piątek, 5 grudnia 2014

Łapiemy świętego Mikołaja!

<<Matt>>
- Czego chcesz pasożycie... - powiedziałem nie otwierając oczu.
Luke potrząsał mną, aby mnie obudzić, a dzisiaj miałem zamiar się wyspać. Nie trudno zgadnąć, że nie byłem zbyt szczęśliwy.
- Wiesz który dzisiaj jest? - zapytał zadowolony, że się odezwałem.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek.
- Dlaczego budzisz mnie o tak nieludzkiej godzinie...? - zapytałem, gdy moim oczom ukazała się 4:52.
- Jak to dlaczego! - zawołał, raniąc moje uszy. - Który dzisiaj jest?!
- Piąty... - mruknąłem. - A co to ma do tego?
- Jutro Mikołajki! - krzyknął. - Musimy złapać Mikołaja!
- Co? Po co ci mikołaj?! - zapytałem, budząc się na dobre.
- Jak to po co? Po cukierki!
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Nie piszę się na to - powiedziałem i opadłem na poduszkę.
Luke zrzucił ze mnie kołdrę.
- Piszesz!
Blondyn złapał za mój materac i zrzucił mnie razem z nim z łóżka.
- Ty to sprzątasz... - mruknąłem, układając się wygodnie na podłodze.
Usłyszałem westchnienie.
- Sam tego chciałeś...
Brat złapał mnie za kostkę i zaczął ciągnąć razem z materacem na korytarz.

>>*Luke*<<
Moje argumenty okazały się na tyle przekonywujące, że już po 6 minutach Matt był gotowy. Oznaczało to, że jeszcze przed piątą obudzimy Kirę! Ruszyliśmy w stronę jej pokoju.
- Właściwie to po co mamy wstać tak wcześnie? Mikołaj przychodzi dopiero jutro w nocy... - zapytał brunet.
- Jak to po co! - krzyknąłem. - Musimy się dobrze przygotować!
Matt już więcej o nic nie pytał.
Dotarliśmy pod drzwi i załomotałem w nie.
- Kira! Wstawaj! - krzyknąłem.
- Czy ty wiesz która jest godzina?! - usłyszałem w odpowiedzi.
- Wiem! Ale musimy złapać świętego Mikołaja!
- To go sobie łapcie!
- Musisz nam pomóc! - spróbowałem znów.
- Nic nie muszę! Daj mi spać! - odkrzyknęła.
- Jak go złapiemy to będziemy mieć pełno czekolady! - krzyknąłem, wiedząc, że Kira ją wprost uwielbia.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Przekonałeś mnie!
Drzwi się otworzyły i stanęła w nich szatynka w piżamie i szlafroku, rozczesująca włosy.
- Będę gotowa za pięć minut! - dodała.

~~*Kira*~~
Ledwo skończyłam mówić, a otworzyły się drzwi sąsiedniego pokoju. Wyszła z nich Mistle, z miną mówiącą, że zabije tych, którzy ją obudzili.
- Czy wy wiecie która jest godzina? - zapytała powoli.
- No ale święty Mikołaj! - zawołał Luke.
- A co ma do godziny święty Mikołaj?
- Czekoladę - dodałam.
Mistle najwyraźniej nic nie zrozumiała z naszej wypowiedzi.
- Nie zabijcie się. I bądźcie ciszej. Mam zamiar jeszcze pospać - oznajmiła i wróciła do pokoju.
***
Gdy tylko się ubrałam, co zajęło jednak trochę więcej niż przewidywałam, spotkałam się z chłopakami w stołówce. Jedli śniadanie. Luke coś opowiadał, lecz gdy tylko mnie zobaczył, zamilkł i wskazał na bufet.
- Weź sobie śniadanie - powiedział. - I będziemy mogli zacząć.
Nie do końca wiedziałam co mieliśmy rozpocząć, ale byłam głodna, więc posłuchałam. Znalazłam jakieś tosty i dżem i wróciłam do stolika.
- Więc? - zapytałam siadając.
- Plan jest taki - powiedział konspiracyjnym szeptem Luke, czym wywołał mój śmiech - cicho mi tam! Ja tu plan wyjaśniam! Zostawimy wszystkich buty na dole przed wejściem. Na wszelki wypadek umieścimy w kominku obok pułapkę. My się ukryjemy w szafie. Będziemy w nocy zmieniać warty - oznajmił.
- Myślałem że wymyślisz coś lepszego - stwierdził Matt. - Zwykle jesteś bardziej kreatywny!
- No ale co mam tu wymyślać? Im prostszy plan tym lepszy! - zawołał.
- Przemyśl go jeszcze - mruknął Matt.

**Fier**
- O czym gadacie?- spytałem pojawiając się za chłopakami i Kirą.
- Fier, jak ty?- spytała zaskoczona szatynka.
- Ostatnio wyczaiłem, że mogę zmieniać się w cień. Fajnie, nie?-nic nie powiedzieli, więc po prostu usiadłem obok Matta.
- Co ty tutaj robisz o tej godzinie?- spytał chłopak
- Mógłbym was spytać o to samo- powiedziałem zabierając czarnowłosemu kanapkę.
- Ej, to moje!- chłopak próbował odzyskać jedzenie.
- Już nie- wziąłem gryza- To o czym tak dyskutujecie?
- Będziemy łapać Mikołaja- wyszczerzył się Luke.
- Czasami święta nie są dopiero za parę tygodni?- zapytałem.
- Pokręciło ci się- poinformowała mnie uczynnie Kira- Jutro są Mikołajki. Na noc stawia się buty koło drzwi, a rano są w nich...
- SŁODYCZE!- wykrzyknął entuzjastycznie blondyn.
- Które przynosi Mikołaj. I to właśnie jego chce złapać Luke- dokończył Matt.
- Co tylko ja? Wy też go łapiecie- oburzył się chłopak.
- Zmusiłeś mnie do tego
- Wcale nie
- Właśnie, że tak
- Nie
- Tak
Obserwowałem kłócących się braci jedząc. Jak już skończyłem kanapkę czarnowłosego spojrzałem w talerz Luka. Naczynie momentalnie znikło. Nieco zaskoczony przeniosłem wzrok na chłopaka.
- Wara od mojego jedzenia. Zrób sobie swoje- warknął.
- Nie chce mi się- powiedziałem biorąc czyiś kubek- Fu! Koto nie słodzi herbaty?- usłyszałem ciche śmiechy Luka i Kiry. Matt tylko patrzył na mnie z politowaniem.

**Ilied**
- I widzisz wyszło ci bokiem podjadanie- powiedziałam wskakując Fier'owii na ramie.
- Mówi ta która zjadła mi całą paczkę Pocky i potem bolał ją brzuch- brat popatrzył na mnie naburmuszony.
- Skąd mogłam wiedzieć, że tak się stanie?
- Już dobrze, nie kłóćcie się- powiedziała Kira, chcąc nie dopuścić do kolejnej kłótni.
- To on zaczął- oburzyłam się.
- Wcale nie
- Właśnie, że tak!
- Dajcie już spokój, co?-  przerwał nam Matt. Prychnęłam i poszłam sobie wziąć coś do jedzenia. Fier zrobił to samo. Kiedy już siedzieliśmy Luke nas zapytał:
- To łapiecie razem z nami Mikołaja?
- A zjemy go potem?- zapytałam. Fier wybuchł śmiechem, a Matt przejechał ręką po twarzy mrucząc coś pod nosem.
- Nie, Ilied- powiedział smok, gdy przestał się śmiać- Złapiemy Mikołaja, żeby nam dał więcej dobrych rzeczy do jedzenia.- przekręciłam łepek na bok nie do końca łapiąc o co chodzi z tym całym Mikołajem.
- A co jeśli go nie złapiemy?- zapytałam w końcu.
- Będziemy polować na gwiazdora- wyszczerzył się Luke.
-  O nie. Do tego mnie nie zmusisz- Matt poinformował brata.
- Ale no weź. Będzie fajnie!

~~Will~~
Wślizgnęłam się cichutko do stołówki, od razu zauważając przyjaciół. Oni raczej nie zwrócili na mnie uwagi, ale ja wiedziałam o ich obecności jeszcze zanim weszłam. Postanowiłam trochę rzadziej blokować umysł, a ich myśli usłyszałabym nawet na drugim końcu Akademii. Moje śniadanie polegało na herbacie ziołowej i herbatnikach, toteż przygotowanie go nie zajęło mi dużo czasu i już po chwili przysiadłam się do rozmawiających.
-A ja tam nie wierzę w  świętego Mikołaja.- powiedziałam na przywitanie.
-Hm? Dlaczego?- zainteresował się Luke. W jego mniemaniu niewierzenie w Mikołaja było awykonalne i właśnie zastanawiał się jaki okrutny człowiek mnie wychowywał. Uśmiechnęłam  się cierpko.
Trzeba było jednak blokować umysł., pomyślałam.
-Normalnie.- Wzruszyłam ramionami.- Wierzę, że Mikołaj, później ogłoszony świętym żył dawno, dawno temu, ale nie wmówicie mi, że pulchny dziadek z bujną brodą lata po świecie saniami, przyodziany w czerwony kubraczek.- Na koniec mojego wywodu ugryzłam kawałek ciastka i popiłam gorącym napojem.
-W takim razie chodź z nami na misję to się przekonasz!- rozkazał Luke. Chyba pojechałam mu po ambicjach. Cóż, przynajmniej wiadomo kto wymyślał ten chory plan.
-Mogę iść. Nie mam nic do roboty.- zgodziłam się.- Ale i tak sądzę, że jedyne, co tej nocy złapiemy, to przeziębienie.- stwierdziłam, kierując wzrok w stronę okna. Pogoda na zewnątrz była raczej bura, nie wspominając o zimnym wietrze.
-Ciekawe, czy w tym roku spadnie śnieg.- Kira postanowiła zmienić temat.
-Wszystko na to wskazuje.- zgodził się Fier.
-A co to śnieg?- zapytała Ilied.
Zaczęłyśmy z Kirą i Fierem tłumaczyć jej, o co dokładnie chodzi, podczas gdy Luke zadręczał brata kolejnymi szczegółami swojego genialnego planu.

~*~Mistle~*~
Gdy weszłam do stołówki przywitała mnie grupka osób dyskutujących na temat świętego Mikołaja. Nie żebym jakoś bardzo w to wierzyła, nie obchodziłam jego święta dopóki nie poznałam Kiry. Chociaż nawet wtedy bardziej chodziło o czekoladę niż o istotę tych świąt. Nie sądziłam że ktokolwiek jeszcze w to wierzy.
Zgarnęłam płatki z mlekiem i przysiadłam się.
- Biorąc pod uwagę, że to plan Luke'a to jestem szczerze zdumiona, że jeszcze nic nie zniszczyliście ani nie zrobiliście sobie krzywdy - stwierdziłam, zabierając się za śniadanie.
- Mówi się dzień dobry, a nie krytykuje od rana - odparł przekornie blondyn.
Pochwyciłam wdzięczne spojrzenie Matta. Widocznie właśnie uwolniłam go od wysłuchiwania planów brata.
- Pewnie byłabym milsza, gdybyście o piątej rano mnie nie obudzili - odparłam.
- Zgaduję, że mogliśmy być cichsi - powiedziała Kira z przepraszającym uśmiechem, nie pozwalając nam kontynuować.
Luke strzelił focha i więcej na mnie nie spojrzał, więc do wyjaśniania mi jego genialnego planu przystąpili pozostali.
***
Około godziny szesnastej zaczęło się ściemniać i wtedy też zaczęliśmy przygotowania. Fier rozpalił ogień w każdym kominku, aby Mikołaj na pewno wszedł do odpowiedniego miejsca. Standardowo towarzyszyła mu Ilied. Kira z Will poszły załatwić buty od każdego (w sumie nie dziwiłam się temu wyborowi, były chyba najbardziej neutralne i stanowiły najmniejsze ryzyko wszczęcia kłótni, a poza tym Will mogła załatwić buty Tatsu, a Kira te YoYo). Ja razem z braćmi zaczęliśmy wszystko szykować. Ostatecznie za radą brata, Luke zgodził się przenieść całą imprezę do jednego z pokoi na piętrze. Uznali że w holu jest mało miejsc do ukrycia się i mieli rację. Na wypadek gdyby Mikołaj uciekał, miejsce, które wybrali było oddzielone od wyjścia całym labiryntem schodów i korytarzy. Matt wykorzystał swoje umiejętności i zaczął wzmacniać podłogę w szafie, do której wszyscy mieliśmy wejść (nie powiem, napawało mnie to przerażeniem, nie wyobrażałam sobie siebie tak blisko Luka chociaż przez pięć minut, co dopiero przez cały wieczór), a Luke szykował jakąś pułapkę. Udało mi się wymigać i zajęłam zaszczytne miejsce obok okna, podpierając ścianę. Zaczęłam też myśleć jak się wykpić z siedzenia z ferajną w szafie tak, aby nikt się nie obraził.

<<Matt>>
Nie każdy miał ochotę siedzieć w szafie, ale siła argumentów Luke'a zwykle wygrywała. Może nie były całkowicie poprawne, ze względu na to, że prawie nikt oprócz niego nie wierzył w Mikołaja, ale Ilied bardzo chciała dostać cukierki, a z nią nikt się nie kłócił. Raczej nie mieli serca powiedzieć jej, że nie wierzą w świętego.
Wzmocniłem dno największej szafy jaką znaleźliśmy deskami, ale nie było gwarancji, że wytrzymają nasz ciężar. W sumie to nawet nie wierzyłem że się nie zawali, ale więcej zrobić się nie dało. Szafa nie prezentowała się zbyt dobrze, było jasne że mimo wszystko będzie ciasno, ale cóż zrobić.
- Jak długo jeszcze musimy czekać? - zapytał ze znudzeniem Fier.
- Dopóki nie przyjdzie Mikołaj - odparł Luke.
- A kiedy przyjdzie Mikołaj?
- W nocy - rzucił blondyn.
- W nocy to znaczy o której? - dociekał chłopak.
- Nie wiem o której! - nie wytrzymał mój brat.
Blondyn zmierzył Fiera zabójczym spojrzeniem, ale Kira postanowiła nie dopuścić do dalszego rozwoju kłótni.
- Luke, chodźmy po coś do picia i jedzenia, nie wiadomo jak długo będziemy tu siedzieć - powiedziała, łapiąc chłopaka za ramię i wyciągając z pokoju.
Odetchnąłem z ulgą, widząc, że wojna jednak nie wybuchnie.

~~*Kira*~~
- Uspokoiłeś się już? - zapytałam, gdy minęliśmy kilka korytarzy.
- Yhm.
- Postaraj się nie kłócić. Jak tak dalej pójdzie to nie wytrzymacie razem w jednej szafie - powiedziałam.
Zachciało mi się śmiać, gdy pomyślałam o tym co mogłoby się stać, ale z drugiej strony mogli sobie zrobić krzywdę, więc lepiej było nie ryzykować.
Szliśmy przez chwilę w ciszy, jednak Luke zbyt długo nie wytrzymał.
- Kira? - zapytał. - Wierzysz w Mikołaja?
Wzruszyłam ramionami.
- Od małego wszyscy mówili mi że Mikołaj nie istnieje - mruknęłam. - Ale chciałabym żeby istniał.
Doszliśmy do stołówki. Chłopak cicho uchylił drzwi i rozejrzał się.
- Poczekaj tu - mruknął.
Mrugnęłam, a on stał obok mnie. Odskoczyłam wystraszona.
Luke zachichotał.
- Czyżbyś się wystraszyła?
- Nie rób tak więcej! - warknęłam.
- Dobra, dobra. Kucharki nie ma. Można wchodzić - powiedział.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Luke szedł za mną i dalej chichotał. Przeszłam przez salę i weszłam do kuchni. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że mają całkiem spory zapas krwiożerczej galaretki. Poza tym nie było zbyt wiele, zwłaszcza jadalnych rzeczy.
- Znajdź tu coś czym się nie otrujemy - mruknęłam i podeszłam do najbliższej szafki.
- Przecież rano jeszcze było wszystko normalne - odparł Luke.
- No ale już nie jest.
Otworzyłam szafkę i szybkim ruchem ją zamknęłam. Zapleśniałe kanapki, którym chyba wyrosły już nogi prawie się na mnie wysypały. Ohydztwo.
Na następnej półce znalazłam kilka kartonów soku i butelkę wody mineralnej. Zgarnęłam je i położyłam na stole, obok kilku owoców Luke'a.

>>*Luke*<<
Po kilku godzinach siedzenia w szafie zegar wybił północ, a nasze zapasy dramatycznie się skurczyły. Jakieś pół godziny wcześniej Mistle zasnęła oparta o Kirę, a Kira o mnie, więc starałem się za bardzo nie ruszać. Fier grał z Ilied w jakąś grę, bo bardzo chciała dotrwać do spotkania z Mikołajem, a Will chyba drzemała oparta o jedną ze ścian, ale nie byłem pewny, bo nie widziałem jej dokładnie. Matt po drugiej stronie bawił się kulkami z metalu, formując z nich różne kształty. Chyba nie chciał zasnąć, żeby się upewnić, czy się nie pobiję z Fierem.
Sięgnąłem po butelkę wody i wziąłem łyka. Miałem nadzieję, że to mnie trochę orzeźwi.
Spojrzałem przez szparę między drzwiami. Wciąż pokój był pusty. Już miałem się odsunąć, gdy nagle drzwi stanęły otworem. Zobaczyłem wielki worek, na tyle duży żeby zasłaniał swojego właściciela.
- Wstawajcie - szepnąłem, potrząsając ramieniem Kiry.
- C-co? - zapytała zaspana.
- Mikołaj!
Ilied podskoczyła i podleciała do drzwi, otwierając je. Ruszyła w stronę worka, a Fier zaraz za nią. Ja Przyspieszyłem i złapałem za worek przybysza. Pozostali też się zerwali.
Postać szarpnęła worek, ale go nie puściłem. Zanim się zorientowałem Mikołaj zniknął, a ja zostałem z workiem w ręce.
- Widziałam go! - usłyszałem radosny pisk Ilied.
Smoczyca zaczęła opisywać Fierowi mężczyznę. Pozostali zgromadzili się obok mnie. Otworzyłem worek i moim oczom ukazała się... Nicość. Worek był pusty.
- Jak to możliwe?! - zapytałem.
- Chyba byliśmy ostatni - mruknął Matt. - Zobaczcie.
Nasze buty były pełne cukierków i czekolad. Uśmiechnąłem się.
- Jak dla mnie może być - stwierdziłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz