Matt jako pierwszy ruszył w stronę drzwi z krótkofalówką od Celestii w ręce. Obróciłem się jeszcze w stronę Will, akurat żeby zobaczyć jak ona i YoYo przechodzą dalej, zamykając za sobą drzwi, po czym pobiegłem, aby dogonić bruneta. Znaleźliśmy się w czymś, co przypominało tunel. Od razu zastanowiła mnie jedna kwestia: Z czego to, na Babcię Wierzbę, jest zrobione?! Ściany i sufit tunelu były nienaturalnie gładkie i emanowały jaskrawym różowym światłem.
-Myślisz, że już za późno na zamienienie się z dziewczynami?- zapytałem, lekko zdegustowany. Nienawidzę tego koloru.
-Nie przesadzaj.- zgasił mnie Matt. Z kamiennym wyrazem twarzy podszedł do ściany i przejechał po niej ręką.- Jak myślisz, co to jest?
-Na pewno nie żadna roślina.- stwierdziłem.
-Nie da się ukryć.- potwierdził.- Zimne i sprężyste... przypomina mi trochę konsystencję galarety.
-Nie kracz, błagam!- jęknąłem. Otacza mnie różowa galaretka. No, po prostu zaje...- Chodźmy już lepiej.
Tunel nie był długi - już z naszej obecnej pozycji mogłem zobaczyć jego koniec, na którym znajdowały się kolejne drzwi.
Ruszyliśmy w ich stronę.
<<Matt>>
No dobra. Nie całkiem tego się spodziewałem.
Gdy Tatsu otworzył drzwi, myślałem że to może być wszystko, ale nie to.
Nie galaretka.
Więc, gdy rzuciła się na mnie zielona substancja i próbowała napić się mojej krwi, to tak trochę się zaskoczyłem. Na szczęście byłem w miarę przytomny i użyłem metalowych kulek latających mi nad głową, aby ją z siebie zrzucić.
To co zobaczyłem wtedy przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Wielki, ciężki, obślizgły sześcian zielonej galaretki, za którą ciągnął się krwawy ślad zmierzała w naszą stronę. Jakby tego było mało ciągle dzieliła się na mniejsze i mniejsze kawałki. W ten sposób przeciwników było coraz więcej, a bryła jakby się nie kurczyła!
Tatsu stał w drzwiach z szeroko otwartymi oczami. Doszedłem do wniosku, że trzeba zacząć działać, albo zaraz zaleje nas morze krwiożerczych galaretek. Szybko spłaszczyłem kule i zrobiłem z nich dwie okrągłe płyty, pomiędzy którymi miażdżyłem przeciwników. Taktyka nawet niezła, ale na galaretkę nie bardzo działała. Tylko na chwile pozbawiała ją kształtu i dawała nam czas, dopóki nie pozbierała się z powrotem.
- Matt - usłyszałem.
Spojrzałem na Tatsu, który usilnie się w coś wpatrywał.
- Tam jest jakaś klapa w podłodze - stwierdził.
Przypatrzyłem się uważniej miejscu, które pokazywał. Okazało się, że ma rację. Niestety, przejścia broniła galaretka.
- Masz jakiś plan? - zapytałem.
^~^Tatsu^~^
A mówiłem, żeby nie krakał!
-Nie bardzo.- odpowiedziałem.
Moje stosunki z kucharką są dość pozytywne - mógłbym nawet powiedzieć, że mnie nie nienawidzi - toteż nie często miałem okazję bić się z galaretą. Jedyne, co przychodziło mi do głosy, to żeby ją rozpuścić, ale nie mieliśmy do tego rekwizytów. Otwór w podłodze był otoczony przez stworzenia, które ani myślały pozwolić nam się do niego zbliżyć.Ech... co prawda wolę rozwiązania strategiczne, ale w tym wypadku chyba pozostało nam po prostu lecieć na pałę.
-Jeśli uda ci się powalić wszystkie za jednym rzutem, to może zdążymy uciec nim się pozbierają.
<<Matt>>
- Ja bym nie dał rady? - uśmiechnąłem się łobuzerko. - Tylko się przygotuj.
Nagle wpadłem na jeszcze lepszy pomysł. Zamiast dwóch płyt zrobiłem jedną, cieńszą niż kartka papieru, ale dzięki mojej mocy wystarczająco mocną i uformowałem ją tak, żeby nie znajdowała się nad klapą, tylko nad galaretką.
- Gotów? - zapytałem.
- Zawsze i wszędzie - odparł Tatsu.
Metalowa płyta przygniotła galaretkę do ziemi.
- Biegiem!
Rzuciliśmy się w stronę klapy, jednak prawie od razu krwiożercza substancja zaczęła wydostawać się spod metalu. Nie mieliśmy wiele czasu.
Otworzyłem wieko. Zaskrzypiały zawiasy, a naszym oczom ukazała się dziura, której dna nie było widać.
- Nie mam zamiaru tam skakać - oznajmił chłopak.
Zabrałem kawałek metalu i uformowałem z niego platformę, po czym opuściłem ją do dziury.
- Ależ masz.
Z tymi słowami zepchnąłem chłopaka w ciemność i skoczyłem za nim, zabierając ze sobą resztę metalu, aby zamknąć klapę i powiększyć platformę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz