Położyłam się na łóżku i włączyłam muzykę, potrzebowałam chwili na odpoczynek i zorientowanie się w sytuacji. Wszędzie na około panował bałagan (powstały w wyniku przejścia małego białego tornada) i to przerażająco duży, podczas całego mojego życia nie musiałam sprzątać czegoś takiego. Na razie próbowałam zignorować moje rzeczy na podłodze, poprzewracane meble i różnokolorowe ślady łap małego smoka (Ilied nastąpiła na paletę pełną farb), trochę trudniej było to zrobić z brakiem jednej klamki w drzwiach, ale dla chcącego nic trudnego. Po dziesięciu minutach zebrałam się na odwagę, wstałam i w końcu wzięłam w rękę ołówek , po chwili *podmieniając* go na w mopa. Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się na oścież, a ja zauważyłam zarys jakiejś postaci, która przemieszczała się wielką prędkością i w dodatku wyrwała mi mopa z ręki. Zanim się obejrzałam pokój był już czysty, a wybawcą, który uwolnił mnie od sprzątania okazał się Luke. Rzuciłam mu się na szyję co chwilę dziękując, po czym zniknął. Wreszcie mogłam wrócić do czynności zaczętej przed przejściem tornada. Zamknęłam drzwi, pogłośniłam muzykę i podleciałam pod sufit. Jeszcze raz przemyślałam jak wszystko ma wyglądać, po czym przyzwałam szklankę wody, pędzle i farby do siebie. Zaczęłam malować rozgwieżdżone nocne niebo na suficie. Już zawsze gdy się położę będę mieć ten piękny widok przed oczami.
Uwielbiam malować, czuję się wtedy jak w innej przestrzeni, nie docierają tam do mnie żadne dźwięki, a czas płynie szybciej. Nie mogę się z niej wyrwać, dopóki nie skończę pracy, co prawda może się to zdarzyć, ale tylko w wyjątkowym wypadku, więc do zobaczenia za kilka godzin.:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz