czwartek, 2 kwietnia 2015

#KT Siekiera i krew, to jedynie początek...

♦♠♦Fier♦♠♦

- No to co? Gotowa? - zwróciłem się do Mistle.
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na dziwaka.
- Sorki, znowu smoczy. Pytałem, czy jesteś gotowa.
Nie czekając aż dziewczyna się zdecyduje otworzyłem drzwi.
- Nie bój się. Masz ze sobą księcia smoków.
- Co?
- Nic, nic. - Dopiero po chwili uświadomiłem sobie co powiedziałem. - Chodźmy. - mruknąłem.
Na moje szczęście dziewczyna nie drążyła tematu. Muszę się bardziej pilnować bo jak tak dalej pójdzie to zaraz wszyscy będą wiedzieć kim jestem.
Przeszliśmy przez portal. Moim oczom ukazał się mały korytarzyk, miał może z dwa metry, zaraz za nim była łazienka. Tak, łazienka... Wszystko było w odcieniach czerwieni. Bardzo mi to przypominało grę The Path.
Popatrzyliśmy na siebie z Mistle. Jak tylko zrobiłem krok do przodu, korytarz nagle się wydłużył. Teraz ciągnął się na tyle daleko, że nie było widać co znajduję się na jego końcu.
- Zajebiście do gry trafiliśmy - mruknąłem.
- Jak to do gry?
- The path. Możesz nie znać. Fajny horrorek, gdzie na końcu wchodziło się do malutkiego domku babci. W środku działy się właśnie takie rzeczy. - Wskazałem na korytarz. - Mam na dzieje, że nie spotkaliśmy wilka.
Dziewczyna nie bardzo wiedziała co mam na myśli.
- Słyszycie nas? Odbiór.
Wyciągnąłem z kieszeni krótkofalówkę.
- Tak słyszymy. - powiedziałem.
- I my.
- Ja także.
- I tu.
Odzywali się wszyscy po kolei.
- Gdzie trafiliście? - spytał ktoś. Chyba to był Tatsu. Krótkofalówka zniekształcała nieco dźwięk.
- My mamy puste białe pomieszczenie z piłką do kosza i trzema koszami. - Ilied rozpoznałem bez problemu.
- U nas to był krótki korytarz, za którym była łazienka.
- Była - podkreśliłem.
- Jak to była? - spytał któryś z chłopaków.
- Zrobiliśmy krok, a korytarz się momentalnie wydłużył tak, że nie widać końca.
- Dobra... A ja myślałem, ze nam się dziwne dostało.
- Lepiej idźmy już dalej. - odezwała się któraś z dziewczyn. - Jakby się coś działo to mówcie.
Wszyscy się zgodzili. Schowałem krótkofalówkę.
- To idziemy?
Mistle skinęła głową.

~~*Mistle*~~
Nie jestem tchórzem.
Miałam ochotę powtarzać to każdemu po kolei, bo najwyraźniej nikt tego nie rozumiał.
Na dowód tego pierwsza szłam korytarzem. Fier, nieco zbity z tropu, deptał mi po piętach.
W pewnym momencie zamyśliłam się. Kompletnie nie zwracałam uwagi na otoczenie. Ogarnęłam się dopiero, gdy odezwał się Fier:
- Czy tylko mi się wydaje, czy ten korytarz nie ma końca?
Przyjrzałam się. Faktycznie, wyglądało to tak, jakbyśmy w ogóle się nie przesuwali, a szliśmy już dobre pół godziny.
- Chyba masz rację - odparłam.
- Co teraz?
- Nie mam pojęcia - przyznałam. - Nie było czegoś takie w tej twojej grze?
Chłopak tylko wzruszył ramionami. Westchnęłam.
Podeszliśmy do ścian, sprawdzając, czy da się coś z nimi zrobić, ale nic to nie dało. Podłoga była normalna, sufit tak samo.
Oboje doszliśmy do wniosku, że nie ma tu nic ukrytego. Fier, zrezygnowany oparł się o ścianę.
Przynajmniej taki miał plan. Ściana nagle zniknęła. Chłopak wylądował na drewnianej podłodze w jakimś pokoju. Nagle całe otoczenie się zmieniło. Zniknął mroczny korytarz, a pojawił się pokój.

♦♠♦Fier♦♠♦

Leżąc na podłodze szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu. Drewno, wszędzie drewno. Sufit, ściany, podłoga. Wszystko. Tak samo, wszystko było pokryte śladami pazurów. Drzwi naprzeciwko nas był praktycznie całe zadrapane, tylko gdzie nie gdzie na nich dało się jeszcze dostrzec fragmenty czerwonej farby. Mistle bez zastanowienia ruszyła w ich stronę. Momentalnie wstałem. Odepchnąłem ją za siebie. Jako smok stanąłem na tylnich łapach i wygiąłem grzbiet, rozkładając przy tym szeroko skrzydła. Zacząłem syczeć na to co było za drzwiami. Zaskoczona dziewczyna stała za mną. Nie mogła przejść do przodu, bo stojąc tak zajmowałem całą szerokość pokoju.
- Fier przepuść mnie.
Nadal syczałem. Dopiero gdy po chwili zrozumiałem, że to coś nas nie zaatakuje dopóki nie otworzymy drzwi, opadłem z powrotem na przednie łapy i złożyłem skrzydła.
- Co to miało być? - oburzyła się.
Prychnąłem nerwowo. Jak zwykle, gdy robiłem to w tej postaci, z moich nozdrzy wyleciał obłoczek dymu.
- Coś tam jest. Nie możemy tamtędy przejść.
- Nie widzę tu innej drogi.
- Musi być. Tak jak z wejściem tu. - Zacząłem sprawdzać jedną z ścian. Nic... Tylko ślady pazurów. Spojrzałem na swoją łapę. No tak pazury!
Przejechałem szponem wzdłuż jednych śladów. Zaświecił się. zacząłem robić tak z kolejnymi. Mistle szybko załapała o co chodzi i również zaczęła drapać ślady. Tylko, że ona przybrała postać wilka. Byliśmy w połowie, a coś rąbnęło w drzwi... Zacząłem szybciej drapać. Został sufit i ściany. Kolejny huk. Albo mi się wydaje albo ktoś rąbał siekierą drewno. Huk. Ostatnie zadrapania. Huk. Z drzwi wyszło ostrze. Nie mamy czasu. Huk. Drewno już pęka. Huk. Już po nas. Trzask. Wyłania się ręka. Ostatni ślad. Dłoń za drzwi chwyta gałkę. Z zadrapań zaczyna płynąć krew. Drzwi się otwarły... Przejścia nadal nie ma. Krew zbiera się w jednym miejscu.

~*~Mistle~*~
Krwi było coraz więcej. Zbierała się na środku pokoju, tworząc idealny owal. Czułam jak przyspieszyło mi tętno.
Odwróciłam się. Drzwi się otworzyły. Wysunęła się zza nich siekiera.
Zaczęłam się cofać. Czułam jak jeży mi się futro na karku. Fier przesuwał się obok mnie.
Nagle poczułam coś mokrego pod tylnymi łapami. Nie chciałam patrzeć co to. Trzymałam wzrok utkwiony w mężczyźnie.
W pewnym momencie coś złapało mnie za łapę i pociągnęło. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, byłam na środku plamy, która znów zaczęła się zmieniać. Stała się przeźroczysta. Przypominała szybę, za którą widać było jakiś korytarz.
Gdy tylko Fier stanął obok mnie, pojawiło się pęknięcie. W ciągu sekundy rozległ się trzask tłuczonego szkła, a my zaczęliśmy spadać. Nie był to wcale długi lot - trwał chwilkę i zakończył się bolesnym lądowaniem. Zaskomlałam, gdy spadł na mnie smok. Fier nie ważył tyle co piórko.
Gdy tylko ciężar zniknął, zmieniłam się w człowieka. Leżałam na plecach i patrzyłam w sufit, na którym nie było żadnych śladów po tym, co się przed chwilą wydarzyło.
Usiadłam i spojrzałam na Fiera, który wrócił do ludzkiej postaci.
- Jak tam? - spytałam, dotykając dłonią głowi i sprawdzając czy nie ma tam krwi.
- Nie najgorzej - mruknął.

♦♠♦Fier♦♠♦

- A ty? Żyjesz? - spytałem.
- Jak widać - mruknęła. Najwyraźniej nie miała zamiaru wstać.
Przewróciłem oczami i przerzuciłem sobie Ame przez ramię.
- Fier! Co ty wyprawiasz?
- Niosę cię. Nie wyglądasz na taką, która dała by radę sama iść, a zostać tu nie możemy. - Spojrzałem na sufit, gdzie jeszcze chwile temu znajdował się otwór, przez który wpadliśmy. Westchnąłem. Korytarz prowadził tylko  w jedną stronę i tam się udałem. Po jakiś 10 minutach doszliśmy do rozwidlenia. Przed sobą mieliśmy trzy kolejne korytarze.
- Którędy teraz? - spytała dziewczyna.
- Pan instynkt mówi: w prawo.
Wzruszyła ramionami.
- No to, idźmy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz