czwartek, 11 września 2014

Małe, białe coś

**Fier**
Upewniłem się, że jestem sam i nikogo nie ma na korytarzu (zresztą kto by po nocach łaził), po czym wyciągnąłem z pod łóżka jajo które znalazłem w lesie. Było jedynie trochę cieplejsze niż wcześniej. Otoczyłem przedmiot zaklęciem ognia, które miało utrzymywać odpowiednią temperaturę. W sumie smocze jaja w dogodnych warunkach są wstanie leżeć nawet kilka wieków nim wyklują się z nich młode. Jednak im szybciej tym lepiej. Dlatego to robię.
Położyłem przedmiot na biurku i wskoczyłem do łóżka. To był długi dzień.

***
Z rozmyślań wyrwał mnie pisk i chrobot. Dźwięki powtórzyły się kilka razy, a potem rozległ się chrzęst pękającej skorupy. Spojrzałem na jajo. Z jego powierzchni sterczały dwa białe kolce wokół których skorupa była popękana. Mimowolnie zachichotałem. Młode przebiło się rogami, co oznaczało, że może mieć mały problem z wydostaniem się. Jajo zaczęło się niebezpiecznie chwiać i zanim zdążyłem je złapać spadło na podłogę. Uderzenie wyzwoliło młodego gada, który nieporadnie wstał, spojrzał na mnie z zaciekawieniem swoimi błękitnymi oczami i poczłapał w moja stronę potykając się o własne skrzydła.
-Jeść- usłyszałem w swojej głowie nie do końca ukształtowaną myśl której towarzyszyło uczucie głodu.
- Już ci daję- poklepałem stworka po głowie i sięgnąłem do szafki gdzie trzymałem swoje zapasy. Połowę tego co miałem dałem smoczkowi. W kilka sekund wszystko zniknęło.
- Jeszcze- kolejna myśl potwierdziła założenie, że gad jest telepatą.
- Niestety musisz poczekać do rana- młode popatrzyło mi w oczy i zrozumiawszy, że nic więcej nie dostanie zabrało się do badania mojego pokoju. Ja natomiast sprzątnąłem skorupy i zająłem się obserwowaniem niezdarnego smoczka.

***
Kiedy wstałem rano, ku mojej zgrozie młodego smoka nie było, tak samo jak jedzenia które miało być moim śniadaniem. Wybiegłem z pokoju i na dzień dobry spotkałem Luka.
- Hej Fier. Mamy wszyscy stawić się u dyrektorki.
- Co się stało?
- Nie wiem. Po prostu mamy tam wszyscy przyjść. A poza tym ktoś zdemolował pokój Tatsu, kiedy ten był na śniadaniu
- Czekaj. Która godzina
- A ja wiem- chłopak wzruszył ramionami- Coś koło południa.
Westchnąłem. Ja i moje poczucie czasu...

***
W gabinecie dyrki zastaliśmy totalną demolkę. Nic nie było na swoim miejscu (i domyślam się nawet czyja to robota). Obok dyrektorki stała kucharka i obie były nieźle wkurzone.
- Jak już zauważyliście ktoś zdemolował mój gabinet.- kobieta siłą zmuszała się do zachowania spokoju- Kuchnia również została zdemolowana, ponad to znikło z niej praktycznie całe jedzenie.- Gertrude zmierzyła wszystkich wzrokiem- Przyznać się! Kto to zrobił?!
Wszyscy zaprzeczyli
- Mój pokój też został zdemolowany- poskarżył się Tatsu. W odpowiedzi dyrektorka posłała mu zabójcze spojrzenie.
- Skoro nikt się nie przyznaje, macie złapać sprawce. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie, ale macie go złapać. A teraz, Wynocha!
Wybiegliśmy z gabinetu i rozdzieliliśmy się aby znaleźć rozrabiakę. A raczej musiałem znaleźć go ja zanim zrobi to ktoś inny. Nie minęło nawet kilka minut, a usłyszeliśmy Will.
- Widziałam to, widziałam!- wszyscy zbiegli się wokół niej
- Mów, co to było.- Mito potrząsnął dziewczyną
- Eee... To było.... Małe... białe... coś- ten opis mnie rozwalił- Biegło w stronę naszych pokoi
- Co?!- powiedzieliśmy hurem i pobiegliśmy do swoich pokoi. Znaczy oni pobiegli. Ja pędziłem prosto korytarzem szukając śladów smoka. Krzyki i inne niezbyt pozytywne wyrażenia YoYo, Matta, Luka i Mitta oznaczały, ze ich pokoje zostały już zaatakowane. Byłem szybciej od pozostałych więc z rozpędu wpadłem do pokoju Kiry. Zdemolowany. Mistele również. Został Will i to właśnie tam zastałem mojego uciekiniera, a konkretniej dostrzegłem koniec jego ogona znikający za oknem.

** Małe, białe coś**
Wewnątrz jaja wcale nie było źle. Było mi ciepło, wygodnie i nie byłam głodna. Ale ostatnio zrobiło się tam dość ciasno. Więc postanowiłam się wydostać. Drapanie skorupy nie dawało zbytnich efektów bo przede wszystkim przeszkadzały mi w tym moje własne skrzydła. Zaczęłam się szamotać. W pewnym momencie moje rogi się zablokowały. Jeszcze bardziej się kręciłam. Nagle pojawiła się dziwna nie ważkość i byłam wolna. Wyszłam spod skorup i od razu nadepnęłam sobie na skrzydło. Usłyszałam stłumiony chichot. Spojrzałam na siedzącego niedaleko mnie chłopaka. Nie wyglądał jak smok, ale pachniał łudząco podobnie.
-  Jeść- mruknęłam. Kolega dał mi jedzenia. Szybko wszystko zjadłam.- Jeszcze
- Niestety musisz poczekać do rana- kłamca. Dobrze wiem, że ma tam jeszcze trochę jedzenia, ale najwyraźniej nie chciał się dzielić resztą więc zabrałam się za oglądanie miejsca w którym się znalazłam.

***
Obeszłam wszystkie zakamarki z pięć razy i zaczęło mi się nudzić. Na zabawę z Fier'em też nie miałam co liczyć. Koleś zasnął i nie chciało mi się go budzić. Za to dobrałam się mu do szafy ^,..,^ Jedzenie które tam miał napełniło mój brzuszek i sprawiło, że zrobiłam się senna. Spałam do wschodu słońca i kierowana głodem poszłam szukać czegoś do jedzenia. Większość drzwi było zamkniętych, ale w końcu udało mi się dostać do jakiegoś pokoju. Nic ciekawego tam nie znalazłam , a patrzyłam wszędzie. Poszłam dalej. Po jakimś czasie znów trafiłam na otwarte pomieszczenie. Je również dokładnie przeszukałam i też nie było tam niczego jadalnego. Znowu się trochę poszwendałam i w końcu trafiłam na miejsce gdzie było dużo jedzenia *.* i takie dziwne zielone coś. Bądź co bądź najadłam się do syta i poszłam dalej zwiedzać budynek. Kiedy wychodziłam z jednego z otwartych pomieszczeń ktoś mnie zauważył, ale zdążyłam uciec. Przeszukałam jeszcze kilka pokoi. Gdy byłam w ostatnim wyczułam zbliżającego się Fier'a. Wyskoczyłam przez okno. Latanie nie bardzo mi szło, ale leciałam. Nagle coś chwyciło mnie za skrzydła i zmusiło do ich złożenia. Był to fioletowy smok. Trochę się wystraszyłam, ale okazało się, że to był Fier. Dmuchnął mi obłoczkiem dymu w pyszczek. Kiedy byliśmy już na ziemi przybrał ludzką postać, a ja przysiadłam mu na ramieniu. Przybiegło do nas kilka osób.
- Złapałeś to- ucieszyła się brunetka. Ja jej dam "to"!
- Taa... Przepraszam was za to zamieszanie, to ja ją  tu sprowadziłem- Fier był trochę zdenerwowany
- Jak to "sprowadziłeś tu ją"?- zdziwił się blondyn
- Kojarzysz to jajo które przyniosłem z lasu. Ona była w środku- wskazał na mnie. Wszyscy mieli mieszane uczucia poza jedną dziewczyną która bardzo chciała zrobić krzywdę mojemu smoczemu bratu.
-To jak ona się wabi?- zapytała błękitnowłosa. Fier chwilę się zastanawiał
- Ilied- zamruczałam. Spodobało mi się to imię.- Przepraszam was za to wszystko- ciągnął dalej- Biorę na siebie całą odpowiedzialność za to co zrobiła.
- Dobrze- nie wiadomo skąd pojawiła się siwa kobieta w towarzystwie kilku innych- Smocze pisklę jest na waszej głowie. Macie ją tak wychować, aby taka sytuacja się nie powtórzyła. A ty Fier idziesz z nami.- poczułam jak wszystkie mięśnie chłopaka się napinają. Zwrócił się do swoich znajomych
- Przez kilka najbliższych dni będzie dużo jadła i spała. I Will nauczyła byś korzystać ją z telepatii?- dziewczyna skinęła głową- Ilied zostań z nimi, dobrze- niechętnie zeskoczyłam z ramienia brata, a on ruszył w stronę kobiet i zniknął razem z nimi.

1 komentarz:

  1. Cóż, czyżby to Mistle była tak wrogo nastawiona? XD W sumie prawdopodobne, bo to naruszanie jej prywatności, czego ona nie cierpi. Chyba Ilied się z nią nie zaprzyjaźni ;P

    OdpowiedzUsuń