sobota, 14 lutego 2015

Katedra Marii Panny w Paryżu - Victor Hugo

>>*Luke*<<
- Kira! - zawołałem i Przyspieszyłem. Pojawiłem się tuż obok szatynki. - Gdzie byłaś przez cały dzień?
Dziewczyna podskoczyła zaskoczona i spojrzała na mnie rozbawiona.
- Mistle i Mito poszli na randkę! - powiedziała entuzjastycznie. - Wiesz jaki on potrafi być słodki?
No tym to mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Mito? Słodki?
- Masz na myśli...
- Mita! - rzuciła.
W miarę jak zacząłem pojmować co Kira właśnie powiedziała, zrozumiałem pewną bardzo ważną sprawę. Oni poszli na randkę. A dzisiaj były Walentynki.
Cholera.
Myśl, Wright, myśl!

~*~Kira~*~
Spojrzałam rozbawiona na Luke'a, który całkiem się zamyślił. Wyglądał, jakby własnie zastanawiał się nad szyfrem enigmy. Patrzyłam tak na niego przez chwilę, dopóki mnie to nie znudziło. Wtedy pstryknęłam mu przed twarzą.
- Tak? - zapytał.
- Nad czym tak myślisz? - odparłam.
- Nad... - zawahał się - niczym.
- Niczym?
- Niczym.
Skinęłam głową. Dlaczego nikt mi nic nie mówi? To denerwujące. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę mojego pokoju.
- Hej! Gdzie idziesz? - zapytał chłopak, pojawiając się obok mnie.
Wzdrygnęłam się. Nigdy nie byłam w stanie się do tego przyzwyczaić.
- Przestań się tak pojawiać! - zawołałam, lekko zirytowana.
- Sorry! - rzucił i podniósł ręce w obronnym geście.
Westchnęłam. To nie był zbyt przyjemny dzień, a ja byłam już zmęczona.
- Pójdę już spać - mruknęłam.
Był już wieczór. Na dworze było ciemno, świecił tylko księżyc.

>>*Luke*<<
- Poczekaj! - zawołałem i złapałem ją za rękę.
Zanim Kira zdążyła zareagować, Przyspieszyłem. Dziewczyna nie wiedziała, że zanim do niej podbiegłem, odwiedziłem jeszcze gabinet dyrektorki i załatwiłem stamtąd teleporter. Podróż pieszo mogłaby mnie bardzo zmęczyć, a nie o to chodziło.
Wcisnąłem guzik i przeniosłem nas do Paryża. Pozwoliłem, by czas znów płynął normalnie i obserwowałem reakcję Kiry.
Dziewczyna zamarła w połowie kroku i powoli odwróciła się w moją stronę. Spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami.
- Czy my naprawdę jesteśmy pod wieżą Eiffela? - zapytała powoli.
- No a jak! - odparłem. - Mówiłaś że byłaś tu kiedyś i było pięknie, prawda? Pomyślałem, że możemy tu przyjść, skoro są Walentynki...
Kira najpierw patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a potem mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłem gest.
- Cieszysz się? - zapytałem.
- Jeszcze jak! - powiedziała i odsunęła się ode mnie.
Posłałem jej łobuzerki uśmiech i splotłem nasze palce.
- Więc chodźmy!

~~*Kira*~~
Chłopak pociągnął mnie i ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy Polami Elizejskimi, w stronę Wieży Eiffela. Widziałam, że Luke'a nigdy tu nie był. Gdy byłam mała jeździłam tu z rodzicami co roku i doskonale znałam drogę do większości zabytków. Mimo to, pozwoliłam mu prowadzić. Rozmawialiśmy po drodze.
***
Wychyliłam się przez barierkę.
- Naprawdę? Tyle razy byłaś we Francji, a nigdy nie weszłaś na Wieżę Eiffela? - zapytał Luke, przyglądając mi się.
- Nigdy. Nie mieliśmy czasu stać w kolejkach - odparłam. - Ale tu ładnie...
Wieża chwiała się na wietrze, co lekko mnie niepokoiło, ale wiedziałam, że to jest normalne. Niemniej jednak, nie przepadałam za tym.
- Gdzie idziemy teraz? - zapytał chłopak, opierając się o barierkę obok mnie.
- Nie wiem... Co powiesz na Notre Dame? - zapytałam, przyglądając się odbiciom gwiazd w Sekwanie.
- Chcesz sobie przypomnieć "Katedrę Marii Panny w Paryżu" Victora Hugo? - zapytał z uśmiechem.
- Wiesz, że to jest zupełnie inne niż Disney'owska wersja, prawda? - odparłam.
- Mówiłaś - w przeciwieństwie do Luke'a, lubiłam czytać. Co prawda, Victor Hugo nie był moim ulubionym autorem, ale czytałam to na pewien konkurs.

>>*Luke*<<
Odwiedziliśmy jeszcze Notre Dame. Następnie Polami Elizejskimi doszliśmy do Łuku Tryumfalnego, wokół którego rondo było dla mnie niepojęte, oraz Łuku Młodzieży. Przeszliśmy obok Pałacu Inwalidów, który znajdował się kawałek dalej. Podziwialiśmy ogrody, chociaż równie ciekawe było grafitti w kształcie szkieletów, którym kratki ściekowe tworzyły żebra. Kira pamiętała bardzo wiele, dzięki czemu nie potrzebowaliśmy mapy ani przewodnika.
W końcu zatrzymaliśmy się w jednej z niewielu otwartych jeszcze kafejek. Dochodziła północ, a my świetnie się bawiliśmy. Ulice całkowicie już opustoszały.
Zajęliśmy stolik i Kira poszła zamówić nam coś do picia. To ona znała francuski.
- ... s'il vous plaît - usłyszałem zakończenie jej wypowiedzi.
Musiałem przyznać, że jej głos brzmiał całkiem ładnie po francusku.
- Proszę.
Kira postawiła przede mną kubek z gorącą czekoladą, taki sam, jak przed sobą. Uśmiechnąłem się. Jak mogłem oczekiwać, że zamówi coś innego?
Upiłem łyk i spojrzałem na nią. Patrzyła za okno. Byłem ciekaw o czym myślała.
Nagle wpadłem na pomysł.
- Kira - szepnąłem.
- Co? - odszepnęła dziewczyna.
- Nachyl się.
- Po co? - zapytała cicho.
- Zaraz się dowiesz - ponagliłem ją.
Szatynka pochyliła się nad stołem. Zrobiłem to samo. Nasze twarze były bardzo blisko siebie.
- Więc? - zapytała.
Uśmiechnąłem się do niej łobuzersko i pocałowałem ją.

4 komentarze: