piątek, 15 maja 2015

#KT Nowa-stara broń

>>*Luke*<<
- Nie ma na co czekać! - zawołałem z szerokim uśmiechem. - Czas ucieka, wieczność czeka!
Mito skwitował moją wypowiedź milczeniem. Westchnąłem. Zacząłem iść przed siebie, nie widząc za bardzo innego wyjścia. Mito szedł za mną i wyglądał, jakby wciąż się fochał, że nie jest w parze z Mistle.
- Nudny jesteś - stwierdziłem.
Tym razem posłał mi mordercze spojrzenie! To znaczy, że on jednak nie ogłuchł! Jestem pełen podziwu.
Szczerze mówiąc, to w tej chwili żałowałem, że trafiłem akurat na takiego nudziarza.

***

- Prawo czy lewo... - mruknąłem.
Przed nami korytarz rozchodził się na dwie części. Obie prowadziły do innych drzwi.
- Mito, jesteś za Korwinem czy za Kaczyńskim? - zapytałem z uśmiechem.
Chłopak popatrzył na mnie jak na totalnego debila.
- Dobra, dobra! Idziemy w prawo. Nie zadzierajmy z prawem - zacząłem. Miałem w głowie jeszcze kilka pomysłów na podobne teksty, ale stwierdziłem, że Mito chyba już dość na dzisiaj wycierpiał.
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je na całą szerokość. Spojrzałem na Mita i wyszczerzyłem się.
- Kto pierwszy ten zgarnia więcej skarbów!
I Przyspieszyłem, żeby zgarnąć przed nim chociaż połowę skrzyń z komnaty.

~*~*~*~ Mito ~*~*~*~
Lukejak to Luke, pobiegł w sam środek tej przeklętej komnaty, którą przed chwilą otworzył. Złoto klejnoty itp. upycha gdzie popadnie. Tak jak np. do skarpet, ale co mu się dziwić? Tu było wiele doskonałych rzeczy. W szczególności taki złoty łańcuszek z klejnotem w kształcie serca. Od razu się po niego schyliłem. Co najlepsze, miał wyryte na klejnocie "Mistle". Ja to mam szczęście, co nie?
- Co tak trzymasz, sztywniaku?- zapytał Luke, poruszając dziwnie brwiami.
- Nie nazywaj mnie tak.- Pomachałem naszyjnikiem przed jego twarzą.- Myślisz, że spodoba się Mistle?
- No, nie wiem? Lepiej będzie jak mi go dasz, a na pewno się nie zmarnuje.- Uśmiechnął się do mnie szyderczo.
- Na pewno by się nie zmarnował, ale wątpię, aby Kirze spodobał się naszyjnik z wyrytym imieniem mojej dziewczyny.- oznajmiłem mu.
- Jak to? Tak tam tak pisze?
- No, sam się zdziwiłem. Tu trzeba mieć szczęście, takie jakie ja mam.- zacząłem się śmiać.
- Nie skomentuję tego. A tak poza tym, może byś mi pomógł z tym?- Tym razem Luke pokazał mi ręką  po całym dobytku, który nie mam pojęcia do kogo należał, ale muszę przyznać. Gościu miał doskonały gust. Ciekawe ile żył aby uzbierać taki majątek? No chyba, że okradł największe kasyno w Las Vedas plus największy bank świata, ale to by było niemożliwe.
- Już myślałem, że mnie nie zapytasz.
- Jakże bym mógł.- powiedział ironicznie.
- Dzięki, bracie. Podaj mi plecak.- Tak, jak powiedziałem, tak też Luke uczynił.
- Co tam szukasz?- zapytał.
- Poczekasz, a zobaczysz.- Pokazałem mu język.- Mam!
- Co masz?  W tą małą torbę dla lalek barbie chcesz to wszystko pomieścić?
- No, wszystko się nie zmieści, ale dwie/czwarte powinno wejść.- oznajmiłem, za co zostałem wyśmiany.- Ech... lepiej ucz się od mistrza. Odsuń się.
Po położeniu plecaka, wypowiedziałem następujące zdanie (I to jakże bardzo mądre xD):- Torbo, otwórz się, powiększ się!- Torba powiększyła się i była wyższa ode mnie, a przecież nie jestem tak bardzo niski. Tak dla niewiedzących, mam 179 cm.
- I to rozumiem. Bierzmy się za pakowanie.- oznajmił.

~*~*~*~*~*~*~*~

- Więcej nie dam rady unieść.- powiedziałem Lukowi.
- Ja też.- odpowiedział.
- Torbo, zmniejsz się i zamknij.- I tak też torba zrobiła.- Co chcesz na obiad, Luke?

>>*Luke*<<
- Hmm... Pizza brzmi nieźle - wyszczerzyłem się.
Rzuciłem jeszcze jedno spojrzenie na pokój, gdy nagle zdawało mi się, że widzę jakiś błysk. Utkwiłem w nim wzrok i upewniłem się - tam coś się świeciło!
- Czekaj - rzuciłem i upuściłem wszystko co niosłem.
- A ty co znowu? - zapytał zirytowany Mito.
Podszedłem do przedmiotu, który okazał się tak naprawdę być dźwignią, całą pokrytą dziwnymi znakami i różnymi kamieniami.
Spojrzałem na nią. Pociągnąć, czy lepiej nie?
Pociągnąć.
Tak też uczyniłem.
Gdy tylko to zrobiłem, pojawiła się oślepiająca jasność. Zasłoniłem oczy. Poczułem coś ciężkiego, co pojawiło się przy moim pasku. Kiedy tylko znów mogłem widzieć, spojrzałem co to.
- Co? - usłyszałem zdumiony głos Mita.
Sam także nie posiadałem się ze zdumienia. Przy moim pasku wisiał, w oryginalnej obudowie, mój prezent na dziesiąte urodziny - szkarłatny karambit.
Domyśliłem się, że nie tylko ja, ale także brunet za mną dostał jakiś prezent. Sięgnąłem więc po krótkofalówkę.
- Hej, wy też macie nową-starą broń? - zapytałem.
Przez chwilę panowała cisza, aż w końcu odezwała się Kircia.
- To by tłumaczyło dlaczego mam na plecach kołczan, a obok pojawił się łuk...
Poczułem jakieś szarpnięcie i nagle pojawiłem się w jakimś ciemnym korytarzu. Za mną stał Mito.
- Aha... - mruknąłem. - Ja prowadzę! - zawołałem z wyszczerzem i ruszyłem przed siebie, nie zwracając uwagi na westchnienia bruneta.

1 komentarz:

  1. Zacna notka dziewczyny
    Oby KT wam łatwo poszła :)
    I nie myślcie sobie, że o was zapomniałam :P

    OdpowiedzUsuń