Już od dwóch miesiąca jeżdżę po różnych miejscach, odkrywam jak to jest znów żyć "normalnie", próbuję wpasować się do otoczenia, nie jest to z byt komfortowe, ale da się przyzwyczaić (chyba). Oczywiście nie zrezygnowałam całkowicie z używania moich mocy, przecież jeszcze nie zwariowałam (ale chyba jestem blisko), tylko używam ich z umiarem, żeby nikt nie zauważył ( co znaczy, że gdy jestem w moim pokoju leżę pod sufitem i wszystko lata na około mnie jak sobie zażyczę). Mimo pięknego otoczenia nie czułam się tu za dobrze, czy to spacerując po plaży, górach, murach gotyckiego akademiku, czy nawet w mieście. Ludzie wszędzie byli bardzo mili, ale tak średnio mnie rozumieli, rozmawiałam z nimi, ale raczej trzymałam się na uboczu. Oni nie byli tacy jak ja, nie potrafili, nie chcieli, ani nawet nie próbowali mnie zrozumieć. Zewsząd słyszałam pytania na temat moich niebieskich włosów oraz kolorowych soczewek. Już sam fakt, że niektórzy traktowali to jak jakąś przewlekłą chorobę sprawiał, że myślałam o nich jak o ignorantach bez wyobraźni albo inaczej ludziach "ograniczonych".
-Brakuje mi....kogoś ko mnie zrozumie. -Powiedziałam już na głos i mnie olśniło.-Brakuje mi Akademii..-dodałam już półszeptem.
Usłyszałam nerwowe pofukiwanie Jamesa oraz trzaski, które świadczą o tym, że próbuje się do mnie dobić "waląc" łapą w drzwi od szafy oraz przypomnieć o swoim istnieniu. Tak, zamknęłam się w szafie, tak, siedzę tu już od 2 godzin, tak, James się wkurzył. No fakt on jest jedyną "osobą"w promieniu wielu, wielu kilometrów, która mnie rozumie i zna o wiele lepiej niż każdy inny. Trudno się dziwić, w końcu jest ze mną od moich narodzin. Normalny kot nie żyłby tak długu, wszystko dlatego, ze on nie jest normalny. W przeszłości był człowiekiem, nasze rodziny były jak jedna, wiec wychowywaliśmy się razem. On był ode mnie o rok starszy i posługiwał się inna magia, ale nie przeszkadzało to nam, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Potem nastal czas "Czarnej Klątwy", dla niego było to cięższe niż dla mnie, gdyż w jego przypadku klątwa dosięgnęła go bezpośrednio, a mnie tylko "drasnęła". Na początku był zupełnie dzikim wilkiem, znalazłam go w środku lasu po długim poszukiwaniu i użyłam jednego z zaklęć z Wielkiej Księgi znalezionej w rodzinnej bibliotece. Nie udało mi się zdjąć klątwy całkowicie, nie byłam dostatecznie mądra i doświadczona, na szczęście w jego przypadku była to jedna z najsłabszych, dlatego zdołałam przywrócić mu świadomość i na dodatek zamieniłam w kota (nie wiem czemu nie psa), tylko czasami, ale rzadko odzyskuje postać wilka. Po mojej klątwie zostały tylko tatuaże i włosy, które podczas jej trwania były czerwone, a po jej zdjęciu nie odzyskały dawnego koloru i zrobiły się niebieskie.
-Przestań o tym myśleć i mnie wpuść.- Powiedział James.
Tak, jedna z jego mocy to czytanie w myślach. Wpuściłam go, a on usiadł obok mnie. Skąd tam tyle miejsca?
-Czyli chcesz tam wrócić?-Zapytał po chwili milczenia.
-Tak, ale nie mam jak.
-Mogę spróbować nas tam przenieść.
Nagle wskoczył na półkę i zaczął kreślić po niej jakiś znak łapą. Po chwili uśmiechnął się i zdążył szepnąć "teleportacja", zanim wessała nas czarna dziura.
Wylądowałam na środku korytarza , nie było to mile, ani tym bardziej miękkie lądowanie. Siedziałam klnąc w duchu na moj obolaly tylek, gdy uslyczalam glosy, ktoś rozmawial. Wstalam i pedem ruszylam w strone glosow. W koncu ich ujrzałam.
-Witajcie ludzie!-przywitałam się, niektórzy kiwnęli mi głową, ale za to wszyscy patrzyli smutnym wzrokiem na jeden obiekt, to była bomba.
Opowiedzieli mi co się dzieje, a ja przerwałam jeden z kabelków swoja mocą dokładnie tak, jak mnie poinstruowali.
^^^^^^^^
OMEDETO GOZAIMASU! Czy jak to się tam pisał, nie ważne XD
Sto lat Akademio!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz