wtorek, 5 maja 2015

#KT Pożegnanie z Akademią

♦♠♦Fier♦♠♦

Szliśmy tym przeklętym labiryntem już parę ładnych godzin. Nadal niosłem Mistle, chociaż dziewczyna deklarowała, że sama już da radę.
Przede mną korytarz, za mną korytarz. To demotywujące. Jeszcze cały czas muszę utrzymywać płomień, który jest jedynym źródłem światła.
- Postawisz mnie w końcu?
Westchnąłem, spełniając jej prośbę. Ku jej zaskoczeniu usiadłem pod jedną ze ścian i zacząłem grzebać w torbie.
- Głodna? - spytałem, wyciągając "Spaghetti w 5 minut".
- Jak ty masz zamiar to przygotować?
Wyciągnąłem butelki z wodą i metalowy kubek. Płomień przywołałem przed sobą.
Dziewczyna westchnęła, siadając obok. Ciemnością przytrzymałem kubek nad ogniem i nalałem do niego wody. Chwilę później się zagotowała. Zalałem jedzenie. Po jakichś pięciu minutach już było gotowe.
- Smacznego - mruknąłem, zaczynając jeść.

~~*Mistle*~~
Fier podał mi kubek spagetti. Nie powiem, nie było to moje ulubione danie, biorąc pod uwagę ile zawierało w sobie chemii, ale zdążyłam zgłodnieć, więc z wdzięcznością przyjęłam nawet takie jedzenie.
- Smacznego - mruknął Fier.
- Smacznego - odparłam.
Spagetti było gorące, na co chłopak kompletnie nie zważał. Nie wiedziałam czy to przez to że jest smokiem. Ja sama musiałam uważać, żeby nie poparzyć sobie języka. Jednak przyjemne uczucie ciepła w żołądku było świetną nagrodą za cierpliwość.
- Jak myślisz, jak sobie radzi reszta? - spytałam, aby przerwać ciszę.
Fier na chwilę oderwał się od jedzenia.
- Pewnie nie gorzej niż my - odparł. - Chociaż oni pewnie nie mają takiego jedzenia - uśmiechnął się.
Odpowiedziałam tym samym. Znów skupiliśmy się na jedzeniu i znów zapadła cisza.
Dojadłam spagetti do końca. Fier skończył jeść na długo przede mną.
- Idziemy? - zapytałam. - Nie musisz mnie nieść.

♦♠♦Fier♦♠♦

Nadal szliśmy tymi tunelami, szukając wyjścia. Drogę oświetlał mój płomień. Problem polegał jedynie na tym, że z jakiegoś powodu coraz trudniej było mi go kontrolować. Co chwilę migotał.
- Fier, możesz przestać się popisywać?
- Nie popisuję się! - warknąłem.
Nagle płomień zgasł. Nie byłem w stanie przywołać go ponownie.
- Fier, to nie jest śmieszne...
Sprawdziłem. Ciemność również nie reagowała na moje polecenia.
Usiadłem, osuwając się po ścianie. Było mi dziwnie słabo.
Mistle zapaliła latarkę.
- Wszystko gra?
- Tak. Zaraz mi przejdzie. - Zmrużyłem oczy, gdy skierowała światło prosto na mnie. - Może tak nie po oczach, co?
- Czemu masz czarne włosy? - Dziewczyna pochyliła się nade mną zaciekawiona. Oczywiście latarka nadal świeciła mi w twarz.
- Zielone oczy - zauważyła. - Fier, co się dzieje?
Spuściłem wzrok, po czym westchnąłem i spróbowałem wstać.
- Fier, aby na pewno wszystko gra?
- Tak. Coś zblokowało moją smoczą część. Praktycznie całkowicie. Krótko mówiąc, zmieniłem się w człowieka. Tym samym chwilowo utraciłem całkowicie moce. Żyć, nie umierać.
Uderzyłem głową w ścianę. Mimo iż zrobiłem to bardzo lekko, zakręciło mi się w głowie.
Wszystko stopniowo robiło się niewyraźne. Zdałem sobie sprawę, że zaraz stracę przytomność.

 ***

Otworzyłem oczy. Nieznany mi pokój. Kremowe ściany zwieńczone ozdobnym pasem. Nieco ciemniejszy dywan. Łóżko i biała pościel.
Gdzie ja jestem?
Jakiś szmer. Wzrokiem powędrowałem w kierunku jego źródła.
Zobaczyłem... Ojca. Sárkányoka we własnej osobie.
- Witaj w domu, synu. - powiedział.
Nie wiedziałem jak odebrać jego słowa.
- W domu? - spytałem niepewnie.
- Nie wrócisz do Akademii, tam już nie jest bezpiecznie.
Osłupiałem.
- Więc... Gdzie mam teraz mieszkać?
- Ze mną. Wrócimy do tego domku nad morzem, w którym się wychowywałeś. Co ty na to?
Parsknąłem niepohamowanym śmiechem.
- Teraz ci się przypomniałem? Teraz?
- Wersars, spokojnie. - Niewzruszony ton. Jak zawsze.
- Tak spokojnie jak ty?
- Przepraszam, wiem, nie powinienem był cię zostawiać.
- Szybko to sobie uświadomiłeś... W samą porę, brawo, tatusiu!
Milczał.
- Wiesz, co teraz powinieneś zrobić? Wynieść się. Zostaw mnie. Poradzę sobie, jak zawsze.
- Wersars, nie. Nie zostawię cię nigdy więcej. Drakari gesto ers. Pamiętasz?
- Daleko, lecz blisko.


***

Kochani!
Chciałabym podziękować Wam, czytelnikom, oraz całej ekipie bloga za niezapomniane przygody w świecie Akademii.
Z przykrością muszę się z Wami pożegnać. Z przyczyn osobistych odchodzę z AN, a wraz ze mną  w podróż wyruszają Fier i Ilied. Dokąd zaprowadzi nas droga? To dobre pytanie. O dalszych losach bohaterów poczytać możecie na moim nowym projekcie: obiectionable.
Jeszcze raz dziękuję. Z fartem!
Wasza
Irs

1 komentarz:

  1. Miło było z tobą pisać, Irs. Szkoda że odchodzisz, ale na siłę cię nie będę zatrzymywać, bo po co się masz tu się męczyć. Zawsze będziesz tu mile widziana :) Dzięki za cały twój wkład. Do napisania ;)

    OdpowiedzUsuń