sobota, 23 maja 2015

#KT Ene due rike fake?

~~Celestia~~
Drzwi jednak nie były zamknięte, ale trochę ciężko się je otwierało. W komnacie było ciemno, więc wyjęłam z kieszeni komórkę i oświetliłam najbliższą ścianę. Ku mojemu zdziwieniu znalazłam...Kontakt! Żarówki w takim miejscu to chyba niecodzienność, chociażby ze względu na to, co było na samym początku, w pierwszej komnacie...Ale co ja będę marudzić, nie ma co wybrzydzać. Nawet to lepiej, dzięki temu nie musimy używać komórek do oświetlania. Włączyłam światło i...
-Ale jaja. - powiedziałam rozbawiona.
Znaleźliśmy się w pokoju, który przypomina trochę ten gabinet ochrony z monitorami i tak dalej. Podeszłam bliżej i włączyłam monitory. Działa!
-Mamy podgląd na całe, że tak to ujmę, podziemia Akademii. - powiedziałam i jestem pewna, że w tym momencie zaświeciły mi się oczy z zafascynowania.
-A tak by the way...Gdzie jest Ilied? - zapytała Kira.
Rozejrzałam się dookoła. Faktycznie, smoczycy nigdzie nie było. Wzruszyłam ramionami.
-Mało osób potrafi wytrzymać moje towarzystwo. - powiedziałam. - Ale nie sądzę, żeby to było powodem braku Ilied.

>>*Luke*<<
- Wooow - mruknąłem, rozglądając się. - Nieźle.
Pełno monitorów, pełna profeska. Podszedłem do jednego ze stołów i zacząłem obserwować podziemia.
Gdy inni zajęli się zastanawianiem, gdzie może być Ilied, ja sprawdzałem po kolei stanowiska.
- Tu są! - krzyknąłem.
Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Kto? - zapytała Kira.
- No, pozostali - odparłem. - Z wyjątkiem Fiera.
Tym sposobem wszyscy zaczęli przyglądać się obrazowi. Temat Fiera i Ilied odszedł na dalszy plan, zastąpiony przez ważniejszy - gdzie teraz mamy iść?

~~*Kira*~~
- Powinniśmy jakoś postarać się z nimi spotkać - stwierdziłam. - Może oni wiedzą, co się stało z Fierem i Ilied.
- Tylko którędy mamy iść?
Faktycznie, do tego pokoju prowadziło wiele korytarzy. Nie było gwarancji, że wybierzemy ten właściwy.
- Ymm... Ene due rike fake? - zapytał z uśmiechem Luke.
- Postaram się to jakoś rozszyfrować - oznajmiła Celestia. - Dajcie mi chwilę.
Mito w tym czasie stał gdzieś w tle, najwyraźniej znudzony. Luke tymczasem wyglądał jakby wpadł na jakiś głupi pomysł i zastanawiał się czy dobrym pomysłem jej wprowadzenie go w życie.
- Nawet nic nie próbuj - zgasiłam jego zapał. - Nie mamy czasu na wkurzanie siebie nawzajem.
Blondyn już chciał coś powiedzieć, gdy przerwał mu okrzyk Celestii:
- Mam!
Wskazała palcem jedno z wyjść.
- To tam!
Wszyscy ruszyliśmy w tamtą stronę.

~~Celestia~~
Wyszliśmy drzwiami wskazanymi przeze mnie, za którymi znajdował się zwyczajny korytarz, taki jak w AN Głównym (brzmi to jak nazwa dworca w Toruniu XD), co mnie lekko zdziwiło po tym wszystkim, co się tu działo, ale nie dałam tego po sobie poznać. Postanowiłam po drodze przejrzeć broń, która tak nagle pojawiła się w moich dłoniach stosunkowo niedawno. Były to sztylety, dokładniej sztuk sześć. Każdy z nich miał inaczej przyozdobioną rękojeść - pierwszy miał ,,owinięty'' wokół siebie wąż z czerwonym oczkiem, rękojeść była srebrna, tak samo jak wąż. Drugi z kolei miał kruka z czarnym oczkiem. Rękojeść i zwierzę były białe. Trzeci miał orła z żółtym oczkiem. Całość była czarna. Kolejny sztylet miał z kolei sowę z białym oczkiem, rękojeść i ptak były złote. Następny sztylet posiadał lisa z zielonym oczkiem, czerwień była kolorem tego ostrza. Ostatni ze sztyletów miał na sobie, o dziwo, królika. Żadne z poprzednich zwierząt nie było w końcu roślinożerne, większość była drapieżnikami. Tak czy inaczej, to zwierzę miało granatowe oczko, a reszta była pomarańczowa.
-Co jest, do cholery...-szepnęłam, marszcząc brwi.
Nagle sztylety w mojej dłoni zamieniły się w kolczyki, dokładniej we wkręty. Każdy miał inny kolor i inne oczko.
-Co jest? - zapytał Mito.
-Nic takiego, ale moje sztylety zmieniły się w kolczyki. - odpowiedziałam.
Wszyscy podeszli do mnie i spojrzeli ponad ramieniem.

~~*Kira*~~
Gdy wszyscy skończyli podziwiać kolczyki Celestii, zajęli się własnymi "prezentami".Ja dostałam łuk i kołczan pełen strzał, co całkiem mnie ustawiało, bo potrafiłam się nim posługiwać. Nie widziałam szczególnego pożytku w oglądaniu go dziesięć minut, więc po prostu zmobilizowałam resztę i zmusiłam do dalszej drogi.
W trakcie rozmawialiśmy i porównywaliśmy "prezenty".  Mniej więcej po jakiejś godzinie, chociaż ciężko powiedzieć czy byłam nawet blisko, usłyszeliśmy krzyk:
-Kira!
I tak oto spotkaliśmy pozostałych.
Po jakimś czasie, gdy wszystko zostało już opowiedziane, ruszyliśmy dalej. Dość szybko natrafiliśmy na ogromne drzwi.Wyglądały na ciężkie, ale gdy tylko do nich podeszliśmy, same się otworzyły. Spojrzeliśmy po sobie. Mistle jako pierwsza weszła do środka, ja zaraz za nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz