czwartek, 26 czerwca 2014

Najgorszy dzień świata



            Szedłem powoli przez. Czułem jak z każdym krokiem tracę coraz więcej krwi. Powoli, przez krwawiące ramie i niemiłosierny ból, traciłem zmysły. Zobaczyłem w oddali jakieś osoby. Potem była już tylko słodka nieświadomość.

            Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym się znalazłem.
- „O kurerr” – pomyślałem. Pokój wyglądał jak gabinet wiedźmy-szalonego naukowca. Wszędzie  było pełno półek i szafek. Całą wolną przestrzeń zajmowały słoje z narządami i częściami ciała różnych stworzeń zalane formaliną, wypchane zwierzęta, szkielety bądź luźno rzucone kości i jakieś szklenie pojemniki których zawartości wole nie znać. Pod sufitem wisiało pełno suszonego zielska i czegoś jeszcze. Na drzwiach pomieszczenia wisiał napis „Gabinet pielęgniarki”.
- Widzę, że się obudziłeś.- spojrzałem w stronę źródła głosu. Jak tylko zobaczyłem tą kobietę (to chyba była kobieta O.O) zerwałem się na równe nogi i pomimo palącego bólu ramienia wypadłem pędem z pokoju. Biegłem prosto przed siebie. Ręka mnie bolała, ale na szczęście była zawieszona bandażem na mojej szyi. Nagle się na czymś poślizgnąłem i wyładowałem na podłodze boleśnie obijając sobie tyłek. Jęknąłem głucho.
- Już podłogi w spokoju umyć nie można!- cudem zrobiłem unik przed lecącym w moją stronę mopem. Zerwałem się do biegu , zanim sprzątaczka zdążyła się zamachnąć drugi raz.
Skręciłem w jakiś korytarz. Myślałem, że ramie mi zaraz odpadnie, ale byłem za bardzo wystraszony aby się zatrzymać. Po jakimś czasie zobaczyłem przed sobą wielki drewniane drzwi.
- „Stołówka, może tam będzie bezpiecznie”- pomyślałem. Jak tylko przekroczyłem próg, rzuciła się na mnie… galaretka? Odskoczyłem i wbiegłem do kuchni.
- Nie będziecie mi ki kradły jedzenia, bachory jedne!- na powitanie w moją stronę poleciał wałek. Prawie nim oberwałem. Rzuciłem się pędem z powrotem. Kucharka zaczęła mnie gonić wraz z armią galaretek.
- „Na miłość boską, za co?!”-  pomyślałem i wpadłem do pierwszego lepszego pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłem osuwając się po drzwiach i zacząłem gwałtownie łapać powietrze. Ból ramienia się nasilił.
- Fier, zgadza się?
-„ Błagam, nie” – pomyślałem przenosząc wzrok na siwą kobietę.
- Zostałeś przyjęty do Akademii Niezwykłości. Oto twój plan lekcji, klucz do pokoju i miecz który przy tobie znaleźliśmy. – powiedziała wręczając mi bliżej wymienione rzeczy- A teraz wynocha!-  Szybko opuściłem pomieszczenie. Usiadłem pod ścianą na korytarzu i zamknąłem oczy chcąc odpocząć. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Od kiedy to się śpi na korytarzu!- oberwałem mopem- Twój pokój jest na końcu tego korytarza.- szybko się pozbierałem i szybkim krokiem ruszyłem we wskazanym przez sprzątaczkę kierunku. Spojrzałem na klucz, miał numer 48. Kiedy udało mi się w końcu znaleźć odpowiednie pomieszczenie, rzuciłem swoje rzeczy na biurko i się położyłem. Usiłowałem sobie przypomnieć co się stało zanim tu trafiłem. Warknąłem. Nie pamiętałem nic z przed momentu w którym zemdlałem…



*********
Hej ludzie ^,..,^
Tu nowa autorka. Mam nadzieje, że spodoba się wam dodany przeze mnie rozdział.
Z góry sorki za błędy (jeżeli by się takowe znalazły)

Pozdrawiam
Irs Irsania Eney ^,..,^

PS: Karta postaci powinna się niedługo pokazać.
Nie martwcie się

2 komentarze:

  1. Boże drogi... Na powitanie oberwał wszystkim co tylko oferuje ta szkoła XD
    Fier, ciesz się, że na lekcje cię od razu nie zabrali XD
    WITAMY CIĘ! ALLELUJA!
    Sory... Za dużo... Właściwie nie wiem czego XD
    Tak, czy tak witam w Akademii! *z sufitu spada konfetti*
    Ech... Ja już bie kontaktuję. Za późno dla mnie...
    Will

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, jak widzę Fier zaczął od przeżycia piekła! Witamy, witamy! Skoro już większość "przyjemności", które oferuje AN udało Ci się poznać, to teraz może być tylko z górki! xD W każdym razie, życzę powodzenia, a jak trafisz do lasu to radzę szybko kogoś spotkać, bo jeszcze Ciebie też złapią! :P Tak czy tak, życzę niesamowitych przeżyć i ogólnie przeżycia xD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń