

69 minuta. Drużyna przeciwna ruszyła do ataku  jednak nasz bramkarz wyłapał piłkę i zobaczył że może wykorzystać moją szybkość więc wybił mi długą piłkę. Zacząłem biec w jej stronę skupiając się na dobrym przyjęciu jednak zauważyłem że powietrze dodaje mi energii jakby nie wiem jak to określić. Udało mi się dobiec do piłki szybciej niż obrońca zrobiłem ruch w prawo a poszedłem w lewo schodząc z prawej strony pola karnego do środka i z lewej nogi uderzyłem znowu finezyjnie piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki.
-JEEEEST! -krzyknąłem ponownie i zacząłem biec w stronę narożnika, zobaczyłem że moja drużyna biegnie za mną więc postanowiłem wykonać cieszynke zwaną ''rozstrzelanie'' odwróciłem się do nich a z rąk zrobiłem sobie karabin i udałem że do nich strzelam a oni zaczęli udawać że obrywają i opadają na murawę.
Nie działo się już później nic przez następne 20 minut  i mecz zakończył się zwycięstwem 2:0 a ja z chłopakami i trenerem świętowaliśmy zwycięstwo w szatni, później wziąłem prysznic i wróciłem do akademii zobaczyłem że nikogo nie ma więc walnąłem się na łóżko spać.

niedziela, 19 października 2014

Czyli śnieg, śnieg, śnieg i co jeszcze? No, oczywiście śnieg!

--Mito--

-Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego, do cholery, wywiozłeś nas na Biegun Północny?!- warknąłem, wpychając ręce do kieszeni. Że też się na to zgodziłem! Mogłem teraz sobie siedzieć w cieplutkim łóżku, zamiast przedzierać się przez zaspy śnieżne. Tuż obok mnie Aarow wesoło wskakiwał w kolejne kupki śniegu. Ten to ma dobrze...
-Nie jesteśmy na Biegunie, tylko w Rosji w okresie zimowym.- zwrócił mi uwagę Tatsu.- Trzeba się będzie przyłożyć do twojej geografii.- Westchnął. Zamierzałem właśnie rzucić ripostą, jednak nie zdążyłem, gdyż mówił dalej.- Poza tym to twoja wina, że portal nie wyrzucił nas w odpowiednim miejscu. 
-Wypraszam sobie, wiesz dobrze, że nad tym nie panuję. To i tak cud, że trafiliśmy na odpowiedni kontynent.- dodałem bardziej do siebie niż do niego. 
Tatsu zatrzymał się na chwilę, wpatrzony w otaczające nas drzewa. Super, znowu odpłynął. Nie chciałem jednak wyrywać go z tego dziwnego transu. Przeważnie wychodzi nam to na dobre. Ocknął się jakieś dwie minuty później.
-Zaraz dotrzemy do stolicy.- poinformował.- Zostały jakieś dwa kilometry.
-Dzięki Bogu.- odparłem i podreptałem za nim, jednocześnie szarpiąc za smycz Arrowa, żeby ten w końcu się ruszył. 
Blondyn miał rację. Ledwo wyszliśmy z lasu, naszym oczom ukazała się Moskwa. Dokładnie taka,. jak ją sobie wyobrażałem. Czyli śnieg, śnieg, śnieg i co jeszcze? No, oczywiście śnieg! Ruszyliśmy w stronę drogi.
-Teraz mogę?- zapytałem ucieszony, wyjmując z plecaka zeszyt i ołówek. Tatsu skinął głową, a ja zacząłem szkicować. Kiedy szliśmy przez dość gęsty las, nie było mowy o żadnych środkach transportu. Jeszcze byśmy skończyli na drzewie. Ale teraz było to wręcz wskazane, biorąc pod uwagę, jak wielka była stolica Rosji. 
-No, to jedziemy.- wyszczerzyłem się do Tatsu, kiedy przed nami stanęły dwa skutery śnieżne. 

~~Tatsu~~

Wjechaliśmy do miasta, przejechaliśmy kilka ulic, aż nagle zatrzymał nas facet w mundurze i zaczął coś do nas gadać po rosyjsku. I jak tu się z człowiekiem dogadać, kiedy się nie zna rosyjskiego?! Spojrzałem pytająco na Mito, ale on tylko wzruszył ramionami z miną typowego nieuka, który nie zagląda do książek. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Policjant zagwizdał i zaczął się drzeć do kolegi po fachu idącego drugą stroną jezdni. Ulica nagle opustoszała, kiedy przechodni zauważyli, że szykuje się większa akcja. No, cóż. Rosja. W międzyczasie doszedł trzeci policjant, który złapał Arrowa za obrożę i spróbował go ściągnąć z siedzenia za czarnowłosym. Nie skoczyło się to zbyt dobrze. Owczarek dziabnął go w rękę, omal nie odgryzając mu palca. Facet wrzasnął, a my uznaliśmy, że to najlepsza pora żeby się zmyć. Po wymienieniu porozumiewawczych spojrzeń, odpaliliśmy silniki i pojechaliśmy. Przy czym jednemu z nich przejechałem po stopie. Auć... Niedługo potem usłyszeliśmy za sobą sygnał policyjny i wszelkie nadzieje, że jednak odpuszczą i dadzą nam spokój wyparowały. 
-Nie mają lepszych rzeczy do roboty?- warknąłem pod nosem. 
-Oni by nawet staruszkę wsadzili do więzienia, za przejście przez ulicę w złym miejscu.- odparł Mito, oglądając się przez ramię. Kaptur nijako mu w tym przeszkadzał, ale zdołał dojrzeć to czego chciał. Czy może raczej nie zdołał.- Słychać, że za nami jadą, ale jeszcze ich nie widać.- poinformował.
-Pewny jesteś?
-Mhm. 
Właśnie zbliżaliśmy się do mostu nad rzeką Moskwą (Trolololololo~ XD).
-W takim razie skręcaj!- zawołałem i sam gwałtownie skręciłem, przez co wypadłem z jezdni wprost na zamarzniętą rzekę. Potem kolejny skręt i zatrzymałem skuter dokładnie pod mostem.

--Mito--

-POGRZAŁO CIĘ?!- wydarłem się, jednak Tatsu najwyraźniej tego nie usłyszał.- No, debil!- warknąłem jeszcze, po czym chcąc nie chcąc skoczyłem za nim. Jakim cudem udało mi się przeżyć? Nie wiem. Ale chyba znowu zacznę chodzić do kościoła.    
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Will: I na koniec taki mały bonusik xD Jak Will i Bella piszą rozdział:
"-Ale ty wiesz, że Mito mógł im samochód narysować?
-A kto ma prawo jazdy?
-A kto tam sprawdza?
-...Racja, Rosja samo zło!" 
Bella: Pozdrowienia xD

czwartek, 16 października 2014

Pierwsze spotkanie ze szkołą

[Akihiro]
Po kilku godzinach jazdy w końcu dotarłem do tej nowej akademii. Wyszedłem z busa wziąłem swoją torbę i zarzuciłem na ramię a w drugiej niosłem piłkę pod pachą wchodząc przez wielkie drzwi do środka. Zobaczyłem ubraną na galowo postać kobiety w okularach i podszedłem do niej.
-Dzień dobry ty zapewne jesteś Akihiro Fernandes ? -zapytała patrząc na mnie przez okulary
-Dzień dobry .. owszem to ja -odparłem
-Masz może jakąś swoją ulubioną liczbę ?
-Tak,14
-Hmm ... 14 a więc dostaniesz pokój z numerem 14 -powiedziała wyciągając dłoń z kluczami. Piłkę położyłem na ziemie i nadepnąłem na nią prawą nogą.
-Dziękuję -odpowiedziałem chowając kluczyki do torby.
-A tu masz plan lekcji - dostałem kartkę papieru a jak spojrzałem na nią to się przeraziłem tyle lekcji .. a jeszcze treningi. -Dzięku .. nie dokończyłem zdania gdyż dyrektorka gdzieś znikła spojrzałem w lewo później w prawo jednak jej nie było to poszedłem prosto korytarzem w stronę drzwi a mijając kosz na śmieci wyrzuciłem tam plan lekcji.

~~*Kira*~~
Zachichotałam spoglądając na bałagan w pokoju Mistle. Co prawda znaleźliśmy większość jej zagubionych rzeczy, ale drogim kosztem. Rzuciłam się do drzwi, nie czekając aż Mistle zaprosi mnie do sprzątania. Postanowiłam przejść się gdzieś. Ruszyłam w stronę holu. Przeskoczyłam nad poręczą ominęłam schody zużywając mojej mocy i zlatując na ziemię. Obejrzałam się i zobaczyłam wysokiego chłopaka stojącego przy drzwiach.
- Cześć! - zawołałam. - Jesteś nowy? Jestem Kira.
Chłopak odpowiedział mi zaskoczonym spojrzeniem.
- Jak ty to... - zaczął.
- Użyłam mocy i stamtąd zleciałam - odparłam. Widząc jego zaskoczenie dodałam - Wiesz co to moce, prawda?

[Akihiro]
Co?, jakie moce ? -zapytałem - Ja tu przyszedłem grać w piłkę nie wiem o jakich mocach mówisz -spojrzałem na nią -hmm ładna -pomyślałem i minąłem ją przerzucając piłkę piętą nad jej ciałem i przyjmując ją na kark wszedłem na pierwsze piętro.

~~*Kira*~~
- Jak to nie wiesz? - zawołałam ignorując jego zabawę z piłką. - Myślałam że każdy tu jakieś ma!
Poleciałam do niego gdy wchodził po schodach.
- Widzisz? Ja latam! - zawołałam.

[Akihiro]
-Hmm nie ma żadnych linek przyczepionych do ciała .. niee to się nie dzieje naprawdę ona nie lata ..  ja tu tylko jestem żeby grać i wygrywać -powiedziałem dalej patrząc na nią

~~*Kira*~~
- Oczywiście że nie ma tu linek! - odparłam. - Tutaj każdy coś potrafi! Matt kontroluje metal, Luke jest niesamowicie szybki, Tatsu rządzi roślinami, to co Mito narysuje stanie się prawdziwe... - zaczęłam wymieniać. - Ty też coś musisz umieć. Inaczej by cię tu nie było!
Chłopak nawet na mnie nie spojrzał. Wbił wzrok w swoje stopy i zaczął coś mruczeć.

[Akihiro]
-Nie było tego w kontrakcie ale ona naprawdę lata i zna moce innych .. mhnmm dalej w to nie wierze -odparłem stawiając na swoim i szedłem w stronę pokoju 14.

~~*Kira*~~
Chłopak wciąż uparcie mnie ignorował i wszelkie moje próby dotarcia do niego. Mogłam latać wokół niego, a on i tak się upierał, że nie ma czegoś takiego! Uparty jak osioł.
Po jakimś czasie w końcu dotarliśmy do pokoju 14. Przez cały czas gadałam co miało na celu zdenerwowanie go, żeby w końcu zaczął mi odpowiadać. Chyba nawet mi się udało.

[Akihiro]
Odwal się - krzyknąłem i uderzyłem z nogi piłkę w jej stronę która po jakimś czasie zaczęła płonąć.
-Piłkę też mi podpaliłaś ? -zapytałem wkurzony tą całą sytuacja bo moja piłka właśnie płonęła. Spojrzałem na nią wrednie i zacisnąłem pieść by się powstrzymać jednak to dziewczyna a  ich nie wolno bić tylko kochać -przynajmniej tak mi kiedyś mówiono.

~~*Kira*~~
Zrobiłam unik przed płonącą piłką i spojrzałam na niego zaskoczona.
- Oczywiście że nie! Nie mam takiej mocy! - krzyknęłam. - Prędzej to ty to zrobiłeś!
Chłopak cofnął się zaskoczony i spojrzał na spalony przedmiot.

[Akihiro]
-Jak to ja ? -nie wierzyłem to co ona powiedziała .. a co jeśli to naprawdę ja ? -spytałem sam siebie. Zobaczyłem jak korytarzem idzie trener Talon który podszedł do nas.
-Cześć Kira, oprowadzasz go po nowej szkole ?
-Akihiro to była twoja moc najwidoczniej posiadasz moc kontroli ognia albo może i wszystkich 4 żywiołów jeszcze będziemy musieli nad tobą popracować - uśmiechnął się.
-To ja nie przyjechałem tutaj grać w piłkę ? -zapytałem zszokowany
-Przyjechałeś ale jednocześnie będziemy trenowali twoją moc -uświadomił mi Talon.

~~*Kira*~~
- Fajnie - powiedziałam. - Wreszcie zrozumiałeś. Co do oprowadzania, to na razie tylko próbowałam mu uświadomić że ma moc. Ale jak już wie to nie będzie z tym problemu - uśmiechnęłam się.

[Akihiro]
-Dzisiaj jest pierwszy trening więc mam nadzieję że jesteś przygotowany ? -zapytał Talon
-Oczywiście trenerze - odpowiedziałem i zarzuciłem torbę na ramię.
-Cześć Kira - dopowiedział trener odchodząc a ja tylko spojrzałem na nią przez ramię i poszedłem za trenerem.

~~*~~*~~
Kira: Wiem że pisałam krótkie części, ale z t9 ciężko pisać coś dłuższego... Następnym razem będzie lepiej ^^"