sobota, 16 maja 2015

#KT To tylko ty

♦♥♦Ilied♦♥♦

Poczułam czyjąś dłoń na grzbiecie. Bez mniejszego zastanowienia przytuliłam się do Kiry.
- Ilied wszystko w porządku?
- Nie zbliżaj się do mnie! - syknęłam na podchodzącą Celestie.
- Spokojnie. - Kira próbowała mnie ogarnąć.
- Nie będę spokojna! - fuknęłam.
- Fier, Ilied nam panikuje. Nie wiemy jak ją uspokoić. - Cels mówiła do krótkofalówki.
- Zasłońcie jej czymś oczy. To powinno złagodzić nieco sytuacje. I uważajcie, żeby was przypadkiem nie dziabła.
Zanim zdarzyłam cokolwiek zrobić, otoczyła mnie ciemność. Czułam na twarzy dotyk materiału. Fier miał rajcę uspokoiłam się trochę.

~~Celestia~~
Jestem ciekawa, ilu już ludzi doprowadziłam do tego, że nawet nie chcieli mnie widzieć na oczy.
To, że Ilied jest smokiem nie zmienia postaci rzeczy.
Z kieszeni wyszedł pająk i drasnął mnie w szyję. Mocno, muszę dodać.
Ale dzięki temu przynajmniej otrzeźwiałam z tego mode’a szaleńca. No co ja wam na to poradzę, że czasem tak już mam?!
Kap, kap, kap.
Krew powoli spływała mi z szyi i kapała na podłogę. Kira podeszła do smoczycy i ją przytuliła. Mimo, że nie podchodziłam, to i tak Ilied krzyknęła, że mam się nie zbliżać. Westchnęłam, po czym wyjęłam krótkofalówkę.
-Fier, Ilied nam panikuje, nie wiemy, jak ją uspokoić.
-Zasłońcie jej czymś oczy. To powinno złagodzić nieco sytuacje. I uważajcie, żeby was przypadkiem nie dziabła.
Spojrzałam błagalnie na Kirę, a ta zrozumiała, o co chodzi.
-A tak w ogóle jak to się stało? – dopytywał Fier.
-Włączył mi się tryb szaleńca, to wszystko. – odpowiedziałam, jakby to było coś zwyczajnego.
-Acha…To na razie.
-Pa.
Schowałam krótkofalówkę do kieszeni i rozejrzałam się dookoła.
-Hej, Celestia, krew ci leci…-powiedziała cicho Kira.
Zerknęłam na dziewczynę, po czym szybko dotknęłam szyi. Faktycznie, zapomniałam o tym…Już pół bluzki miałam zakrwawioną.
Wyjęłam z kieszeni gazę i bandaż, po czym opatrzyłam moje nacięcie. Tak właściwie obeszłoby się i bez tego, ale nie chcę innych straszyć bardziej, niż to zamierzone w ogóle było.
Ponownie rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że pojawiły się kolejne drzwi.
Zmarszczyłam brwi, po czym z kieszeni wyjęłam pistolet, powoli do nich podeszłam, po czym, jak nie usłyszałam żadnego dźwięku, kopnęłam je z całej siły tak, że wyleciały z zawiasów.
Lata treningów nie poszły na marne, kurde.
Stanęłam przed drzwiami, mierzyłam pistoletem w przestrzeń. Ale nikogo tam nie było.
Za to wszędzie dookoła było tak zielono, że bardziej chyba być nie mogło.
Żywopłot po lewo, żywopłot po prawo, przede mną…
-Wygląda na to, że trafiłyśmy do labiryntu…-powiedziałam, po czym wypuściłam pająki i przeszłam przez drzwi, nadal trzymając broń w pogotowiu.

~*~Kira~*~
Podeszłam do drzwi i spojrzałam na Ilied.
- Idziesz? - zapytałam.
- Będę zaraz za tobą - odparła.
Skinęłam głową i podążyłam za Celestią, która, poruszając się w iście żółwim tempie, sprawdzała wszystkie zakamarki, jakby zaraz coś miało z nich wyskoczyć.
Gdy dokładniej przyjrzałam się temu miejscu, zorientowałam się, że nie jesteśmy już w żadnym korytarzu. Wokół nas rozpościerał się labirynt z żywopłotu, a nad nami świeciły gwiazdy. Zaskoczyło mnie to, ale pomyślałam, że najwidoczniej trafiłyśmy do jakiegoś teleportu albo czegoś, jak poprzednio.
Przypomniałam sobie wcześniejszą komnatę i jednak w duchu ucieszyłam się, że Celestia wzięła ze sobą broń i sprawdzała wszystkie możliwe kryjówki.
- Jak się czujesz? - zapytałam Ilied, która wydawała mi się blada.
- Boję się - odparła.
- Nie martw się - powiedziałam. - Nic nam nie będzie - nie byłam ani trochę pewna moich słów, ale nadrabiałam miną.
Ilied nie wydawała się przekonana, ale mój spokój, przynajmniej zewnętrzny, chyba trochę jej się udzielił.

~~Celestia~~
Szłam pierwsza. Pistolet nadal trzymałam w pogotowiu, bo nigdy nic nie wiadomo, co to za dziwadło może wyskoczyć zza rogu. 
Kira szła tuż za mną, a Ilied na samym końcu. Chyba nadal była tak jakby w szoku.
Muszę zacząć bardziej kontrolować moje zmiany nastroju, że tak to ujmę.
Nagle usłyszałam jakiś szmer w jednej ze ścieżek przed nami, po prawej stronie. Podniosłam zaciśniętą pięść, która oznaczała, żeby reszta stanęła w miejscu i podeszłam do ściany labiryntu prawie się o nią opierając i przygotowałam pistolet, po czym bardzo szybko wyszłam na ścieżkę, w której usłyszałam szmer i już prawie nacisnęłam spust, kiedy się okazało, że to był...
-To tylko ty, Luke.
-Jak to: To tylko ty? Daj spokój, mnie można opisać na różne sposoby, ale tylko? Obrażam się! - i odwrócił się do mnie tyłem.
-Prawie go zastrzeliłam, a on się focha o moje zdanie...I mówi się, że to dziewczyny są niezrozumiałe. - schowałam twarz w dłonie. Cóż, artyści chodzą swoimi drogami, ale czy Luke była artystą, to tego nie mogłam powiedzieć.
Jednak po chwili Luke z powrotem się przekręcił, powiedział ciche ,,żartowałem” i już leciał do Kiry, po czym ją podniósł i wyściskał. Mocno. Ciekawe, czy jej kości połamie.
Po chwili odłożył Kirę na ziemię, ucałował w dwa policzki i powiedział:
-Stęskniłem się Kirciu! Te kilka godzin bez ciebie to było cierpienie, utrapienie…Ten gościu nie ma poczucia humoru!
-Luke, pobawisz się w poetę kiedy indziej. – powiedział Mito.
-Spadaj, jesteś po prostu zazdrosny, że nie ma tu Mistle. – Luke pokazał język chłopakowi, a ja powstrzymałam Mito przed rzuceniem się na Wright’a.
Tuż niedaleko nas były drzwi. Nie były jakieś specjalnie duże, ale za to bogato zdobione.
-Szkoda byłoby je rozwalać, jeżeli są zamknięte...No to co? Wbijamy? - zapytałam resztę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz